„Kobieta w oknie” – książka była lepsza (ocena 6/10)

Adaptacja popularnej powieści kryminalnej, w gwiazdorskiej obsadzie. A od razu na Netflixa?

Samotnie mieszkająca dziecięca psycholożka, unikająca wychodzenia z domu ze względu na przypadłość agorafobii, podejrzewa nowych sąsiadów o przemoc i zbrodnię. Trudno jednak przekonać otoczenie do swoich spostrzeżeń, gdy jest się pod silnym wpływem leków i wina.

Książka zrobiła furorę i stała się bestsellerem. Jej siłą jest nastrój napięcia i tajemniczości. Narracja ze strony głównej bohaterki sprawia, że nie wiadomo na ile otaczająca ją rzeczywistość jest na prawdziwa, a na ile wytworem chorej wyobraźni. Zadanie adaptacyjne było więc wbrew pozorom karkołomne. I widać to w wersji filmowej. Co prawda udaje się utrzymać nastrój tajemniczości, ale w porównaniu do książki fabuła jest spłaszczona. Szczególnie postacie drugoplanowe nie znajdują swojego miejsca. Na plus na pewno śnieżnobiały kotek.

Do filmu zaangażowano zacną obsadę. Która jednak mocno rozczarowuje. Może świadomość produkcji skazanej na seanse domowe na Netflixie źle wpłynęła na motywacje? Widoczne jest jednak, że z cała produkcją było nie po drodze twórcom. Czy to ograniczenia budżetowe, czy też problemy ery pandemii, czy może przerzucanie scenariusza pomiędzy producentami jak gorącego ziemniaka, spowodowały że „z dużej chmury mały deszcz”. A przecież na podobnych motywach znani reżyserzy potrafili tworzyć wielkie arcydzieła, do których zresztą ta produkcja bezpretensjonalnie się kilka razy odwołuje. Widać sprawną rękę montażową, kilka ciekawych pomysłów scenograficznych (retrospekcja z samochodem w śniegu), ale niestety film podzieli los innych produkcji netflixowych. Zostanie zapomniany chwilę po seansie.

Plusy:

+ napięcie

+ montaż

+ tajemniczość

+ oświetlenie

+ klaustrofobiczny klimat

+ obsada

Minusy:

- spłycone w porównaniu do oryginału

- rozczarowująca postawa znamienitych aktorów

- zbyt sensacyjny finał

- netflixowa dystrybucja