Jak pies z kotem – memento mori (ocena: 8/10)
Wstrząsający, tragikomiczny obraz gehenny opieki nad sparaliżowanym członkiem rodziny. Niezwykle osobisty film Kondratiuka z czytelnymi aluzjami do własnych doświadczeń.
Andrzej Kondratiuk, reżyser kultowych pozycji jak: „Hydrozagadka, „Wniebowzięci” zmarł dwa lata temu po udarze w wyniku wylewu krwi do mózgu. Żona aktorka - Iga Cembrzyńska i młodszy brat, również reżyser – Tadeusz, przez rok żywili nadzieję na powrót ukochanego męża i brata do zdrowia.
Janusz Kondriatuk, którego filmy nie zdobyły aż takiej popularności nakręcił obraz na wskroś autobiograficzny.
Step kazachski. Dwóch młodych chłopców obserwuje lądowanie radzieckiego samolotu na polu arbuzów. Młodszy, zapłakany oczekiwał, że pilotem był jego tata.
Lata później Janusz dostaje informacje o chorobie brata, z którym nie utrzymywał kontaktów, uznając go za egoistę. Bracia reżyserzy – żadnego filmu nie zrobili wspólnie (tutaj pewien wyłom odnośnie rzeczywistości, bo bracia Kondriatuk współpracowali przy „Wniebowziętych”). Janusz (imiona zostały zachowane) z żoną jadą do chorego brata. Przylatuje również żona Iga z wyraźną chorobą alkoholową. Rodzina postanawia opiekować się sparaliżowanym Andrzejem w domu.
Nawet jeżeli początkowo wydaje się, że film zostanie utrzymany w klimacie tragikomicznym, to jednak szybko staje się obrazem prawdziwej gehenny. Wiele opinii mówi, że opieka nad chorym przez rodzinę jest błędem – przynosi więcej złego niż dobrego: raz że chory czuje się skrępowany, dwa że prowadzi to do konfliktów. Z drugiej strony jakże trudno podjąć decyzję o oddaniu najbliższej, ukochanej osoby do ośrodka specjalnego na powolny zgon w otoczeniu obcych sobie ludzi i w nieznanym miejscu. Klimat tej trudnej decyzji został idealnie oddany w filmie Kondratiuka. Rzadko się zresztą zdarza tak trafne przeniesienie na ekran własnych przeżyć. Już to świadczy o wielkim mistrzostwie reżyserskim Pana Janusza.
Nie jest to film łatwy w odbiorze, a śmieją się na nim chyba tylko najmniej świadomi widzowie – tacy bez wyobraźni, nie wiedzący że sytuacja może spotkać każdego, jeżeli nie w formie opiekuna, to w roli chorego. Wówczas im do śmiechu raczej nie będzie, ale zachowanie widowni w kinie to temat na osobną dyskusję. Razi podczas oglądania utrudniając odbiór, ale lepiej pozostawić to przy maestrii samego filmu bez komentarza.
Bo Kondratiuk nie spoczął na ukazaniu li tylko problemu samej opieki, z całą masą upokarzających czynności. Kreśli również szerszy obraz stosunków międzyludzkich. Bardzo podkreślany jest tutaj brak wcześniejszego porozumienia wobec braćmi – to nie jest rodzina która od zawsze zgodnie i kochające współegzystowała. Ukazane jest również szersze spojrzenie na chorobę i cierpienie. W końcu nawet genialny reżyser w krytycznej sytuacji staje się wręcz dzieckiem, niezdolnym nie tylko do prawidłowego funkcjonowania, ale także do kontaktu z rzeczywistością. Genialne są tutaj sceny abstrakcyjne (przepaść, niedźwiedź), w dodatku świetnie zrealizowane filmowo, nadające wręcz metafizyczny, baśniowy wymiar tej opowieści. Będącej pozornie tylko jedną z wielu o chorobie i śmierci. Bo dla obserwatora z zewnątrz jednej z wielu, ale dla rodziny najtragiczniejszej na całym świecie.
Kondratiuk nie unika także scen trudnych. Stara się jednak nie epatować, co w takich przypadkach często jest błędem twórców, zbytnio szokującymi obrazkami. Domyślamy się co prawda co czują i przeżywają bohaterowie, ale trochę trzeba się tego domyślać. Wiele scen jest wiec niedopowiedzianych, ukazanych pod odpowiednim kątem operatorskim.
„Jak pies z kotem” to dzieło wręcz wybitne pod wieloma względami. Pewne wątpliwości wzbudzić aż tak osobiste przeniesienie własnych przeżyć. Kondratiuka zostawia imiona, ukazuje kompromitacje sytuacje (alkoholizm, trudny charakter, wybuchy furii), obnażając w ten sposób własną rodzinę, także już nie żyjącego brata po raz kolejny. Widać taką miał potrzebę i trzeba to uszanować.
Film nie jest to łatwym zadaniem dla aktorów, ale nie ze względu na czynniki czysto warsztatowe, a psychologiczne. Zapewne znali doskonale Andrzeja Kondriatuka (czy też Igę Cembrzyńską, której obraz tutaj jest wręcz karykaturalny), jednak spisują się na medal. Olgierd Łukasiewicz tworzy wybitną kreację, trudno sobie wyobrazić lepsze przedstawienie osoby sparaliżowanej. Znakomita jest w swojej przerysowanej roli Aleksandra Konieczna. Więckiewicz może się już trochę opatrzył (niestety film wchodzi na polskie ekrany trzy tygodnie po kontrowersyjnym dla aktora „Klerze”), ale abstrahując od nadmiernego wykorzystywania tego aktora tworzy na wskroś przejmującą kreację.
Plusy:
wierne ukazanie trudnej tematyki
autentyczność przekazu
świetne aktorstwo
Minusy:
zbyt dosłownie ukazanie wad najbliższych, znanych ludzi
Zwiastun:
Polska premiera: 19 października 2018
Produkcja: Polska
Rok: 2018
Gatunek: dramat
reżyseria: Janusz Kondratiuk
scenariusz: Janusz Kondratiuk, Dominik W. Rettinger
obsada: Robert Więckiewicz, Olgierd Łukaszewicz, Bożena Stachura, Aleksandra Konieczna, Marcin Stępniak