top of page

Bez granic - bez dialogów



„Bez granic” to przedstawiciel kinematografii irańskiej. Popularność filmów z tego kraju rozbudził znakomity film „Dzieci niebios” z 1997 roku. Od tego czasu także na polskie ekrany trafiają filmy irańskie, zazwyczaj jednak nie wzbudzające większego zainteresowania widzów, przewijające się na seansach w kinach studyjnych gromadzących pojedyncze osoby. Trochę lepiej jest na pokazach festiwalowych, ale wymienić jakiś przyzwoity film irański nie potrafi nikt poza maniakami filmów eksperymentalnych.


Nie inaczej będzie z najnowsza propozycją dystrybutora Art-House. „Bez granic” mający premierę przed tygodniem już powoli znika nawet z ekranów kin studyjnych w Warszawie. Trudno się dziwić jak na środowym seansie byłem sam.


Film reżysera o abstrakcyjnie trudnym nazwisku – Amirhosseina Asgariego jest jego debiutem reżyserskim, i jeżeli dalej będzie robił takie filmy, to poza nim, rodziną i grupą zapaleńców nikt owoców jego pracy oglądać nie będzie.


Sama fabuła „Bez granic” mogłaby być podstawą scenariusza do dobrego, dynamicznego filmu. Bohaterem jest tutaj młody chłopiec plądrujący wnętrza tajemniczego wraku statku. W tle trwa konflikt zbrojny. Wrak statku staje się schronieniem dla matki z malutkim dzieckiem, a następnie agresora (przynajmniej w ocenie miejscowej ludności) żołnierza amerykańskiego. Interakcje pomiędzy tą trójką mogłyby być ciekawym materiałem na film.


Niestety tak nie jest, bo film jest zrealizowany w zmanierowanej formie, pozbawionej dialogów i akcji. Ani motywacje bohaterów, ani ich przeszłość nie jest przedstawiana w sposób zrozumiały dla przeciętnego widza. Pierwsze słowa wypowiedziane w filmie padają po 20 minutach, a potem też reżyser głównie operuje obrazem. Pewnie amatorzy długich scen i konieczności domyślania się co reżyser miał na myśli mają inne zdanie. Tylko że jakoś nie widać tłumów fanów takiego kina na widowni.


Film „Bez granic” uczestniczył Konkursie Debiutów Reżyserskich tegorocznej edycji Camerimage! Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić żeby reżysera można było za coś pochwalić, chyba że za robienie filmów, których nikt nie będzie chciał oglądać.


Zasadne zapewne byłoby pytanie o ekonomiczny sens sprowadzania takich filmów do repertuaru kin. Później jest płacz jak znika z mapy jakieś kino studyjne, ale jak się wyświetla w nich filmy dla „wybrańców” to nikt się nie przejmuje że przychód z dwóch godzin wynosi 14 zł.

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page