"Serce psa" - Bardo (ocena 6/10)
Film (???) dokumentalny Laurie Anderson - artystki eksperymentalnej, prywatnie partnerki Lou Reeda.
Głęboka treść kontra minimalistyczna, zupełnie niefilmowa forma.
Monolog
Film jest praktycznie ponad godzinnym monologiem, pełnym przemyśleń, wspomnień i konkluzji.
Punktem wyjścia jest przyjaźń Laurie z psem terierem. Ale to tylko pretekst do rozważań o współczesnym świecie, przemijaniu, życiu pogrobowym.
Artystka snuje rozważania o wpływie 11 września na życie nowojorczyków i Amerykanów, zwraca uwagę na powszechną dostępność informacji i płynące z tego powodu niebezpieczeństwa.
Ukazuje punkt widzenia psa większość bodźców odbierającego węchem, którego ludzie oderwani od bliskości z ziemią już zostali pozbawieni. Jako jedna z niewielu właścicielek psa nie zgadza się na uśpienie, wychodząc z założenia, że każda istota musi przejść przez cierpienie aż do śmierci. Utrata psa skłania do rozważań na temat tego co czeka istoty po ziemskiej drodze. Jako buddystka przywołuje koncepcję stanu przejściowego Bardo, czyli 49 odpoczynku duszy przed nowym wyzwaniem.
Anderson zwraca również uwagę na zagadnienia snu, nawet łączy kwestię śmierci łóżeczkowej niemowląt z silna fazą snu REM.
Pod koniec filmu autorka uzewnętrznia własne przeżycia, w tym swój wypadek podczas skoku do wody i rodzeństwa podczas załamania lodu i kąpieli w przerębli.
Dokument zawiera bardzo wiele ciekawych refleksji, zresztą samego widza skłania do spojrzenia na codzienność z trochę innej perspektywy.
Forma
Niestety za bogactwem treści idzie bardzo monotonna forma. Praktycznie obrazy na ekranie niewiele wnoszą i są jedynie tłem do monologu. Autorka nawet celowo utrudnia percepcje, szybko pokazując napisy, mieszając tematy i skacząc z tematu na temat. Nie jest łatwo skoncentrować się na tym filmie przez bite 75 minut. a szkoda, bo treści płynące z przemyśleń Anderson są na tyle interesujące, że niepotrzebnie męcząca forma utrudnia koncentrację.
Tak naprawdę trudno nawet określać Serce Psa mianem filmu, to taki eksperyment, którego pojawienie się w repertuarze kinowym było dużym wyzwaniem, ale sądząc po opiniach i frekwencji, raczej udanym.
Ogólnie zaryzykować wizytę w kinie warto - chociaż film zdecydowanie bardziej nadaje się do telewizji.