„65”: kosmiczny rozbitek (ocena: 7/10 za Adama)

Pierwszym człowiekiem na Ziemi był Adam. Adam Driver 😉

Statek kosmiczny z załogą eksplorującą kosmos rozbija się na nieznanej planecie. Jedyny ocalony podejmuje próbę przetrwania.

Kameralne kino science-fiction. A w zasadzie retro SF. Prosta fabuła, minimalizacja postaci, starcia z krwiożerczymi dinozaurami. Przewidywalne do bólu, bo trudno żeby jedyni bohaterowie zginęli w połowie filmu. Ale dzięki stworzonemu klimatowi emocjonujące.

Ciekawa kreacja świata. Chociaż może zbyt wcześnie zdradzony suspens. Scenarzyści ogólnie się nie popisali. Od grubych wpadek – z katastrofy bez szwanku wychodzi pilot chociaż teoretycznie to on powinien być najbardziej poszkodowany. Po te drobniejsze, jak nienagannie czyste włosy po wielu dniach w kapsule. Można się przyczepić do wielu rzeczy, ale równie dobrze można przejść wobec tych wpadek obojętnie traktując fabułę z przymrużeniem oka.

Pod względem efektów specjalnych jakby cofnięcie się w czasie 65 lat do tyłu. Czyżby budżet starczył głównie na znanego aktora? Technicznie lepszych filmów nie wchodzących do kin jest cała masa. W tym przypadku dystrybucja to raczej efekt nazwiska Drivera, jakże przypadkowo o imieniu Adam.