"Challengers” – tenis w trójkącie (ocena: 8/10 – za Zendaya)

Rywalizacja o kobietę rozstrzyga się na tenisowym korcie.

Mistrzowi tenisa do zdobycia Wielkiego Szlema brakuje wygranej na nielubianej nawierzchni. Jego trenerka, żona i była tenisistka namawia go do występu na pomniejszym turnieju. W finale spotyka byłego partnera deblowego, któremu kariera się nie powiodła - nawet nie stać go na nocleg.

Fabuła ogranicza się do trzysetowego meczu tenisowego, z licznymi retrospekcjami. Z nich układa się melodramatyczna historia trójkąta romantycznego. Wymagana jest cierpliwość i uwaga śledzenia wydarzeń, ale nagroda jest porównywalna do ułożenia pudełka puzzle.

Nie jest to wbrew oczekiwaniom film sportowy. Tenis jest tylko alegorią życiowej rywalizacji. Jednak pożądana jest znajomość zasad tego sportu, bo wówczas przedstawiona rzeczywistość nabiera odpowiedniego wymiaru. Nawet jeżeli fragmenty tenisowe są nieliczne to zostały doskonale zmontowane i pomysłowo nakręcone. W finałowej rozgrywce poprzez odpowiednie ujęcia wychodzi zmęczenie i buzujące emocje.

Wiarygodność historii zapewnia aktorka znana do tej pory z zupełnie innych produkcji. Zendaya jest piękna, zmysłowa, wyrazista i zalotna. Nic dziwnego, że dwóch przyjaciół traci dla niej głowę. Aktorka nawet w scenach, w których siedzi i ogląda mecz tenisowy, mimiką i spojrzeniami wyraża tkwiące w niej emocje.

Nie jest to wbrew pozorom film łatwy w odbiorze. Ma swój klimat i sposób narracji, który trzeba zaakceptować żeby wdrożyć się w opowiadaną historię. Jak w meczu tenisowy: gem, set, mecz - zazwyczaj ponad dwugodzinny.