top of page

16. Tydzień Kina Hiszpańskiego

Dominacja komedii

April 07, 2016

Tydzień Kina Hiszpańskiego to mocna mieszanka gatunkowa. Są zarówno produkcje kasowe, komedyjki (czasami mądre, ale często głupawe), filmy nagradzane na festiwalach, sensacje i thrillery, jak i kino minimalistyczne (czytaj „ambitne”).

 

Szesnasty Tydzień Kina Hiszpańskiego obejmował 14 produkcji w tym ubiegłoroczny hit „Jak zostałem Baskiem”. Seanse w Muranowie i Lunie. Tylko po 2 seanse każdego filmu, co trochę utrudniło obejrzenie wszystkiego. Problem był również z biletami, szczególnie w Muranowie, ale zawsze można było coś wyprosić z perspektywą siedzenia w pierwszym rzędzie.

 

Jakoś tak się złożyło, że w większości wybrałem filmy luźne i komedie, bo jednak doświadczenia z organizatorem manana.pl mam takie, że jak jest napisane o filmie minimalistyczny/kameralny to lepiej omijać takie seanse. Udało się obejrzeć – pomimo innych obowiązków i wysypu festiwali (w kwietniu w Warszawie oprócz TKH jest jeszcze Wiosna Filmów i AfryKamera, a dodatkowo Spotkania Teatralne i dwie edycji Sztuki Tańca Studio), siedem i pół filmu – co jest wynikiem dobrym. Trafiły się przede wszystkim komedię, dopiero na zakończenie solidny thriller.

Teraz albo nigdy

Ślub na Wyspach

April 07, 2016

Na otwarcie: całkiem sympatyczna, aczkolwiek momentami mocno głupawa scenariuszowo komedia „Teraz albo nigdy”.

 

Próba zawarcia małżeństwa na Wyspach Brytyjskich napotyka liczne problemy. Przyszły Pan Młody nie może dotrzeć samolotem, bo najpierw strajk kontrolerów, a potem pył wulkaniczny. Jeszcze po drodze gubi walizkę z suknią ślubną. Ale to akurat wyjdzie mu na dobre.

 

Nie lepiej, a nawet gorzej jest z panną młodą. Na popijawie z koleżankami urywa się jej film i budzi się rano w łóżku z barmanem, który dodatkowo wykorzystuje sytuację do wyłudzenia pieniędzy.

 

Zwariowana komedia, momentami zbyt absurdalna, ale widocznie taka ma być. Może na otwarcie nie pasowała, ale publika (łącznie z przedstawicielami ambasady hiszpańskiej) dobrze się bawiła, a dodatkowo wszyscy zostali nagrodzeni specyficznymi hiszpańskimi potrawami w foyer kina Muranów. Dobrze że udało się dostać bilecik, bo byłem w przypadku otwarcia pesymistą w tym zakresie.

Jak zostać Katalonką

Hala Madrit

April 10, 2016

Jeszcze trudniej było o bilety na kontynuację hitu poprzedniego roku „Jak zostać Baskiem”. Tym razem do różnic kulturowych pomiędzy Baskami i Hiszpanami dołożono mającą aspirację niepodległościowe Katalonię. Czyli wiadomo – Barcelona (nie tylko FC).

 

W „Jak zostać Katalonką” mamy zestaw bohaterów z poprzedniej części: gość z Sewilli nie decyduje się na małżeństwo z Baskijką, która postanawia oddać się pierdołowatemu Katalończykowi. W dodatku jej ojciec zostaje porzucony przez ekscentryczną matkę. Wszyscy jadą pod Barcelonę na ślub, gdzie karty rozdaje babcia Pana Młodego, której wciskają kit że Katalonia jest już niepodległa i stanowi trzecie światowe mocarstwo po Chinach i USA (w takiej kolejności).

 

Wyraziste postacie i składne dialogi. Żarty sytuacyjne, ale przede wszystkim uwypuklanie śmieszności różnic kulturowych. Dla tubylców ten film jest pewnie jeszcze kilka razy śmieszniejszy. Dziadek, który w czasie przesiadki w Madrycie nie może stopnąć na ziemie hiszpańską, a pod koniec przesuwa granice baskijskie, jest nie do przebicia.

Dużo śmiechu, choć momentami może trochę za dużo gadania. No i nie sposób wychwycić żartu „lingwistycznego”.

Łatwy seks, smutne filmy

Chwytliwy tytuł

April 11, 2016

Kolejna komedia „Łatwy seks, smutne filmy” ma na tyle chwytliwy tytuł, że nawet w środku tygodnia zgromadziła komplet widzów w Muranowie.

 

Zaczyna się dobrze, bo scenarzysta świetnie opowiada jak napisać komedię romantyczną. I równolegle widzimy jego problemy miłosne w Buenos Aires oraz jego bohaterów w Madrycie. Kilka pomysłów jest dobrych. Szczególnie rozmowy z przyjaciółmi, czy rozkminka co do proporcji i oceny mieszanki ginu z tonikiem.

 

Problemem jest w tym filmie natomiast równolegle prowadzona narracja i dość słabo poukładany scenariusz. Jak już się wkręcimy w jedną historię – to jest przerywana i pokazywana druga. Trochę to męczące, jak na komedię tego typu. No i twórcy chyba nie mogli się zdecydować, czy pozostać przy komediowych stylu, czy jednak uderzyć w tony poważniejsze.

Sławetny: agent sekretny

Absurdalna komedia sensacyjna

April 11, 2016

Kompletny odlot to film „Sławetny: Agent sekretny” – w końcu film na który można było nabyć bilety, a sala kina Luna była wypełniona tylko w połowie.


Zaczyna się od scenerii westernowo-sensacyjnej. Agent specjalny dociera do więzienia i eskortuje więźnia przez pustynię. Ale na drodze staje mu akcja odbicia groźnego przestępcy. Przenosimy się do stróżówki w sklepie, gdzie dwóch leniwych pracowników nie reaguje na rabunek sprzętu RTV. Za chwilę się okaże, co łączy te postacie.


Film jest zakręcony na maksa, aczkolwiek trochę niechlujnie zrealizowany. Ma jednak swój urok. Niestety dane mi było tylko obejrzeć połowę – aczkolwiek domyślam się drugiej części. Najdziwniejszy film Przeglądu – z pewnością. Szkoda że trzeba było wyjść, bo pewnie nie do obejrzenia w innych okolicznościach.
 

Jak być normalną

Siedem warunków

April 12, 2016

Z kolejnym filmem, chyba mocno promowanym w zapowiedziach, „Jak być normalną” historia się powtórzyła. Tyle że tym razem kolejka po dostawki mocno mnie zaskoczyła. Byłem 16 (zgodnie z numeracją Tygodnia), a biletów rozdysponowano 15. Na szczęście organizatorzy jeszcze się zlitowali nad kolejną 10 i się udało. Trochę dziwne że te bilety są tak wyliczane, a potem w pierwszym rzędzie koło mnie są wolne miejsca.

Sam film zaczyna się faktycznie całkiem sympatycznie. 30-letnia dziewczyna na rozmowie kwalifikacyjnej ujawnia 7 rzeczy, które pragnie zdobyć (praca, dom, rodzina, związek, hobby, społeczność, szczęście). Następnie spotyka w Ikei grubego pracownika i razem próbują naprawiać swoje życie.

 

Jest dużo ciepła w tej historii, trochę głupich żartów (holenderski piecyk) i trochę braku pomysłów (szczególnie tak od połowy). Ale ogólnie film daje radę. Zaletą jest wiele pomysłów graficznych, tj. pisanie po ekranie. Dobrze też ukazane są dwie kluczowe postacie – bije od nich ciepło i widz nabiera sympatii. Zresztą na drugim planie też jest nieźle np. brat-gej, szef fanklubu „zmierzchu”.

 

Dopiero po seansie wyczytałem, że odtwórczyni głównej roli jest również scenarzystką, reżyserką i producentką. To trochę wyjaśnia braki tego filmu, bo za dużo chyba wzięła sobie na głowę. Ale i tak, jak na w sumie jednoosobową produkcję, film jest niezwykle udany i stawiam że zostanie okrzyknięty najlepszym filmem tego przeglądu.

Ta noc jest moja

Raphael

April 12, 2016

Na film „Ta noc jest moja” przynajmniej nie było problemów z wejściówkami, ale frekwencja i tak była przyzwoita. A sam film był tak zakręcony, że dostał brawa na końcu pokazu (aczkolwiek gość koło mnie wyszedł zdegustowany – może kibic Realu). Mnie może średnio podobał, bo bardziej mnie trapiły losy Realu Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.


Cała akcja toczy się w jedną noc (teoretycznie sylwestrową, ale praktycznie nagrywany wieczór powitania nowego roku w środku lata), w jednym miejscu (studio telewizyjne, reżyserka, kuluary, garderoby). Bohaterami są zarówno statyści, jak i producenci, a także – a może przede wszystkim – ekscentryczni wykonawcy. I w nich największa siła – są naprawdę ciekawie przedstawieni. Jedną z gwiazd wieczoru gra nawet znany hiszpański gwiazdor piosenki Raphael.
Sam film jest trochę chaotycznie prowadzony i niechlujnie zrealizowany. Z czasem żarty stają się co raz bardziej absurdalne, akcenty nie najlepiej rozłożone, ale pojedyncze sceny trzymają poziom. Dla mnie szczególnie zajmujący był wątek rozkapryszonej gwiazdy i jego przybranego (?) syna.


Trochę się dziwiłem brawom na koniec seansu, bo jakaś specjalnie udana komedia to nie była. Ale warto obejrzeć. Powoli 16 Tydzień zmienia u mnie nazwę na Tydzień Komedii z Hiszpanii, bo jak na razie nie trafiłem na nic nawet po troszku poważnego.
 

Szczęśliwych 140

140 mln EURO

April 13, 2016

Kolejny dzień jak Dzień Świstaka. Brak biletów. Kolejka do kasy. W ostatniej chwili wyżebrany bilet. Pierwszy rząd. Komedia. Ale tylko na początku. Bo okazuje się że film „140 szczęśliwych” zaskakuje przynajmniej dwukrotnie.

 

Uroczysta kolacja urodzinowa przyjaciół (z dobudówkami) zamienia się w koncert oświadczeń, z których ostatnie jest najbardziej zaskakujące i tłumaczy tytuł filmu. Jak już wydaje się że nić fabuły jest ustalona następuje drugie trzęsienie ziemi. I film z komedii zaczyna zmieniać się na dramat kryminalny. Nowa intryga trzyma już w napięciu do końca. Niewątpliwą zaletą są świetnie rozrysowane, różnorodne postacie. Może trochę ich za dużo, ale szybko można się wczuć w ich problemy (bankrutująca restauracja, bita żona, niespełniona miłość, młoda aktoreczka).

 

Robi ten film dobre wrażenie, głównie przez zwroty akcji, ale także przez ten rys psychologiczny. Ma co prawda słabsze momenty (dla cały początek, który mocno mnie zniechęcił – dobrze że nie usnąłem na zwroty akcji), ale ogólnie bardzo solidna robota. No i w końcu trochę odeszliśmy do komedii. Bo w drugiej części to jeżeli się ktoś śmiał to prawie przez łzy.

Nieznany

Na pohybel banksterom

April 13, 2016

Na zakończenie totalna zmiana gatunku. Film „Nieznany”. Nawiązanie do popularnych filmów, w których akcja dzieje się w jednym miejscu, w kilka godzin i jest oparta głównie na rozmowie przez telefon („Locke”, „Pogrzebany”, „Telefon”).

 

W dodatku głównym bohaterem jest bankster, co stanowi również nawiązanie do poważniejszy aspektów (oszukiwanie klientów, kariera, przekładanie życia zawodowego nad rodzinę). Ale film raczej nie daje czasu na fabułę, bo akcja jest wartka i zwrotów akcji nie brakuje. Jakbym się dłużej zastanawiał to może dostrzegłbym pewne niekonsekwencje w scenariuszu, ale tak mi się tak dobrze oglądało, że wybrałem Nieznanego na najlepszy film 16. Tygodnia Kina Hiszpańskiego.

Please reload

bottom of page