"Chłopiec i świat" - animacja na Oscara
Brazylijska animacja „Chłopiec i świat” jest filmem nominowanym do przyszłotygodniowych Oscarów w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany. Trochę to dziwne, bo został zrealizowany w 2013 roku, więc chyba statkiem płynął do innych zakątków świata. Na Oscara oczywiście szans nie ma żadnych, bo w konkurencji jest murowany kandydat „W głowie się nie mieści”.
Ale w kontekście tygodnia do wręczenia nagród, pomysł wprowadzenia tej animacji do kin wydawał się niegłupi. Niestety dystrybutorem jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, czyli taki „pies ogrodnika”. Sami niewiele zarabiają na wprowadzania filmów dla młodszej widowni, ale gdzie tam podzielić się z kimś innym.
W efekcie, na przykład w takiej Warszawie (to stolica Polski, przypominam bo SNH może myśleć że jest nim Wrocław) animacja pokazywana jest oczywiście wyłącznie w „ich” kinie Muranów, i to tylko na dwóch seansach (nie dziennie, tylko na dwóch przez cały tydzień). Więc już czytając tą recenzję filmu nie obejrzycie, chyba że się zlitują w przyszły weekend, albo wykażecie się mniej uczciwą zaradnością (czego nie polecamy, bo miejscem do oglądania filmów jest kino, nawet jeżeli musi to być kino Muranów).
Ale dajmy spokój SNH, niech tam sobie robią co chcą. Pewnie zaraz wydadzą Chłopca na DVD za 40 zł.
„Chłopiec i świat” to film praktycznie bez dialogów (może ze dwa/trzy zdania padają – i to podobno wypowiadane po portugalsku ale od tyłu). Bohaterem jest mały chłopiec w charakterystycznej koszulce w czerwone pasy (ciekawe czy nie nawiązującej do jakiegoś brazylijskiego klubu piłkarskiego, szukałem ale nie znalazłem żadnej poszlaki).
Chłopiec ma szczęśliwą rodzinę, ale tylko chwilowo, bo z jakiegoś powodu (chyba bieda na wsi brazylijskiej i konieczności wyruszenia w celu poszukiwania zarobku) zostaje jej pozbawiony. Zrozpaczony sam wyrusza w świat. Cały film to jego podróż i przygody. Nie jest to łatwa wyprawa, ale w swoim dziecinnej ufności chłopiec jakoś daje sobie radę.
Animacja ma jedną niezaprzeczalną zaletę: jest przepiękna graficznie: kolorowa, pomysłowa, urozmaicona. To prawdziwa uczta dla oczu.
Tylko że wpatrywanie się w to piękno przez ponad godzinę to jak oglądanie obrazów w muzeum. Może są tacy zapaleńcy, ale szczerze pisząc to jest zwyczajnie nudne. Materiały taki mógłby trwać góra pół godziny.
Drugi problem to fabuła. Wbrew pozorom jest ona bardzo trudna i wymaga maksymalnej koncentracji.
To na pewno nie jest film do ogarnięcia przez dzieci (Muranów podaje: kategoria wiekowa 10+). Nie wątpię, że film miał jakieś mądre przesłanie i wszystko jest logiczne, ale nawet jak dla mnie jest to zbyt zawoalowane.
Ja tylko zauważyłem nacisk na mechanizację przemysłu: była plantacja, potem była jakaś budowa, stocznia ... Trochę tutaj pachnie ideologią lewacką, ale może to nadinterpretacja.
W sumie chciałbym żeby ta animacja dostała Oscara, bo po pierwsze lubię takie megasensacje (prawie jak porażka GSW w Moda Center 32 punktami), a po drugie „mądre głowy” znalazłyby dziesiątki interpretacji.