Wieczór Krótkich Gier - Plac Zabaw nad Wisłą
15-08-2018
Tym razem spektakl improwizowany, oparty na znanej i lubianej konwencji krótkich gierek, przebiegał pod hasłem „Paweł się śpieszy” – chodziło o realizatora-dźwiękowca. Rozpoczęło się więc punktualnie o godz. 19.00 i trwało ledwie 50 minut. Ale to spokojnie wystarczyło, żeby rozbawić do łez publikę, licznie zresztą zgromadzoną (o leżaku to można było co najwyżej pomarzyć), możliwe że przybyłej z dopiero co zakończonej, hucznej (też można powiedzieć, że w dużej mierze improwizowanej) defilady z okazji Dnia Wojska Polskiego.
Piątka improwizatorów, w tym moja ulubiona, z uwagi na częste wpuszczanie za darmochę do Komediowego, Agnieszka. Właśnie ona poprowadził rozgrzewkę, ostatnio popularną, której sensu nie rozumiem, czyli chałas-szałas (podobno pochodzi z Wrocławia). Nie było na szczęście masażu.
Na pierwszy ogień poszło „coś innego”, a inspiracją była wizyta u teściowej. Kilka fajnych pomysłów i dobre aktorstwo postawiło wysoko poprzeczkę. A następnie „same pytania” – tutaj wyszło trochę słabiej. Fajny był wywiad z dwugłowym naukowcem ornitologiem, który napisał książkę o swojej słabości do alkoholu. Znakomicie wyszły style – może dlatego że inspiracją była para sublokatorów: Gargamel i Sherlock Holmes (Jarosław nie przechodzi, bo mam bana). Zwieńczeniem były najgorsze zawody, i tutaj publika dała ciekawe inspiracje: papieża i laryngologa. Było mocno erotycznie, także w wykonaniu Agnieszki.
Występ urozmaiciła mała dziewczynka, która odrobinę przeszkadzała, ale dała dobrą inspirację do „styli” – bajkę, z którą improwizatorzy sobie nie poradzili.
Marlena - ArtPark Frascati
13-08-2018
Sierpniowy ArtPark czyli letni, kulturalny fenomen Warszawy. Tłumy ludzi, większość w podeszłym wieku, którzy jeszcze długo po spektaklu tańcują nie przejmując się prześmiewczymi spojrzeniami. Niestety ta popularność ma swoje wady: na godzinę przed spektaklem trudno o miejsce, a czasami wręcz dochodzi do awantur – bo ktoś komuś zasłania. W tym roku postawiono zdecydowanie na repertuar muzyczny, bo też takie jest zapotrzebowanie. Odbywa się to kosztem propozycji teatralno-kabaretowych. Jedynym ciekawym dla teatromana punktem był więc poniedziałkowy (trzynastego!) recital o życiu i twórczości Marleny Dietrich.
Trzeba przyznać, że to znakomite przedstawienie (musimy poprawić to wizytą w Teatrze Polskim, gdzie grane jest w normalnym repertuarze). Konwencja klasyczna: czytana biografia i ciekawostki z życia pomiędzy interpretacjami, często polskimi, najlepszych piosenek artystki. Można było się dowiedzieć wielu faktów (wyjazd z Niemiec, kariera w USA, romanse, zaangażowanie w okresie wojennym), ale także mało znanych ciekawostek: kulinarne zdolności Marleny (przepis na jajecznicę z dużą dawką masła), czy chociażby zafascynowanie Zbigniewem Cybulskim. Czytał te informacje z całkiem dobrym skutkiem Dariusz Kordek, za którym tak średnio przepadamy, ale tutaj wypadł lepiej niż poprawnie.
Klasą dla siebie była jednak Izabella Bukowska-Chądzyńska, która w sposób wprost niezwykły odtworzyła słynną Marlenę. Do tego wspaniałe wręcz kreacje, które naprędce Pani Iza zmieniała w "czytanych" przerwach.
Jedyna wada to krótki czas trwania – niepełna godzina. No i te starsze baby awanturujące się o każdego widza, który na chwilę zasłaniał im widok. Nie dla nas (na szczęście – jeszcze) ten podstarzały wiekowo ArtPark. Ale spektakl Izabeli Bukowskiej-Chądzyńskiej wspaniały.
Casting. Poczekalnia - Pomost 511
07-08-2018
Pomysł z teatrem nad Wisłą przy Pomoście 511 powoli zaczyna być ofiarą własnego sukcesu. Już na godzinę przed spektaklem nie ma wolnych leżaków, za wyjątkiem tych zarezerwowanych, ludzie czekają siedząc na twardych schodach, albo stojąc. Rozumiemy teatr letni, ale jednak odbiór przedstawienia w takich warunkach jest utrudniony, a człowiek bardziej czeka aż się skończy żeby rozprostować kości, niż chłonie wysiłki aktorów. Może dlatego ocena tego komediodramatu na dwóch aktorów będzie mierna, a może to po prostu słabe przedstawienie?
Dwóch starych przyjaciół z dzieciństwa spotyka się po latach w poczekalni przed castingiem. Obaj są nie spełnionymi aktorami. W dodatku powodem zerwania kontaktu było poderwanie zony przyjaciela. Jest więc okazja do wzajemnych pretensji i docinek oraz opowiadań o nieudanej karierze.
Utrzymane jest to co prawda w konwencji komediowej, ale dobrych żartów jak na lekarstwo. Aktorsko też jest przeciętnie, może … faktycznie kiepscy z nich aktorzy. Sebastian Cybulski i Andrzej Popiel nie bardzo jak na razie mają się czym pochwalić. Ludziom też chyba się nie specjalnie podobało, bo dość dużo ludzi wyszło, nawet tych którzy siedzieli na wygodnych leżakach. Na pewno było za długie, miało przestoje i brakowało spójności scenariuszowej. Kilka razy udało się ożywić spektakl dzięki nawiązaniom do miejsca, czyli bliskości Wisły. Potencjał więc był, ale nie został wykorzystany.
Spektakl ten zadebiutował na scenie SPATIF na Al. Ujazdowskich, ma słabą reklamę, więc to była dobra okazja do promocji, ale chyba nie do końca się udało.
Zdjęcie z facebooka, na górze schodków można nas odnaleźć (lekko załamanych poziomem spektaklu).
Buchwald/Buchwald - Prochownia Żoliborz
06-08-2018
W sumie – poniedziałek pełen nowości.
Przede wszystkim nowe miejsce na letniej kulturalnej mapie Warszawy. Prochownia Żoliborz zlokalizowana w parku rozciągającym się od Placu Wilsona jest bardzo aktywna w okresie letnim. Oczywiście jest tam knajpa w uroczym zakątku tuż przy zabytkowych murach, a do tego liczne imprezy plenerowe: filmy, pokazy teatralne i pewnie jeszcze inne aktywności. Podjęli także współpracę z Klubem Komediowym – słusznie, bo improwizacja bardzo pasuje do takiego klimatu. W ramach tego trafiłem na poniedziałkowy (najlepszy dzień na takie imprezy, gdy nieliczne wakacyjne teatry i tak nic nie grają) spektakl Buchwald/Buchwald.
Maciej Buchwald to znany improwizator kojarzony głównie z grupą Klancyk (chyba prekursorem improwizacji w Warszawie). Ale formuła spektaklu zupełnie specyficzna, ponieważ wykonawca występuje na scenie sam, co jest bardzo rzadko spotykane w improwizacji. W zasadzie bardziej na moje oko podpada to pod stand-up, ale jak twórca twierdzi że to improwizacja to nie sposób z nim polemizować.
Przyjęta konwencja wymusza więc konieczność ciągłej interakcji z publicznością, no bo nie ma tutaj czasu na przestój, a uwagę i tak skupia się na samotnym wykonawcy. Nic lepiej do tego nie nastraja niż plenerowy klimat: alkohol w ręku tych wszystkich którzy nie uczestniczą w akcji sto dni trzeźwości na stulecie niepodległości, młodość wśród publiczności, plus kobiece uroki. Buchwald wykorzystał to znakomicie, ale należy tez podkreślić świetną formę publiki, której teksty momentami powalały bardziej niż skecz artysty (mocne słowo – Buchwald może popaść w samozachwyt).
No więc przechodząc już do konkretów – występ polega na wymyślaniu przez publiczność fikcyjnych osób: imię, wiek, zawód, charakter, hobby, które później Buchwald odtwarza. To co ludzie wymyślali to kosmos, Maciej miał dużo roboty z odpowiednią selekcją, aby jeszcze przy tym nie zadławić się ze śmiechu. Ale widać, że ma z tym doświadczenie. Gorzej byłoby z „nieruchawą” publicznością.
Na pierwszy ogień poszła woda – jakież miłe nawiązanie do naszego portalu. Bohaterem został bowiem 40-letni wielorybnik, jak ustalono hodowca tychże zwierząt, z wodowstrętem i zamiłowaniem do zbierania cytatów. Ten trudny orzech do zgryzienia Buchwald rozwiązał opowiadając jak doszło do założenia hodowli: budowla hotelu pod Białymstokiem i przejazd złodziej wielorybów zapewnił hodowcy odpowiednie nasienie.
Druga inspiracja to starsza kobieta – wulkanizator, poszukująca miłości. Inspiracji do gumy było co nie miara („nie pęka”). Buchwald wydumał, że kobieta ma niezwykłe zdolności do wydychania tlenu. Interesująca była również geneza wynalazku opony: XIV wiek, przypadkowe połknięcie koła przez węża.
Trzecia postać okazała się hitem wieczora. Włoski dresiarz sprzedający kwiaty pod cmentarzem. Urodzony optymista, raper, łowca damskich serc. Nawet po spektaklu ludzie wychodząc jednomyślnie wskazywali, że to była ich ulubiona postać.
Na zakończenie Jessica robiąca w wieku 22 lat (!!!) doktorat z fizyki. Cyniczna miłośniczka dyskotek. Typowa blachara, karierowiczka. Miała rozwiązania, oparte na fizyce, na wszystkie problemy: przeciąg, nie domykające się drzwi, sprawy sercowe, upadek po pijaku. Buchwald tutaj wykazał się znakomitymi umiejętnościami aktorskimi.
Na zakończenie publiczność wymyśla problem do rozwiązania, a Buchwald wchodząc w każdą wymyśloną postać znajduje rozwiązanie. Dziewczyna z publiki wymyśliła kwestię jak złożyć prześcieradło z gumką. Najlepiej chyba poradziła sobie przyszła doktor fizyki prezentując absurdalne wzory i gubiąc się w jednostkach.
Niecała godzinka, ale intensywnie skupiona na jednym wykonawcy. Dużo śmiechu. Pokaz inwencji i dobrego aktorstwa. Świetny występ, chyba nie było osoby niezadowolonej w występu Buchwalda.
Na koniec łyżka dziegciu w beczce miodu, nie zapewniono bowiem wystarczającej liczby leżaków. Korona mi z głowy nie spadła, że sobie godzinkę postałem, ale słabo słyszałem te wszystkie, kluczowe dla spektaklu, hasła z publiczności. Z drugiej strony tylko się cieszyć z takiego zainteresowania improwizacją.
Musical Improwizowany - Plac Zabaw nad Wisłą
25-07-2018
Lato, a więc Klub Komediowy wychodzi z podziemi i wyrusza nad Wisłę. Budowanie bulwarów akurat kończy się na lokalizacji klubu Plac Zabaw nad Wisłą – więc to stałe miejsce kulturowych letnich wydarzeń w dalszym ciągu istnieje, pewnie po zrobieniu bulwarów może być problem. Nie znika natomiast złośliwość warunków atmosferycznych i wiele lipcowych wydarzeń trzeba było odwoływać. Na szczęście pod koniec lipca pogoda przegina w drugą stronę: o deszczu nie ma mowy (chociaż burza to by się przydała), jest upał i masa owadów od wody.
Tłumy. Już pół godziny przed rozpoczęciem nie ma leżaków, a nawet o niewygodne krzesła trudno. Ludzie prawie siedzą sobie na głowie. Na widowni zresztą wiele znajomych twarzy związanych z Klubem i innymi warszawskimi scenami improwizatorskimi.
Lekka obsuwa spowodowana kwestiami technicznymi, w końcu dużo śpiewania, więc trzeba również zadbać o dobrą słyszalność.
I zaczynamy krótką rozgrzewką: najpierw trochę "siary" dla pani która akurat przyszła, potem szałas-hałas, i powtarzanie klaskania. Na szczęście nie było tego głupiego masażu, zresztą przy takim tłumie powstałby niezły chaos.
Czas na inspirację Wybrane zostaje „Szwagier zostaje sam w domu”. Wiadomo – okres wakacyjny, a w dodatku nawiązanie do kultowego, świątecznego filmu. Na scenie pięciu improwizatorów i urocza blondynka, czyli Joasia Kucharczyk na klawiszach (które jej się trochę zaczęły rozjeżdżać pod koniec spektaklu).
Motywem staje się sprzedaż kota przez serwis Allegro, co powoduje spiralę wydarzeń. Kot nie ma zęba i staje się sensacją handlową, w licytacjach osiągając niebotyczne ceny. Pierwotny właściciel strofowany przez swoją partnerkę wyrusza do siedziby Allegro, żeby anulować transakcję. Okazuje się że serwis ogarnia jedna, chciwa kobieta, a całe Allegro to domek na działce. Pojawia się również motyw 30 urodzin, na których nikogo nie zaproszono i dziewczyny muszą je same spędzać. W końcu pojawia się także szwagier z inspiracji, który po wyjeździe żony do Ciechocinka (jak się okazuje do kochanka) chce spokojnie, na luzie przygotować kisiel, ale sąsiedzi wyciągają go na imprezę, której efektem jest zakup wspomnianego kot za 45 tys. zł (spoiler uzasadniony, bo to pierwszy i ostatni pokaz – jak to przy improwizacji).
Trochę trwało nim się improwizatorzy rozkręcili i złapali fazę, ale im dłużej tym lepiej to wychodziło. Publiczność w każdym razie dobrze się bawiła. Spektakl zmieścił się w trakcie godzinki.
Na zakończenie grupa jeszcze się pochwaliła zaproszeniem na 10. Festiwal Musicali Improwizowanych w Nowym Jorku, przy okazji zbierając dobrowolne datki na finansowanie wyjazdu. Ludzie chętnie wrzucali nawet „papierki”.
Dzieci Rewolucji - Teatr Ósmego Dnia
24-06-2018
Mocno spóźniony, ale opromieniony awansem w Barcicach dotarłem na Agrykolę. A ludzie jacyś smutni, chyba oglądali Polska-Kolumbia, zamiast Barciczanka-Hutnik.
Gosi, który dotarła od początku twierdzi, ze opuściłem najbardziej efektowny fragment, ale i tak widać było wielki rozmach.
Teatr Ósmego Dnia to legenda poznańskiego teatru, mocno zaangażowana w projekty polityczne. Nawiązują więc do historycznych wydarzeń odnosząc je do współczesnych kwestii uchodźców, konfliktów zbrojnych, sporów społeczno-politycznych. Forma w jakiej to przekazują robi ogromne wrażenie, nawet jeżeli można mieć wątpliwości, co do słuszności przekazu.
Mewa - Teatr Woskresinnia
23-06-2018
To co jest najbardziej irytujące w tak fajnym festiwalu jak Sztuka Ulicy to upychanie spektakli. Nie ma fizycznej możliwości przetransportowania się z Rynku Nowego Miasta na Metro Słodowiec w kilka minut. A jeszcze Teatr Akt skończył po 21. Dotarliśmy więc spóźnieni 40 minut, a i tak jeszcze sporo obejrzeliśmy.
Zrobić spektakl uliczny na podstawie Czechowa nie było pewnie zadaniem łatwym, ale Ukraińcy dali radę. Przedstawienie było efektowne, zarówno pod względem fabuły, kostiumów, jak i „efektów specjalnych”. Na kompleksową ocenę jednak się nie zdobędziemy, bo nawet nie wiemy ile nam umknęło, a dzień później nie mogliśmy iść.
Kalos Kagathos - Teatr Akt
23-06-2018
Weekend ze sztuką ulicy – to oczywiście przelotne opady deszczu i ochłodzenie. Na szczęście na godzinkę przestało i udało się zaprezentować fascynujący spektakl, który jak ulał pasował do klimatu trwającego mundialu.
Była więc wielka piłka, były „piłkarzyki”, było kopanie płonącej piłki, były nawet seksowne panie lekarki biegnące do kontuzjowanego zawodnika. Wiele ciekawych pomysłów, dużo dymu, pirotechniki, kolorowych strojów.
Spektakl zrealizowany przez warszawski Teatr Akt powstał jeszcze na polskie EURO 2012 (premiera w grudniu 2011), ale jak widać jest ponadczasowy.
Jedyny minus to 15 minut spóźnienia – jak się cały dzień czeka na spektakl to chyba można rozpocząć punktualnie.
Wspomnienia dawnych dni – Petersburski & Fogg
22-08-2017
Kultowe polskie piosenki: „Tango Milonga”, „Ta ostatnia niedziela”, „Ja nie mam co na siebie włożyć”, „Taki ze mnie zimny drań”, w moim zdaniem trochę przekombinowanych aranżacjach. Ale takie przebije zawsze się wybronią.
Atutem koncertu były opowieści o Petersbusrkim i Foggu, ich aktywności w czasie wojny (Armia Andersa, Powstanie), czy też wiele ciekawostek z życia (Brazylia, ojciec w wieku 71 lat!!! – wszystko przede mną). Sympatyczny wieczór – idealnie pasujący do ArtParku (średnia wieku powyżej emerytalnego).
Wieczór z Armenią
16-08-2017
Różnorodny, pomysłowy program ukazujący kulturę i historię Armenii. Zawierał dużo ciekawostek, slajdy, filmiki, wizytę notabli, a przede wszystkim muzykę. Wizyta na meczy w Erewaniu 10 lat temu dodatkowo pobudziła moje zainteresowanie tematem.
Prowadząca rozpoczęła opowieścią o historii tego pierwszego kraju, który przyjął religię chrześcijańską. Już z tym wydarzeniem wiąże się ciekawa historia o królu, który został uleczony przez uwięzionego Świętego Grzegorza. Armenia to również wiele związków z Polską: ormianie brali udział w odsieczy Wiednia, a nawet w bitwie pod Grunwaldem. Wielokrotnie stanowili pierwszą zaporę dla Tatarów i innych agresywnie nastawionych ludów Azjatyckich.
Armenia to również tragiczna historia ludobójstwa z początku XX wieku, gdy Turcy, którzy do dziś się do tej zbrodni nie przyznają, wymordowali w ramach planu eksterminacji po może nawet do 2 mln osób. Jak widać historia eksterminacji ludności jednej narodowości nie została wymyślona przez faszyzm, o czym wielu zapomina.
Pani, która o tych ciekawych rzeczach opowiadała może była trochę nieskładna, ale jak zaśpiewała ludową piosenkę Ormian to się okazało że muzycznie jest znakomita.
Następnie dużo było opowieści o instrumencie, z którego Armenia słynie, czyli duduka. Następnie o chlebie lawasz i sposobie jego wytwarzania. Pewnie jedliśmy to w Erewaniu, ale zamiast chłonąć kulturę to koncentrowaliśmy się na chlaniu i meczu Reprezentacji (oraz miejskich saturatorach i bezpańskich psach). Przy okazji tego wydarzenia rozłożyła się kuchnia armeńska i można było spróbować przysmaków, chociaż ceny do niskich nie należały.
W trakcie tych opowiadań na widowni pojawił się ambasador Armenii, który przemówił bardzo dobra polszczyzną. W tym roku Ormianie w Polsce obchodzą rocznicę swojej bytności, stąd też pomysł zorganizowania tej imprezy.
Następnie był prawdziwy hit, czyli występ znakomitego śpiewaka, który jest związany z Górnym Karabachem (rejon, o który Ormianie toczą boje z Azerami).
Przypuszczam, że wieczór trwał do później nocy, bo po 2 godzinach dopiero się rozkręcał, i mocno żałuje że poleciałem na inne wydarzenie kulturalne.
Zdjęcie Dominika Kotowskiego dla SDK.
Górale na Saharze, Nomadzi w Beskidach
13-08-2017
Wpadłem tylko na chwilę, żeby zobaczyć co to jest. Muzyka ludowa. Bardziej interesowali mnie górale (cóż – dzieciństwo), ale akurat na tych początkowych utworach dominowali Nomadzi.
Nie jestem fachowcem od muzyki ludowej, ale pewnie było sympatycznie.
Frekwencja, mimo niedzieli w środku długiego weekendu, jak zwykle znakomita, przy wysokiej średniej wieku. Fenomenem jest ten ArtPark …
Rodzina Dolewawinowiczów
11-08-2017
Szacunek już za samą nazwę rodu. Ciekawe czy gustują w polewaniu wina. Dużo o sobie mówili, że mają korzenie z Indii, że w Polsce pokochali Radom (jakoś nie wzbudziło to entuzjazmu publiczności, którą jednak wyjątkowo jak na Warszawę stanowią w miarę rodowici mieszkańcy stolicy).
Muzyka cygańska i w połowie koncertu, jak wychodziłem na mecz Legii, już część publiki zaczynało podrygiwać. Zapewne więc zgodnie z ArtParkowską tradycją skończyło się na zbiorowych tańcach.
Jazz Combo Volta
09-08-2017
Sympatyczny koncert instrumentalno-wokalny. Zespół związany z organizatorem, czyli Śródmiejskim Domem Kultury (jeszcze raz dla nich szacunek za taki sukces frekwencyjny Art Parku).
W pierwszej części klasyka jazzowej muzyki amerykańskie (głównie Ella Fitzgerald), w drugiej trochę polskich motywów. Na deser losowanie nagród.
Elżbieta Adamiak
07-08-2017
Pewnie to obciach, ale wizyta Pani Elżbiety w ogrodach Frascatii podczas cyklu ArtParku była moją pierwszą stycznością z artystką.
Oczywiście, jak przystało na fenomen tej imprezy, tłumy niemożebne. Raz że to była inauguracja, dwa że wszyscy poza mną wcześniej wiedzieli jakie cudowne są występy Adamiak. Nie tylko pod względem muzycznym, bo artystka ma osobliwe poczucie humory i takie gadane, że z zapowiedzi piosenek można by wydzielić osobny występ.
Zdjęcie Dominika Kotowskiego dla Śródmiejskiego Domu Kultury.
Frances
25-07-2017
Niezwykle trudny, wymagający i odważny monodram. Marzenie i dzieło życia młodej aktorki – Małgorzaty Kowalskiej. Spektakl był wystawiany kilka razy w warszawskim SOHO i tam udało mi się na niego trafić.
Pomysł prezentacji w plenerze wydawał się iście szatański – Pani Małgosia występuje w nim mocno roznegliżowana (w SOHO półnago), jest wulgarna, wyzywająca, dużo jest materiałów wideo, część akcji rozgrywa się wręcz na podłodze – to nie sprzyja przyciągnięciu wakacyjnej widowni.
Faktycznie było trochę mniej ludzi, niż w oblegane wtorkowe wieczory teatralne na Pomoście 511, kilka osób wyszło, ale ludzie jednak wciągnęli się w tą historię, która zafascynowała aktorkę. A Pani Małgorzata po raz kolejny udowodniła swój niesamowity zapał do prezentacji tego monodramu. Szacunek!
Carmen Funebre
24-06-2017
Porażający spektakl.
Sztuka Ulicy to nie tylko zabawa, cyrkowanie, przebieranie.
Teatr Biuro Podróży pokazuje że można też poruszać tematy drastyczne - okrucieństwa wojny.
Przedstawienie powstałe w okresie wojny na Bałkanach, równie dobrze można odnosić do faszyzmu, a także współczesnych konfliktów zbrojnych.
Znakomite pomysły i mroczna, niepokojąca muzyka.
Wbija w ulicę.
Piwnica pod Baranami
11-09-2016
Darmowy, ponad trzygodzinny koncert w wyepłnionym do ostatniego miejsca, uroczym Amfiteatrze Bemowo.
Dużo występów muzycznych, ale bardzo urozmaiconych: piosenka śpiewana, jazz, fortepian, trąbka.
Kilka występów typowo kabaretowych (Stańczyk, Awdiejew). A nawet najgorszy iluzjonista świata.
Cały czas żywe wspomnienia Piotra Skrzyneckiego.
Jako Krakus, który nigdy nie był w Piwnicy byłem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście występ mocno antyrządowy, ale co im to teraz da?
Serce Polski
10-09-2016
W tym roku po wielu perturbacjach Sztuka Ulicy dopiero we wrześniu i tylko trzy dni, w dwóch lokalziacjach: Park Szczęśliwicki i Rynek Nowego Miasta.
Ale za to dopisała pogoda.
Niestety udało się tylko dwa przedstawienia obejrzeć, bo w piątek zmogłą choroba, a w niedzielę inne zajęcia (Amp Futbol Cup i Piwnica pod Baranami).
Serce Polski to przedstawienie kabaretowe.
Bardzo udane.
Łojdyrydy - Pijana Sypialnia
01-09-2016
Plaża przy Poniatowskim
1 września.
Teatr Sypialnia po wakacyjnym tournée.
Nawet w Krakowie zostali przyjęcie entuzjastycznie.
Ogólnie sympatyczny, wesoły i dynamiczny spektakl.
Nie podabała mi się tylko jedna rzecz: mieszanie tragedii narodowych z żartami. Ale traktuje to jako wypadek przy pracy. Bo Pijana Sypialnia raczej zna umiar w swoich prześmiewczych spektaklach.
Przez ten objazd Polski prawie nie grali w Warszawie. Inna sprawa, że jak nawet nie mają gdzie grać ... A zainteresowanie publiczności jest.
Porodówka
16-08-2016
Przedpremierowy pokaz spektaklu Teatru XL - zawsze chętnie goszczącego na wtorkowych teatrach leżakowych przy Pomoście 511.
Ciekawe przedstawienie, trochę śmieszne, ale i trochę poważne. Chyba jeszcze lekko niedopracowane, i odrobinę za długie jak na co raz bardziej chłodne wieczory.
Czas Wilka
12-08-2016
Pomysłowe, dobrze zrealizowane i nie głupie przedstawienia.
Szczudła, ogień, walki.
Rywalizacja człowieka z naturą. Codzienne życie. Rozpacz, ból, zemsta, nienawiść.
Nowe miejsce: spektakl pod Arkadami Kubickiego. Raczej skromne zainteresowanie. Bardziej by pasowąl na Sztukę Ulicy (ale jak wiadomo z tym festiwalem były nie małe problemy w 2016 roku).
Legendy warszawskie
07-08-2016
Nigdy tam nie byłem. Bo nigdy tam nic się nie działo. Nawet kina plenerowego nie ma. A szkoda bo to dla mnie świetna lokalizacja.
Park Sielecki.
Zaparkowałem za daleko i musiałem drałować, a przy samym miejscu spektaklu jest parking. Frycowe.
Zrezygnowałem z RIO i generalnie nie narzekałem, bo przedstawienie było bardzo sympatyczne.
Trzy warszawskie legendy w trochę zmienionej formie.
Dobry kontakt z publicznością.
Skromna scenografia w postaci namalowanego tła do każdej legendy.
Miła, plenerowa atmosfera.
Odpowiedni krótki czas: po 15 minut na każdą legendę.
Zespół aktorski jest związany z pobliskim Teatrem Baza - mają dobre podejście do dzieci i powinni rozwijać tą działalność także u siebie, w rzadko odwiedzanym przez Warszawiaków miejscu na Podchorążych.
Konstytucja dla Europy 1831
08-07-2016
Trochę skichałem, bo nie wiedziałem że to będzie taki na poważnie spektakl. Przyjechałem więc spóźniony od strony Zamku Ujazdowskiego i całość obserwowałem z góry, ze słabą słyszalnością.
Tym czasem przedstawienie było naprawdę imponujące, chociaż może nie do końca spójne z moim postrzeganiem europejskości. Twórcy trochę momentami odjechali, szczególnie puszczając wybiórcze słowa Jana Pawła II. No ale broniący Unii Europejskiej w obecnych czasach jak tonący – brzytwy się chwyta.
Co by jednak nie narzekać to dwugodzinny spektakl, z efektami, sztucznymi ogniami, końmi i gigantyczną flagą na całej długości schodów był niewątpliwie wydarzeniem kulturalnym weekendu w Warszawie.
Flamenco namiętnie
05-02-2023
Leżaczki przy Pomoście 511 znowu zapełniły się do ostatniego miejsca. Tłum obserwował żywe przedstawienie w reżyserii Jandy, które jest grane w Och-Teatrze, ale chyba najlepiej wychodzi w plenerze (wcześniej było na Placu Konstytucji, ale w tym roku jak wiadomo Pani Janda obraziła się na rzeczywistość i zaniechała tej akcji). Wokalistkę Magdę Navarette znamy z występu w Teatrze Studio TUTAJ
Świetnie wypada tancerka. A już najlepiej kostiumy. Dobra zabawa w rytmie iberyjskim.