top of page

DEUS EX RUNNING MACHINA

Studium Teatralne / Lubelska

Studium Teatralne to niszowe miejsce na teatralnej mapie Warszawy, mieszczące się pod tym samym adresem (ale nie do końca w tym samym miejscu), co Komuna/Warszawa. Czyli warszawska Praga, obskurna kamienica, brudne podwórko, ryzykowne miejsce do zaparkowania. Po wejściu do czegoś na kształt mieszkania oczekiwanie aż inspicjent prowadzi do właściwego miejsca spektaklu. A jest nim duże pomieszczenie z kilkoma kolumnami, pozbawione scenografii.

Światło pada na aktorkę. Biegnie ona po rumowej bieżni. Zrzuca szlafrok ukazując widzom swoje nagie, wychudzone, z małym biustem – kobiece ciało. Widzów, którzy nie mają ustalonych miejsc – mogą się swobodnie przemieszczać. Na jednej ze ścian wywieszony ekran, na którym pojawia się obraz z kamery na kobietę, a także inne animacje typu: jakieś postacie, głowy, figury. Z głośnika wydobywa się trudny do zidentyfikowania tekst, powtarzający się, opowiadający o zdarzeniach z przeszłości. Kobieta przez długi okres biegnie, ale w pewnym momencie zmienia miejsce, przenosi bieżnię. Wykorzystuje również rekwizyty, wstępnie mało dostrzegalne: suknię ślubną, materac, butelkę wina.

Nadludzki wysiłek fizyczny, odwaga w obnażaniu swojego ciała. To budzi wielki respekt. Osobisty performance, chociaż określenie „spektakl teatralny” także jest tutaj na miejscu, aktorki Magdy Tuka. Można go na wiele sposobów interpretować: nawet jak kolejne etapy życia (młodość, małżeństwo, frustracja, odchodzenie). Są sceny niezwykle ekspresyjne, są momenty wyciszenia. To, że widz może sam wybrać miejsce i bliskość kontaktu z artystką jeszcze bardziej podkreśla indywidualność odbioru tego rodzaju wydarzenia. Dla jednym będzie to trudny do zrozumienia eksperyment, dla innych przeżycie teatralne. W każdym razie samej artystce należą się wyjątkowe wyrazy uznania.

 

Dla takich spektakli warto szukać różnych przedsięwzięć, nawet mocno odbiegających od tradycyjnego teatru. Nawet w takich miejscach jak Lubelska 30/32. Na pewno na dłużej zapadnie w pamięć, niż kolejna farsa, czy lekka komedia.

Powierzchnie gładkie

Potem-o-tem

Potem-o-tem to amatorska grupa funkcjonująca na warszawskiej scenie teatralnej od 2016 roku. Grają w kamienicy przy ulicy Brackiej. A więc lokalizacja w samym centrum miasta. Nie byłoby łatwo trafić, ale droga jest bardzo dobrze wytłumaczona i oznakowana. Po wejściu w bramę i przejściu podwórka (obok śmietnika), wchodzi się na piętro do stosunkowo obskurnego mieszkania złożonego z kilku pomieszczeń. Bilety nie są tanie: 50 zł. Przeliczając jednak na widownię - maksymalnie 40 osób, wcale nie daje zawrotnej sumy. A jak się okaże spektakl wymagał sporych nakładów finansowych.

Powierzchnie gładkie” to piąty spektakl tej grupy, a więc całkiem niezły wynik jak na dwa lata działalności. Rozpoczyna się w wąskim korytarzu, gdzie po kilku przeciętnych żartach („spektakl zacznie się z 20-minutowym opóźnieniem …. żartowałem” – a i tak się zaczął kilka minut po czasie) ścieśnieni widzowie wprowadzani są w nastrój spektaklu, w którym istotny jest czynny udział publiczności. Pierwszym zadaniem jest wybór drzwi wejścia (w postaci czarnej kotary) – jedne są dla widzów w związku, drugie dla singli. Po przejściu okazuje się, że nie ma większego znaczenia, bo i tak prowadzą na tę samą widownię. Dobrze wiec wybrać szybciej, nawet jak ktoś ma dylematy, bo w pierwszym rzędzie widać dużo lepiej niż w drugim. Generalnie to w finale okazuje się, że ludzi w związkach jest dużo więcej - może to specyfika publiczności teatralnej. W każdym razie singli można było policzyć na placach jednej ręki, a i ci mogli oszukiwać.

Tematyka spektaklu odnosi się do kontaktów młodych (nie tylko) ludzi w internetowej sieci. Bohater ("Freewolny") - głównie paradujący w domowym szlafroku, zbanowany na jednej ze stron internetowych, próbuje odzyskać możliwość rozmowy z zapoznaną tam dziewczyną. Fabuła składa się głównie z poszukiwania rozwiązania poprzez różne połączenia multimedialne oraz z rozmów z innymi uczestnikami. Pojawia się nowa bohaterka Iza – nauczycielka polskiego (dlatego nick "Iza.Lecka") udająca informatyczkę, od której bohater oczekuje pomocy. W ramach, jakby retrospekcji, pojawiają się także rozmowy z utraconą dziewczyną ("Jestem.Tutaj.Pierwszy.Raz") ukrywająca twarz za króliczą maską. W realnym świecie pojawia się tylko kobieta traktowana przez bohatera jak kot. W scenariuszu wiele jest tutaj niedopowiedzeń i nierealności, ale sama fabuła trzyma się kupy i dopowiada charakterowi historii – ludzie tak wtopieni w świat Internetu sami tracą już poczucie rzeczywistości, nie do końca wiedząc co jest realne. Stąd także widzowie powinni być momentami skonfundowani. 

Siłą spektaklu są przede wszystkim dialogi – rozmowy internetowe wyglądają  bardzo wiarygodnie. Pisał to albo ktoś z realnym doświadczeniem, albo po wnikliwym „researchu”. 
Za scenografię robią zwykłe białe kwadratowe stoliki pod komputer z pionowymi szybami umożliwiającą zasłaniane. Są one przemieszczane tak aby dobrze oddać formę rozmowy bohaterów, a także aby służyć za ekran wyświetlanych filmików. Bardzo dużo jest bowiem efektów multimedialnych, i to naprawdę na bardzo wysokim technicznie poziomie. Widać, że jest to przemyślane, intrygujące i dopracowane. Współczesny teatr często przesadza z tymi rozwiązaniami, tutaj jednak tematyka uzasadnia ich użycie. Aktorzy sprawnie radzą sobie ze scenografią (widać co prawda namalowane znaczniki, ale to niezbędne żeby się zorientować), więc można odebrać pełnię tego co twórcy spektaklu chcą osiągnąć. 

Aktorzy spisują się bardzo dobrze, biorąc oczywiście poprawkę na amatorski charakter grupy. Zwraca uwagę wysoka dziewczyna, która ma co prawda najmniej do zagrania, wykorzystuje jednak w pełni swoje atuty (szczególnie długie nogi – nazywa się zresztą „Wysoka.Do.Nieba ”). Uwodzi wręcz erotyzmem w bardzo odważnej kreacji (właśnie dlatego lepiej siedzieć w pierwszym rzędzie). Pozostali aktorzy też świetnie się czują, szczególnie w wersjach dialogowych. Młodość i pewne doświadczenie internetowe zapewne tutaj się przydaje, bo słownictwo jest młodzieżowe, pasuje jednak do gry aktorów idealnie.

Już sam podstawowy spektakl jest ciekawy. Jednak to nie wszystko, bo od początku wdrażany jest program interakcji z widownią, czego początkiem jest wybór drogi wejścia, a końcem bardzo ciekawa sekwencja. „Zazwyczaj w teatrze się nudzę, więc chciałbym kogoś poznać” – mówi na początku aktor i wodzi widza wizją nawiązania nowej przyjaźni. Można więc będzie sobie zrobić zdjęcie z nieznajomym/nieznajomą, a nawet się pocałować – to już dla odważnych widzów. 

 

Spektakl "Powierzchnie gładkie" jest bardzo dobrze odbierany – można było usłyszeć pozytywne oceny już od wychodzących (grane były dwa spektakle pod rząd). Każdy kończy się owacją na stojąco – co w teatrze amatorskim nie jest zbyt częstym zjawiskiem. Dostał również nagrodę aktorską ZASP-u na festiwalu "Ale Aktor!”.

 

Warto więc odnaleźć w teatralnych repertuarach ten niszowy i raczej eksperymentalny spektakl. I warto śledzić dalsze losy grupy „Potem-o-tem”, bo jak wiadomo los takich zespołem do łatwych nie należy. W końcu trzeba z czegoś żyć, a pasja teatralna nie zawsze wystarcza na przetrwanie.

zdjęcie: Grzegorz Adach Junior z profilu facebookowego grupy Potem-o-tem
 

Konsolacja - Teatr ME/ST

Trzy siostry i zmarła matka artystka

Już samo miejsce jest nietypowe: Pałac na Foksal. Ostatni raz tam byłem na dyskotece. 17 lat temu. Wchodzi się przez restauracja, schodzi na dół (jak do kibla) i tam pierwsza niemiła niespodzianka - bilet aż po 60 zł. Zaproponowano mi miejsce przy stoliku. Głupi byłem, że nie wziąłem, bo okazało się że częstują ... zupą.

Spektakl zaczyna się od stypy. Trzy siostry opłakują matkę. Każda inna: niewierząca szefowa z korporacji, artystka i bogobojna.

Sama matka to też było niezłe ziółko: jakaś artystka. Typu Marina Abramovic.

Recenzja z WARSZAWA.PL TUTAJ

"Matka" - Teatr BAZA

Debiut w Teatrze BAZA

Po 20 latach łażenia po warszawskich teatrów okazało się że jest miejsce, w którym nigdy nie byłem. I to w dodatku w lokalizacji przy której mieszkałem kilka ładnych lat.


Baza przy ulicy Podchorążych – obok posterunku policji (bezpiecznie i jest gdzie zaparkować) to z pewnością miejsce klimatyczne, ale czy takie popularne to już mam wątpliwości. W każdym razie na spektakl Matka oprócz mojej skromnej osoby dotarło tylko 6 widzów (w tym zakonnica).


Mała duszna salka, niewygodne krzesła dla widzów (ale prawdziwy szacunek należy się aktorom, za granie w tych trudnych warunkach), to wyzwanie w obliczu 2 godzinnego spektaklu. Na szczęście trwało niewiele ponad 1,5 h. Witkiewicz jest moją teatralną piętą Achillesową więc nawet się nie zabieram do krytyki, bo nie rozumiem jego twórczości, i niech się inni zachwycają.


Spektakl w Bazie trochę ratuje aktorstwo (szczególnie drugoplanowe) i bardziej energetyczna końcówka, z ciekawym motywem lalki. Dobrze życzę temu miejscu, ale z ulgą przyjąłem koniec spektaklu. Muszę tam jednak jeszcze coś przetestować – pewnie już w kolejnym sezonie.

 

"Gramy o wszystko" - Teatr Krzesiwo

Młodzieżowe spotkania teatralne

Młodzieżowe Spotkania Teatralne. Kolejny świetny pomysł realizowany w Teatrze Studio. Ma jedną wadę – w środku tygodnia (środa), w godzinach pracy. Zaprezentowano pięć spektakli różnych grup teatralnych. Dotarłem jedynie na spotkanie po przedostatnim i na ostatni spektakl „Gramy o wszystko”.

 

Trochę organizacyjnie nie było idealnie. Za bardzo ścisnęli harmonogram, przez co ostatni spektakl miał już 30 minut opóźnienia. Młodzi aktorzy świetnie przedstawili w krótkim pokazie zmiany w Polsce od lat 70-tych do współcześnie. A wszystko połączone oglądaniem Reprezentacji Polski. Był Kazik Deyna, a teraz są mecze o honor.

Ale przedstawienie Teatru Krzesiwo to przede wszystkim rozważania o zmianach społecznościowych. Współcześnie mamy i inwigilację (pizzy nie trzeba nawet zamawiać, dostawca wie kiedy i jaka potrzebna) i terroryzm (zarówno prawicowy, jak i lewacki). Trochę gorzej wyszła parodia wywiadów politycznych z niepotrzebnym nawiązaniem do dwóch skrajnych polityków z obu stron.

Ale ogólnie przedstawienie jest świetnie zrealizowane, dobrze zagrane i ma swój pomysł na teatr. Całośc można obejrzeć również w internecie. Ale z inną obsadą.

Szokiem dla mnie było odkrycie na spotkaniu po spektaklu, że aktorzy są niepełnosprawni i mają problem ze wzrokiem. Tym większy podziw dla ich aktorstwa: przedstawienie jest bardzo dynamiczne i wymagało dobrej orientacji na scenie.

 

Szczerze żałuję, że nie mogłem obejrzeć wszystkich przedstawień cyklu, ale trochę niezręcznie brać urlop na taki przegląd.

"Promieniowanie" - Teatr Mazowiecki

Genialna Ewa Wencel

Ewa Wencel wybiła się na genialność w tej świetnie pomyślanym, napisanym, przedstawionym monodramie. W dodatku można się dowiedzieć tyle nowego o Skłodowskiej-Curie. Świetny spektakl, nawet się zastanawiałem nad włączeniem go najlepszej dziesiątki.

 

RECENZJA – z pomocą rzadko udzielającej się na naszym blogu Wody.

"Burza" - Teatr SOHO

Szekspir w fabryce

Szekspir nie do strawienia jest dla mnie i basta!

 

Ale przedstawienie w fabrycznej scenerii Teatru Soho momentami mnie zachwyciło. Kameralna scenografia, jedynie piątka aktorów, czyli mocne zredukowanie tej w sumie obecnie już bardziej filmowej sztuki. I właśnie dzięki aktorom, teksty Szekspira lepiej wchodzą do głowy, a akurat w tej sztuce są wyjątkowo ponadczasowe (Burzę Szekspir napisał pod koniec swojego życia, i to niedoceniane wówczas dzieło, zawiera wiele bardzo ciekawych przemyśleń tego wybitnego gościa).

 

Świetny jest Talar jako Prospero, dobrze gra jego córkę Gorodeckaja (na zmianę z Pawłowską), ale chyba najlepszy jest Ariel - Bartłomiej Bobrowski (na zmianę z Bartoszem Mazurem).

 

Oczywiście skoncentrować się na całe przedstawienie jest trudno, jak to u Szekspira, ale dawno nie wyniosłem tak wiele z adaptacji jego pióra.

 

Dłuższa RECENZJA ze zdjęciami.

 

Prawdziwy szok to jednak Mińska 25. Nie byłem tam kilka lat i nie mogłem uwierzyć jak to wszystko zgrabnie tam powstaje. Zachowany klimat fabryczny, ale są i knajpy i klubu i restauracje, i powstały nawet wyśmiewane kiedyś przeze mnie pomysły na lofty. Szacun.

Please reload

bottom of page