top of page

Trzy sypialnie

08-08-2018

Teatr Kwadrat, jeszcze ten zlokalizowany na Czackiego, z takimi postaciami jak Kobuszewski, to był zawsze gwarant dobrego spektaklu. Owszem, nie był to wielki teatr, ale nigdy nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu. To niestety odeszło do przeszłości. Owszem zdarzają się lepsze sztuki, ostatnio głównie na Małej Scenie („Misery”), ale niestety pojawiają się również propozycje żałosne i żenujące. Takim był „Klub cmentarny” czy „Przez park na bosaka”, i takim są „Trzy sypialnie”. A najgorsze jest to że cieszą się one zainteresowaniem i dobrym odbiorem publiczności. Może to z poczuciem humoru ludzi coś złego się stało, a nie z warszawską ikoną teatru rozrywkowego.

 

Trzy sypialnie” zgodnie z nazwą toczą się w takowych pokojach kolejno: starszego małżeństwa, młodego małżeństwa i pary dopiero po wprowadzeniu jeszcze w trakcie remontu. Jak się szybko okazuje istnieją powiązania osobowo-rodzinne pomiędzy nimi. Główna fabuła toczy się od niewinnego pocałunku dawnych kochanków, który ma konsekwencje na ich bieżące stosunki. Sytuację komplikuje jeszcze unieruchomienie w łóżku jednego z bohaterów.

 

Poszczególne sypialnie są naświetlane i akcja przewija się równolegle. Niestety również: chaotycznie i mało interesująco. Nie jest to farsa pomyłek, na scenie dzieje się niewiele, brakuje dowcipnych dialogów i ripost. Sami bohaterowie też są mało ciekawi – ot zwykłe trzy pary, a niektóre ich problemy jawią się zwyczajnie jako głupie.

 

Najgorzej jest z aktorstwem, w czym celuje Ewa Ziętek, która po raz kolejny kładzie sztukę na łopatki. Może jesteśmy uprzedzenie, ale jej styl jest dla nas nieznośny.

 

Przesiedzieliśmy z męką dwie i pół godziny z przerwą na schodach, bo oczywiście był komplet. Był to ból zarówno fizyczny, jak i artystyczny. Traumatyczne przeżycie teatralne. Odradzamy z pełną świadomością.

zdjęcie ze strony internetowej Teatru Kwadrat

Przez park na bosaka

10-08-2016

Jeden z hitów teatru Kwadrat, a tak naprawdę marniutkie przedstawienie. Chyba tylko latająca w kusych spódniczkach Trzebiatowska przyciąga publiczność.

Ale nawet wolne miejsce w pierwszym rzędzie mnie nie przekonało.

Sztuka jest słabo napisana, i nawet nie wiadomo czy to komedia, farsa, czy tragikomedia - bo w drugim akcie kryzys małżeński wcale nie wygląda śmiesznie.

Główny wątek jest tak miałki, że wepchano jeszcze sąsiada i mamusię, ale też nie zapełniono ich ról dobrymi pomysłami.

W efekcie nie jest ani śmiesznie, ani nostalgicznie, końcówka jest przewidywalna, a co gorsza - Żmuda nosi co raz mniej zwiewne sukieneczki. Drugi akt jest już naprawdę trudny do przetrwania.

 

Ale ludzie na to łażą, więc spektakl się broni frekwencjai długim orkesem repertuarowej bytności (dłuższym niż małżeństwo głównych bohaterów).

Okno na parlament

08-08-2016

Bardzo udana farsa.

Dobry scenariusz, nie przesadzony - jak to w farsach często bywa.

Aktualne, trafne i śmieszne aluzje polityczne.

Świetne aktorstwo - i to nie tylko, i nie głównie podstawowych bohaterów.

Na dodatek odważna kreacja randkowa sekretarki szefa opozycji.

Jedno z lepszych (o ile nie najlepsze) przedstawień w Kwadracie. Dobra zmiana.

Please reload

bottom of page