Maiden – kobiety na jachty (ocena 5/10)
Ten film jest jak kobieta nie przestająca mówić. Nawet najbardziej fascynująca, czy powabna znudzi się po kilkunastu minutach.
Brytyjka Tracy Edwards miała trudne dzieciństwo: po śmierci ojca wychowywana przez matkę, po kłopotach z agresją nowego ojczyma wyjechała do Grecji, gdzie jako młoda dziewczyna musiała podjąć pracę zarobkową. Zatrudnienie na jachcie w Pireusu zakiełkowało marzeniami o żeglarstwie, które zdominowały całe życie Tracy. W 1989 roku zorganizowała pierwszą kobieca załogę jachtu Maiden i wystartowały, mimo ironicznych komentarzy i ostracyzmu męskiego środowiska żeglarskiego, w słynnych regatach Whitbread Round the World Race.
Wydawałoby się, że tak ekscytującego wydarzenia sportowego, może nawet największego wyczynu w sporcie kobiecym, otwierającego poważniejsze traktowanie żeńskich dyscyplin sportowych, w dodatku podlanego szczyptą feminizmu i historii zmagań kobiet z przeciwnościami losu, nie da się zepsuć w formacie dokumentu filmowego. A jednak, posiadając duże zasoby archiwaliów, pełne wsparcie bohaterek, brytyjski reżyser Alex Holmes potrafił to wszystko zmarnować. Aż by się wydawało, że facet jest mizoginem, przeciwnym idei feminizmu chcącym umniejszyć wielki wyczyn sportu kobiecego. Co bowiem zrobił? Otóż to, co mężczyzn u kobiet drażni najbardziej – dał się im wygadać. Posadził te piękne wówczas, współcześnie już podstarzałe kobiety na krześle i rejestrował ich gadanie. Ten film to gadające głowy przetykane fragmentami archiwaliów. Aż by się chciało, nawet nie znając uroku żeglarstwa, wyłączyć dźwięk i pooglądać chociaż na chwilę zmagania z morzem i falami, ale nie. Dla Holmesa ważniejsza jest baba (z całym szacunkiem do jej dokonań) siedząca na krześle i opowiadająca jak to fajnie kiedyś się płynęło jachtem.
Owszem, poruszane są ciekawsze tematy: samego przebiegu wyścigu, przygotowań, problemów finansowych, ostracyzmu środowiska, konfliktów wśród załogi, a nawet kobiecych problemów z doborem stroju. Jednak można było zastosować bardziej wyszukane metody dokumentalne (na przykład jakieś wizualizacje – nie ma nawet mapki trasy jaką przebył jacht), a nie chaotycznie poukładane wypowiedzi kobiet, aby je odpowiednio oddać. Reżyser nie potrafi doprowadzić żadnego wątku do końca: wspomina o problemach w zebraniu odpowiednich środków finansowych, a równocześnie znajomości Brytyjki z królem Jordanii, ale jak już się budżet dopiął nie sposób się dowiedzieć. Tak samo dziurawy jest wątek wyrzucenia jednej z uczestniczek z załogi tuż przed rozpoczęciem misji. Tyle tekstu mówionego, a o samej przebiegu regat więcej można się dowiedzieć z Internetu, niż z dokumentu brytyjskiego reżysera. Jak ktoś nie wierzy to niech odpowie po obejrzeniu na pytanie , które miejsce zajęła załoga Maiden w regatach …
Kiepsko są również rozłożone akcenty. Edwards jest kluczową bohaterką dokumenty, jednak można było bardziej wyeksponować historie jej koleżanek, o których wiadomo tylko że były uczestniczkami regat. A już jaka była ich motywacja, jak zostały zrekrutowane prawie się nie wspomina.
Są momenty, gdy wręcz widać jaka to była fascynująca przygoda i wielki wyczyn, jak chociażby wygrany etap wyścigu, czy też finałowe wpłynięcie w strojach kąpielowych. Przy odpowiednim podkładzie muzycznym, dobrym montażu można było zrobić z tych fragmentów chwytające widza za gardło sceny. Holmes tego najzwyczajniej nie potrafi. Powinien zając się czymś innym niż kręceniem takich przynudzających dokumentów. To historia, którą możnaby zarazić szerszą widownie, przy okazji ujawniając walkę kobiet o swoje prawa i realizację ambicji. Zamiast tego powstał film niszowy, bez szans na większa widownię kinową, którego emisja telewizyjna nie przyciągnie telewidzów. W tym samym czasie w kinach można obejrzeć dokument o Diego Maradonie (DIEGO), i nawet nie chodzi o to że Argentyńczyk miał bardziej fascynującą karierę, ale o to że na podstawie archiwaliów można zrobić spójny, wciągający, emocjonujący film.
„Maiden” ma całkiem słusznie niszową dystrybucję w kinach studyjnych. Może się bowiem spodobać tylko widzom przyzwyczajonym do tego typu kina, a tych wśród fanów dystrybutora Gutek Film nie brakuje. Widać to po wielu pozytywnych recenzjach zmanierowanych krytyków.
Film załapał się do cyklu promowanego w Multikinie „Mistrzowie Kina”, z czego mając darmowy wjazd do tej sieci skrzętnie skorzystaliśmy. Zamiast fury reklam poprzedzony był rozmową Grażyny Torbickiej. Z jednej strony to fajny pomysł, z drugiej zdradzono w kilkanaście minut praktycznie cała fabułę i zastosowany styl, dodatkowo odbierając chęć do późniejszego oglądania. Aczkolwiek ta rozmowa była i tak ciekawsza niż cały ten dokument razem wzięty – najlepiej było wizytę w kinie do niej ograniczyć. To film z cyklu tych, przed którym wręcz przestrzegamy czytając recenzje innych krytyków. Wynudzicie się, a nic ciekawego nie wyciągniecie.
Plusy:
fascynująca historia sportowego kobiecego wyczyny
wiele archiwalnych materiałów
Minusy:
fatalna reżyseria
gadające stare baby
zagadany materiały walki z żywiołem
chaos w ułożeniu wątków
nużące tempo
niewykorzystany potencjał historii
brak jakichkolwiek bardziej wyszukanych zabiegów dokumentalnych (wizualizacje, mapki itp.)
nieatrakcyjny dla szerszej widowni, niszowa dystrybucja
Zwiastun:
polska premiera: 9 sierpnia 2019
dystrybucja: Gutek Film
produkcja: Wielka Brytania
rok: 2019
gatunek: dokumentalny
reżyseria i scenariusz: Alex Holmes
montaż: Katie Bryer
obsada: Tracy Edwards, Jeni Mundy, Mikaela Von Koskull