top of page

GAPA Festiwal

05-12-2018

GAPA, czyli Grudniowy Akademicki Przegląd Artystyczny. Coroczna impreza organizowana przez środowiska akademickie. Sięga historią do roku 2003, w ostatnich latach formuła jest rozszerzana na różne formy wyrazu artystycznego, w tym także na teatr.

 

Teatralna część trwa przez dwa dni pod hasłem „Weź nie pytaj, weź mnie na sztukę”. Jest organizowana w Teatrze Ochoty. Prezentowanych jest pięć przedstawień, które podlegają ocenie trzyosobowego jury.

 

Organizacja jest przyzwoita, acz wyraźnie „studencka”. Atmosfera więc luźna, bardzo dużo młodych ludzi. Są ciasteczka, napoje, rozmowy w przerwach (widać że większość się zna). Wstęp jest darmowy. Pomimo braku szerszej promocji sala teatru na Reja 9 - zapełnia się. Na lepszych przedstawieniach do ostatniego miejsca.

 

Organizatorzy zupełnie nie potrzebnie próbują nadać wydarzeniu bardziej profesjonalny charakter. Stąd zupełnie chybiony pomysł z konferansjerką. Niestety wyznaczeni do tego panowie, nawet biorąc poprawkę na akademicki charakter całej imprezy, nie mają do tego talentu. Może mają zacięcie, ale to niestety tylko przedłuża bóle. Lepiej byłoby po prostu wyjść i zapowiedzieć nie siląc się na dukanie z kartki i kiepskie żarty. Do rozważnie dla organizatorów, a nie złośliwie dla samych konferansjerów – bo wygląda to naprawdę momentami wręcz żałośnie.

 

Poziom artystyczny samych spektakli jest zróżnicowany. Są to przedstawienia bardzo różnorodne gatunkowo. Dostrzegalna jest akceleracja nowych form wyrazu, które zdobywają coraz większą popularność w „dorosłym” teatrze. Pewnie dla bywalców zawodowych scen wiele elementów może razić, jednak biorąc poprawkę pod amatorski charakter, można zauważyć bardzo pozytywne tendencje, a nawet talenty aktorskie czystej wody.

 

Wymaganiem organizatorów jest maksymalnie godzinny czas trwania, a możliwości sceny Teatru Ochoty wymuszają kameralny, z ograniczoną scenografią, charakter spektaklu. Z czym świetnie sobie studenccy aktorzy radzą – zapewne nie mając również w swoich miejscach prób lepszych warunków.

 

Edycja tegoroczna przypadła na okres mikołajkowy: 5-6 grudnia, w przystępnych warunkach pogodowych, czyli nie ma paraliżu po opadach śniegu, jakiego można by się w Warszawie spodziewać gdyby takie wystąpiły. A więc pomimo dość wczesnej pory rozpoczęcia (wtorek – 18.00, środa – 16.45) łatwo dotrzeć na tegoroczną GAPA.

Party – Szkoła Główna Handlowa

05-12-2018

Zgodnie z tytułem akcja toczy się w trakcie oficjalnego przyjęcia: rozmowy w podgrupach, występ artystyczny na podwyższeniu, ploteczki, romanse, konflikty. Przenosi się jednak także do zupełnie innych miejsc. Sceny pozornie z różnych narracji są ze sobą powiązane w dość trudny do odkrycia sposób. Należy więc porzucić lekką formę teatru studenckiego na rzecz koncentracji widza, bo tylko to pozwoli odczytać pełną fabułę.

 

Spektakl jest oparty na sztuce brytyjskiego dramatopisarza Harolda Pintery (laureata literackiej Nagrody Nobla), mistrza tego rodzaju form - pozornie absurdalnych, poruszających jednak ważkie tematy odnoszące się do zachowań międzyludzkich. Sporo z tego widać w przedstawieniu Teatru Szkoły Głównej Handlowej, chociaż pewnie można było je lepiej uwypuklić.

 

Przedstawienie jest odrobinę zbyt długie (raczej przekroczono wymagany godzinny limit) i chyba zbyt różnorodne. Oprócz kameralnych scen dialogowych dołożono bowiem elementy muzyczno-choreograficzne. Są one poprawnie skomponowane i bardzo odważne aktorsko – jednak stanowią pewien dysonans do dialogowego wydźwięki spektaklu.

 

Teatr SGH radzi sobie znakomicie z ubogą scenografią, za którą stanowi prostopadłościan ustawiany w różnych pozycjach. Jeden element scenografii umożliwia przenoszenie się nie tylko w ramach tytułowego przyjęcia z głównej sceny, na zakulisowe rozmowy, ale nawet do celi, w której osadzono mężczyznę. Aktorzy poprawnie wykorzystują skromną scenografię oddając autentyczność poszczególnych scen.

 

Aktorsko widać akademicki charakter przedsięwzięcia. Jest kilka kreacji zasługujących na uwagę, szczególnie dziewczyna w różowej sukni. Jak na kameralną formę bardzo liczna jest obsada – występuje aż 21 aktorów. Znakomicie, mimo małej sceny, radzą sobie w scenach zbiorowych, gdzie nikt nikomu nie przeszkadza, a i nie ma wątpliwości które postacie mają być kluczowe. Sceny dialogowe, dwu- trzyosobowe mają już zróżnicowany poziom – zdarzają się lepsze, ale też bardziej sztywne. Atutem jest również młodość i uroda studentów.

 

Pochwalić należy również kostiumy. Sztuka była pisana w latach 50-tych, jednak przyjęto współczesną formę. Przygotowane kostiumy są bardzo atrakcyjne. Wymagało to zapewne wiele inwencji, wysiłku, a pewnie i środków materialnych. Jak na teatr akademicki duży szacunek w tym zakresie.

 

Czy takie przedstawienie przypadnie do gustu jury – to już inna kwestia. Z pewnością wykracza poza lekką formę teatru studenckiego, a przy odpowiednim doszlifowaniu mogłoby z powodzeniem być wystawiane w zawodowym nurcie.


Fot. Piotr Kopciał z występu w Słupskim Teatrze Kultury

BCA Flash - Teatr Improv

05-12-2018

Improwizacji trudno było się spodziewać na typowo teatralnym przeglądzie, ale jak się okazuje także ta forma teatralnego wyrazu trafiła na GAPA.

BCA Flash - Teatr Improv zaskoczyli już na początku, bo przybyli z takim tytułem spektaklu, którego konferansjerzy nawet nie byli w stanie z siebie wydukać.

 

Czterech panów wpadło jednak na scenę z dużym zaangażowaniem. Lider rozpoczął tradycyjny w teatrze improwizatorskim dialog z publicznością. Czyli było pytanie, kto jest pierwszy raz na impro i rozgrzewka. Ta była nietypowa, widać że to inny nurt, chociaż średnio udana. Szczególnie motyw z witaniem się z ojcem nie dopracowany, bo każdy się odwracał do osoby już odwróconej. Lepiej wyszedł dialog z publiczności z zamienianiem słów GAPA-UL.

 

Zgodnie z tradycją improwizacji brane było słowo inspiracji od publiczności (kombajn, świerzaki-cudaki, kotek). A nawet całe zdanie („ptaki latają w kluczu”). Aktorzy ściśle się tej inspiracji trzymali, co ich wyróżnia, bo nie wszystkie zespoły w ogóle o nie pamiętają. Czyli jak był kombajn to scenka dotyczyła trzech rolników. Ta zresztą była najlepsza, bo odnosiła się tradycyjnych sporów w polskich społecznościach. Była również scenka korporacyjna, ze ślubem, a nawet mocno filozoficzna.

 

Scenki były krótkie, góra 5-minutowe. Wyróżnikiem był również podkład muzyczny, a także bardzo ciekawe aranżacje piosenkarskie. To wyższa szkoła improwizacji.

 

Ogólnie więc wrażenie pozytywne, chociaż w rywalizacji ze spektaklami stricte teatralnymi raczej nie mają szans na nagrodę.

Teatr Naprzeciwko - "Noc Cudów, proszę Pani"

06-12-2018

Babcia wciąż strofująca wnuczka. Rodzina ma jej powoli dość. Postanawiają wiec wykorzystać okoliczność cudu w okolicy, który babinka chce obejrzeć, aby się jej pozbyć (kto nigdy nie był irytująco strofowany przez rodziców niech pierwszy rzuci kamieniem).

 

Spektakl oparty na tekstach K. I. Gałczyńskiego. Specyficzne poczucie humoru, jednak jak się okazuje ponadczasowe. Dla aktora, nawet profesjonalnego, teksty Gałczyńskiego są wyzwaniem. Jednak młodzi aktorzy Teatru Naprzeciwko świetnie są poradzili: mówili płynnie, naturalnie, a co najważniejsze: sami się dobrze bawili. Ta energia udzielała się publiczności. Można mieć pewne zastrzeżenia, co do samej kompozycji fabuły, ale to – Gałczyński, poważne teatry nie zawsze z jego historiami dawały sobie radę.

 

Aktorsko w zespole więcej było dziewcząt, część z nich zagrała wiec role quasi męskie. Na specjalne wyróżnienie zasługuje aktorka w bardzo specyficzny sposób odtwarzająca babcię – potrafiła znakomicie wykorzystać drobne rzeczy z garderoby, czy nawet tembr głosu, aby uwypuklić trudny charakter bohaterki.

 

Na uwagę zasługują także kostiumy. Zresztą praktycznie we wszystkich przedstawieniach tegorocznej edycji GAPA ten element wyróżniał się szczególnie. Teatr Naprzeciwko nie tylko wykazał się inwencją, ale także potrafił wykorzystać stroje (kapelusze na przykład) do przekazania dodatkowych treści w uzupełnieniu wygłaszanych kwestii.

 

Pod nazwą Teatr Naprzeciwko (oczywiście nie brakowało żartów na gali wręczenia nagród: „nie ma ich? – są naprzeciwko …”) kryją się studenci z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Na razie nie mają większych sukcesów, występowali jednie w domach kultury. Jednak widać wyraźnie smykałkę, zapał, potencjał, a przede wszystkim inwencje teatralną. Na GAPA mieli trochę pecha, bo wystąpili o najwcześniejszej porze i wielu widzów jeszcze nie dotarło. Ale na pewno się nie zniechęcą i może przygotują jeszcze bardziej ambitne przedstawienie.

Zdjęcie ze strony facebook Teatru Naprzeciwko.

The M. A. S. K, - Teatralny Bielsk Podlaski „Porucznik z Inishmore”

06-12-2018

Gdzieś na irlandzkiej wyspie, jadąc rowerem, młody chłopak zauważył martwego czarnego kota. Nieopatrznie zainteresował się i zabrał go ze sobą. Uruchomiło to całą, krwawą sekwencję, ponieważ kot okazał się ukochanym pupilkiem miejscowego terrorysty z irlandzkiej organizacji ISLA.

Oryginalny tekst irlandzkiego dramatopisarza Martina McDonagha (oczywiście po raz kolejny wygłupili się konferansjerzy zapowiadając spektakl jako autorski) jest często wykorzystywany we współczesnym teatrze, a warszawskiej publiczności znany z mocnej interpretacji Teatru Współczesnego. To oparta na czarnym humorze wiwisekcja zjawiska irlandzkiego terroryzmu oraz stosunków społecznych specyficznych dla tego regionu.

Pozornie Teatr M. A. S. K, miał więc gotowy materiał na udany spektakl – wartka akcja, wyraziści bohaterowie, czarny humor, gotowe dialogi. W praktyce jednak odpowiednie wyważenie teatralnych sposobów wyrazu jest w takim przypadku niezwykle trudne. Sukces przedstawienia to dowód na przemyślenie tematu i odpowiednie dopasowanie do ograniczonych warunków.

Wyzwaniem było odpowiednie wyważenie akcentów komediowych, z tymi poważnymi. Istotą tekstu jest bowiem utrzymanie w ryzach rzeczywistości obrazu irlandzkiego społeczeństwa. Zgubnym byłoby sprowadzenie tekstu jedynie do szalonej czarnej komedii. Bielskopodlaski teatr potrafił nad tym zapanować. Umiejętnie ułożono sceny, dopasowano czas trwania do możliwości scenograficznych, pozostawiono wyrazistą puentę.

Udanym zabiegiem było odpowiednie dopasowanie naświetlenia. Poprzez stopniowanie natężenia światła wprowadzano mroczny klimat, przenosząc się pomiędzy poszczególnymi scenami, aby w odpowiednim momencie tonować wyraźnie rosnące poczucie zbliżającej się masakry.

Zaletą jest również umiejętne stonowanie, momentami wulgarnego - tekstu, oraz ograniczenie do minimum głośniejszych fragmentów wystrzałów, którymi wiele grup teatralnych zbytnio epatuje. Dzięki temu utrzymując mocny wydźwięk samej historii pozostaje przestrzeń do ukazania społecznych aspektów w kontekście sytuacji politycznej w Irlandii.

 

Najtrudniejsze zadanie dotyczyło aktorstwa. Bohaterowie sztuki: z jednej strony wyraziści, z drugiej jednak wieloznaczni moralnie: terrorysta – miłośnik zwierząt, młoda dziewczyna zafascynowana ideologią przemocy, miejscowi prości mieszkańcy. To wszystko postacie, których odegranie wymaga odpowiedniego warsztatu aktorskiego. Cały zespół teatru M. A. S. K, wyszedł z tej próby zwycięsko. Czuli się w swoich rolach swobodnie, przekazali nie tylko tekstem charakterystykę odgrywanych postaci, nie przerysowali swoich bohaterów utrzymując dysonans pomiędzy ich nagannymi zachowaniami, a dobrymi intencjami.

Konwencja przeglądu skłaniająca do porównań nie pomaga temu przedstawieniu, mającemu gotową interesującą fabułę. Jednak Teatr M. A. S. K, zasługuje na szczególne wyróżnienie, bo czuć ich własną interpretację tekstu irlandzkiego dramatopisarza. Nic dziwnego, że odważnie pokazują ten spektakl na wielu scenach i zaraz po występie w Teatrze Ochoty spakowali się i pojechali dalej.

Teatr Politechniki Warszawskiej - Gry i zabawy: Wszyscy jesteśmy z kiedyś

06-12-2018

Teatr Politechniki Warszawskiej, laureat wielu przeglądów, ma już swoją silną markę. Ale zainteresowanie ostatnim spektaklem GAPA przerosło najśmielsze oczekiwania. Organizatorzy jakoś pomieścili wszystkich chętnych, jednak komfort oglądania tym razem pozostawiał wiele do życzenia, szczególnie dla siedzących okrakiem pod ścianą. Dla samego spektaklu, opartego na kontakcie z widzami, było to jednak coś w sumie korzystnego. A i krótki czas trwania pozwolił jakoś przetrwać. Szacunek należy się natomiast aktorce „z kółkiem”, która fizycznie musiała utrzymać swoją pozę, gdy publiczność w końcu jakoś się rozsiadła.

Tematyka spektaklu wprost odnosi się do takich klasycznych pozycji jak „Rok 1984” Orwella, czy „Władca much” Goldinga. Opowiada bowiem o ustalaniu zasad współżycia i współpracy grupy dzieci – stąd tytuł „gry i zabawy”. Jest to zaprezentowane w formie różnorakich aktywności przez nich podejmowanych, ujawniające pojawiające się postawy i zachowania.

Przenikliwy tekst, nasiąknięty znakomitymi dialogami, skłaniający do wielu refleksji, wykorzystujących znane problemy społeczne: nadmierne ambicje, samorodne przywództwo, nadużycia władzy, niesprawiedliwość, wykluczenie, interesowne narzucanie zasad i obowiązków. W tak krótkim spektaklu udaje się to ukazać jak w teatralnej soczewce.

Wrażenie pogłębiają pomysłowe rozwiązania kostiumowo-scenograficzne. Nowatorskie i oryginalne wykorzystanie prostych rekwizytów, części kostiumu, elementów scenografii. Widać, że każdy element jest przemyślany i ma służyć przekazaniu dodatkowych sugestii.

Na profesjonalnym poziomie stoi aktorstwo – można rzecz zbyt profesjonalne, jak na akademicki zespół. Nie czuć ani odrobiny sztuczności, trudne do ułożenia dialogi zbiorowe są płynne, nikt nikomu nie przeszkadza, nikt nie wchodzi w nieodpowiednim momencie.

Spektakl angażuje widza poprzez silną interakcję aktorów, którzy wchodzą w publiczność, zadają pytania wymagające inwencji, ale także udają zwierzęta w pewien sposób się poniżając. To może popularny ostatnio w profesjonalnym teatrze zabieg, ale Teatr PW robi to z wyjątkową swobodą.

 

Trudno oceniać takie przedstawienie w kontekście przeglądu grup na wpół amatorskich. W zasadzie Teatr Politechniki Warszawskiej jest poza taką konkurencją. To profesjonalny zespół z przemyślanym, wypracowanym w każdym elemencie - produktem teatralnym. Wygranie takiego przeglądu jest sprawą oczywistą, a i na poważniejszych scenach powinni wzbudzić uznanie. Mimo tak wysokiego poziomu aktorzy potrafią jednak cieszyć się z kolejnych sukcesów i także poza sceną utrzymują jeszcze klimat typowo studencki, integrując się z widzami.

Gala rozdania nagród

06-12-2018

Osobna wzmianka należy się uroczystości rozdania nagród, na którą zdecydowaliśmy się zostać, mimo że przewidywaliśmy że będzie to wymagało cierpliwości.

Zamieszanie trwało bez mała godzinkę, w trakcie której wszyscy poza zainteresowanymi nagrodami i tak już sobie pojechali. W końcu organizatorzy się ogarnęli, pozostał tylko jeden konferansjer – i to ten lepszy - więc już nie było aż tak żenująco.

 

W oczekiwaniu na jury zorganizowano całkiem sympatyczne konkursy: pytania z kategorii kino/teatr/sztuka (niektóre niełatwe), wspólne budowanie zdania poprzez dodawanie jednego wyrazu (było dużo inwencji i zabawy), a nawet jaka to melodia (Gosia odgadła „Niech żyje bal”). Atmosfera, mimo oczekiwania, się ociepliła i było bardzo sympatycznie. Wręcz przypomniały się studenckie czasy.

 

W końcu pojawiło się jury. Słusznie pochwaliło poziom artystyczny i przyznało nagrody. Każdy coś dostał, nawet teatr improwizacyjny został wyróżniony.

Niespodzianek nie było: wygrały trzy najlepsze przedstawienia i to w kolejności adekwatnej do poziomu artystycznego. Bezkonkurencyjny był więc Teatr Politechniki Warszawskiej, który nadspodziewanie entuzjastycznie cieszył się z nagrody. Drugie miejsce zajęło przedstawienie „Porucznik z Inishmore”, a trzecie energetyczne „Party”. Wyróżnienie oprócz „improwizatorów” dostał również Teatr Naprzeciwko za aktorstwo w adaptacji Gałczyńskiego.

 

Gratulacje dla nagrodzonych, wszystkich zespołów, oraz dla organizatorów – pomimo wskazywanych wpadek. Do zobaczenia na GAPA 2019.

 

Zdjęcie z facebooka GAPA 2018

Please reload

bottom of page