"Misja” – John Allen Chau (ocena: 6/10 – za Sentinelczyków)

Nawracanie na chrześcijaństwo na końcu świata – inny wymiar kina religijnego.

Historia młodego amerykańskiego misjonarza, który zdecydował się na wyprawę do Sentinelu Północnego.

Bohaterem dokumentu jest misjonarz, który realizuje swoją religijną misję. Związane jest to z poglądami jednej z grupy wyznaniowych, iż niezbędne do zbawienia jest nawracanie na wiarę ludności pogańskiej. Młody chłopak wybiera sobie zadanie z najwyższej półki: dotarcia na odległą, izolowaną wyspę, której mieszkańcy postrzegani są jako kanibale. Autentyczna historia, która zakończyła się tragicznie i wzbudziła wiele sensacji w mediach.

Twórcy filmu utrzymują klasyczną konwencję dokumentalną, zawierając wypowiedzi wielu osób oraz próbę rekonstrukcji odnalezionego pamiętnika. Rekonstrukcje przyjmują formę animowaną, wielokrotnie dobrze wykorzystywano w tego typu historia (dość przypomnieć polską produkcję „Droga na drugą stronę”). W tym przypadku efekt może nie jest aż tak piorunujący, gdyż rekonstrukcje nie stanowią głównej osi filmu. Narracja jest dość chaotyczna, a gadających głów za dużo.

Tylko pozornie jest to film jednostronnie religijny. W wypowiedziach pojawia się bowiem wątki odmienne. Nawet takie krytykujące postawy misjonarskie (a nawet religijność) i podjęte przez głównego bohatera ryzyko. To prawie niespotykane w produkcjach dokumentalnych żeby przedstawiać różne poglądy na poruszane zagadnienie. W zdecydowanej większości dokumenty są jednostronne, realizowane pod z góry przyjętą tezę.

Już ten fakt wskazuje, iż warto odnaleźć ten film w kinach. Ale nie jest łatwo. Przydatna tutaj pozostaje niezawodna jak zwykle Stacja Falenica, gdzie w kameralnym gronie można obejrzeć, może nie na dużym, ale na średnim ekranie.