Asako. Dzień i noc – sobowtóry (ocena: 4/10)
Monotonne japońskie kino, które znajdzie swoich amatorów ze względu na wiele ciekawych podtekstów.
Asako jest młoda naiwną dziewczyną, wierzącą w wielką, może nawet dozgonną miłość. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia w Baku (chłopaku, a nie mieście). Gdy ten nie wraca po wspólnym zamieszkaniu na czas do domu jest zrozpaczona. Najgorsze jednak dopiero przed nią. Po przeprowadzce z Osako do Tokio niespodziewanie dawne uczucie powraca.
Dla europejskiego widza motyw zaprezentowany w filmie może być bliski. Problem z odróżnieniem azjatyckich aktorów jest bowiem jednym z mankamentów oglądania azjatyckich produkcji. Jak się okazuje podobieństwo może być również problemem dla bohaterki filmu.
Fabuła wlecze się niemiłosiernie, duży przeskok w pierwszej fazie filmu jest może i zaskakujące, ale w niewielkim stopniu przyśpiesza akcję. Nawet dynamiczna scena trzęsienia ziemi nie pozwala ożywić tempa, szczególnie że jest zupełnie nie powiązana z głównym wątkiem. Także finałowe zwroty akcji budzą wiele wątpliwości, a zachowania bohaterów są skrajnie przerysowane.
To co prawda film o miłości, jednak trudno się niej w nim doszukać. Mało przekonujące aktorstwo, mozolnie kreowany głównie przez ciemne ujęcia klimat, brak muzyki i podkładu dźwiękowego. Ciężkie kino, które wynudzi każdego, a ci zachwyceni widzowie tylko udają usatysfakcjonowanych.
Rozkładając na czynniki pierwsze można interpretować wiele aspektów ukazanych w filmie, od natury miłości (kochamy człowieka, czy też jego wizerunek?), po azjatyckie zwyczaje i nowoczesne tendencje (eksport tradycyjnej potrawy). Postawę głównej bohaterki można odczytać nawet jako alegorię azjatyckiego podejścia do życia: stoickiego, naiwnego, głęboko ukrytego. Materiał do interpretacji bogaty, a i czasu przez powolną fabułę dużo.
Zapewne pasjonaci azjatyckiej kultury dostrzegą jeszcze dodatkowe smaczki. Jednak przeciętny widz wynudzi się i nic więcej. A że film można obejrzeć co najwyżej w niewygodnych małych salkach kin studyjnych, na twardych fotelach, niewiele mniej niż dwie godziny stanowią porównywalną mękę do trudów odróżnienia miłości swojego życia od jej sobowtóra. Zresztą umieszczone w filmie nawiązania do teatralnych sztuk według tekstu norweskiego dramaturga Henrika Ibsena są jak najbardziej trafione.
Trudno więc było liczyć na sukces dystrybucyjny filmu. Owszem na festiwalu typu Wiosna Filmów była to ciekawa propozycja, jednak już w kinach (w dodatku gdy żar na zewnątrz, a takie Amondo jeszcze nie uzbierało na klimatyzację) jest to wątpliwa przyjemność.
Plusy:
azjatycki klimat
poetyckość
próby urozmaicenia zwrotami akcji
fajny kot
uniwersalna historia miłosna
alegoria zamkniętej w sobie japońskiej społeczności
Minusy:
monotonna narracja
ubogie dialogi
przeskoki czasowe
rozlazłość
nieprzekonujące aktorstwo
przewidywalność
brak podkładu muzycznego
ciemne ujęcia
przedłużana końcówka
kiepski polski tytuł (oryginał to „nawet jeśli to Ty”)
Zwiastun:
tytuł oryginalny: Netemo Sametemo
polska premiera: 24 maja 2019
dystrybucja: Aurora Films
produkcja: Japonia, Francja
rok: 2018
gatunek: melodramat
festiwale: konkurs główny w Cannes i Toronto
reżyseria: Ryûsuke Hamaguchi
scenariusz: Ryûsuke Hamaguchi, Sachiko Tanaka na podstawie powieści Tomoki Shibasaki
zdjęcia: Yasuyuki Sasaki
muzyka: Tofubeats
obsada: Masahiro Higashide, Erika Karata, Kôji Seto, Rio Yamashita, Sairi Itô