"Kosmos" - epitafium (ocena 5/10)
Kosmos to ostatnia powieść Witolda Gombrowicza, i ostatni film Andrzej Żuławskiego. Prawie klątwa. Długo się zastanawiałem, czy zmęczyć książkę przed obejrzeniem, w końcu ograniczyłem się do przeczytania trzech rozdziałów (1/4 całości). Trochę żałuję, bo chyba jednak znajomość całości ułatwia odbiór filmu. Na pierwszy rzut oka wydaje się że Kosmos nie nadaje się do ekranizacji. Świetnie to zresztą spuentował sam Żuławski: „O czym "Kosmos" Gombrowicza w ogóle jest? Nic nie zrozumiałem i dlatego zrobiłem film”.
Żuławski dość wiernie odzwierciedla treść (a jednak się da), ale przenosi akcję do współczesności. Wykorzystuje to znakomicie, ale nie nachalnie. Przede wszystkim uzupełnia tekst Gombrowicza o odniesienia do sztuki i kultury (film, poezja) powstałej po śmierci pisarza. Inne symbole nowoczesności (samochód, telewizor) także są podane subtelnie, w filmie jednak panuje nastrój z epoki Gombrowicza. Kosmos to film jedynie dla koneserów: zdjęcia, montaż, atmosfera, tajemnica – wszystko tutaj jest „żuławskie” – to jedyne określenie jakie pasuje do filmu.
Oczywiście jak ktoś nie lubi takiego klimatu, nie czuje prozy Gombrowicza (na ten przykład piszący te słowa) to się zanudzi tym dość długim (w porównaniu z fabułą powieści) filmem. Ale wcale mnie dziwią głosy zachwytu.
Świetny WYWIAD z Żuławskim. Poniższe zdanie jest kwintensencją genezy powstania naszego portalu: „Przyjemnością jest zobaczyć film, który cię porywa, wzrusza do łez, demoluje, rozśmiesza, stawia pytania, których chciałeś uniknąć. Ale nie jest przyjemnością męka w kinie, którą często czuję, na przykład na jakimś najnudniejszym w świecie filmie tureckim. Szkoda, że krytykom filmowym nie każą płacić za każdy film, który oglądają. Wtedy krytyka wyglądałaby inaczej.”