Slender Man – bez twarzy (ocena: 3/10)
W sumie to nie ma co strzępić języka, o ile się go ma (tytułowy bohater chyba nie ma). Miał być badziew i był badziew. Może w niektórych elementach trochę lepszy niż się spodziewaliśmy, ale w wielu - dla odmiany jeszcze gorszy.
Grupa licealistek (gimnazjalistek?) robi babską imprezę, konkurencyjną do tajemnic ich kolegów z pracy. Najpierw oglądają babskie porno („fuj, tego się nie da odzobaczyć”), a następnie idą w ślad za kolegami opalając filmik z zaproszeniem tajemniczej zjawy porywającej dzieci: wystarczy zamknąć oczy na trzy uderzenia dzwonu i przybędzie. Faktycznie coś dziwnego dzieje się z ekranem laptopa, ale na spełnienie groźby trzeba czekać tydzień, gdy jedna z uczestniczek zabawy, akurat najbardziej zdesperowana bo córka alkoholika, znika.
Największym problemem tego filmu jest brak problemu. Owszem dziewczynki kolejno znikają, ale zbyt wiele z tego nie wynika. Olbrzymi stwór bez twarzy i z rękami w formie gałęzi raz na jakiś czas się pojawia, ale niewiele robi (przynajmniej na wizji). Los porywanych dziewczyn jest raczej obojętny, bo ani ich nie polubiliśmy, ani nie wiemy co tam się z nimi dzieje. Wiemy, ze trzeba poświęcić coś co się kocha, ale jak tu rozkminić co się kocha, może właśnie utracone osoby? Taka obojętność wobec tego się dzieje na ekranie (albo nie dzieje, bo głównie się nie dzieje) zabija każdy film grozy, a ten traci zainteresowanie widza bardzo szybko. Kolejne sceny niewiele wnoszą nowego, w dodatku rażą absurdalnością (typu „walka” w bibliotece). Nawet jeżeli są przyzwoicie zrealizowane, szczególnie dźwiękowo, a pod koniec także montażowo i wizualnie, to nie mogą ani przestraszyć, ani nawet zainteresować. Sytuacje pogarsza jeszcze skłonność do wykorzystania nowoczesnych technologii internetowych – największym horrorem jest usunięcie przez użytkownika konta w jakimś messengerze. Jeżeli miało to być równolegle nawiązanie do problemów współczesnej młodzieży – zanikło gdzieś w dłużyznach poszczególnych scen.
Ocenianie tego dzieła w kontekście dystrybucji kinowej mija się z celem, bo to chybiona decyzja. To kompletnie nieudany fabularnie, acz przyzwoity realizacyjnie horror klasy B, czy tam nawet C. Jedyne co może osiągnąć w kontekście obecności w kinach to miano najgorszego filmu roku.
Tak w ogóle to koncepcja Slender Mena pochodzi z konkursu internetowego i pojawiła się w 2009 roku. Na bazie pomysłu powstał serial, gry wideo, a przede wszystkim eksponowany był w amatorskich nagraniach pojawiających się na youtubie. Tak słaby film fabularny raczej na dobre mu nie wyjdzie. Szczególnie, że bywalcy internetowych czeluści twierdzą, że moda na Slendera i tak już przeminęła.
Zalety:
realizacja dźwięku
wizualizacje i montaż scen grozy
Wady:
brak pomysłu fabularnego
nieciekawi bohaterowie
apatyczny tytułowy stwór
dłużyzny
Zwiastun:
Polska premiera: 17 sierpnia 2018
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: horror (chyba)
Reżyseria: Sylvain White
Scenariusz: David Birke na podstawie pomysłu b
Zdjęcia: Luca del Puppo
Muzyka: Brandon Campbell, Ramin Djawadi
Montaż: Jake York
Scenografia: Jeremy Woodwark
Obsada: Joey King, Julia Goldani Telles, Jaz Sinclair, Annalise Basso, Javier Botet