"Rekiny wojny" - zepsuty scenariusz (ocena 5/10)
"Rekiny wojny" już zostały "nadpsute" przez dystrybutora, który niezbyt fortunnie przetłumaczył oryginalny tytuł "War Dogs".
Ten film to połączenie "Pana życia i śmierci" (Nicholas Cage) z "Wilkiem z Wall Street" i może trochę "Big Short". Problem w tym, że film Todda Philllipsa (Kac Vegas) jest od tych znakomitych filmów razem, i od każdego z osobna zdecydowanie gorszy. Gorszy jest nawet od ostatnich komedii tego reżysera.
Głównym problemem jest bowiem słabiutki scenariusz, w którym upchane zostały zdarzenia tak absurdalne, że bardzo trudno jest się przekonać do opartej na faktach historii.
Pozostałe rzeczy są już lepsze, chociaż zarówno aktorzy, jak i reżyser chyba lepiej czują się w komediach.
Ale kilka scen jest świetnych. A już rewelacyjna jest muzyka.
"Rekiny wojny" zrealizowane są w formie opowiadania historii przez narratora - przypomina się więc "Pan życia i śmierci". Narratorem jest główny bohater film David (Miles Teller). Od razu wprowadza w klimat ekonomii prowadzenia wojny, błyskawicznie szacując wartość ekwipunku amerykańskiego żołnierza. Tak więc już początek filmu zdradza cel do którego podąży fabuła. Cofamy się jednak do genezy wydarzeń.
Otóż początkowo główny bohater był masażystą bogatych ludzi, i zarabiał 75 dolarów za godzinę. No nie wiem, czy kto inny zdecydowałby się przy takiej gaży na inny, mocno ryzykowny biznes. Ale poznany przypadkowo na pogrzebie kolega z dawnych lat (nic to że wspólnik w akcji, która doprowadziła do aresztowania - każdemu powinna się zapalić lampka kontrolna) roztacza przed nim nowe perspektywy. Dodatkowo jego kobieta spodziewa się dziecka. No i jak tu wyżywić dzieciaka, jak się zarabia marne 300 zł za godzinę ... za godzinę, a nie tygodniowo, jak wielu w Polsce.
Kumpel Efrain grany przez aktora nierozerwalnie kojarzonego z filmami komediowymi (Jonah Hill) zwraca uwagę na system organizacji przetargów na sprzęt wojskowy. Otóż są one ogłaszane na zwykłej stronie internetowej, która przez naszych bohaterów będzie odświerzana do końca (prawie) filmu. Początkowo wspólnicy wynajdują mniej intratne przetargi, ale w końcu wygrywają co wielkiego. Problem w tym, że pociski kupione w Albanii nie do końca mogą być dostarczane na rynek amerykański. W tym momencie film łapie klimat typowy dla "Wilka z Wall Street".
Problem w tym, że niedorzeczności w szczegółach wydarzeń jest tak wiele, że naprawdę trudno uwierzyć w realność tej - opartej na faktach - historii. Wydaje się że Todd Phillips jednak powinien poprzestać na komediach. Tam niedorzeczności scenariusza aż tak nie rażą. Aktorzy prowadzeni są też w sposób komediowy, co niespecjalnie przystaje do fabuły, szczególnie od momentu konfliktu wspólników.
Są w tym filmie dobre sceny, są bardzo dobrze zrealizowane, świetnie wykorzystano muzykę uatrakcyjniającą film. Ogląda się to dobrze, pod warunkiem że się nie myśli nad szczegółami fabuły. Bo jednak wtedy dyskomfort jest zbyt duży, żeby pozytywnie ocenić pracę Phillipsa.
Film ma bardzo korzystne recenzje, i na razie tylko ja narzekam na scenariusz. Tutaj i na warszawa.pl
Wszyscy inni są mniej lub bardziej zachwyceni:
Poltergeist: "bardzo ciekawa propozycja dla dojrzałego odbiorcy"
Dzika banda: "kawał znakomitego kina, które bawi, ale też dobitnie uświadamia, jak bardzo nasze bezpieczeństwo jest uzależnione od sztafety niekompetencji na różnych szczeblach władzy i powiązanego z nią biznesu"
Film: "są niczym zbyt mocny drink o poranku – nieprzyzwoity, jednak korcący i zapowiadający dzień pełen wrażeń"
Trójmiasto: "stricte rozrywkowy film, podszyty jednak nutką sarkazmu i gorzkiej ironii na temat współczesnej polityki oraz ekonomii"
Film.org.pl: "bardzo miła niespodzianka, kino przemyślane i przystępne"
Dzielnice Magazine: "mieszanka strawna, zabawna, jednak wciąż momentami zbyt moralizatorska"
Movies room: "są tu sceny fantastyczne, całości brakuje za to większej energii, swobody w pokazywaniu, skądinąd w większości prawdziwych, wydarzeń"
FDB: "poczciwa opowieść o dorastaniu i przeżywaniu najważniejsze lekcji życia o zdobywaniu szczytów i podnoszeniu się po porażce"
naEkranie: "dynamicznie, chaos jest całkowicie kontrolowany, znalazło się miejsce na to, by zbudować napięcie, a offowa narracja jednego z bohaterów świetnie spaja całość"
Mechaniczna kulturacja: "niewykorzystany potencjał, to jedna sprawa, ale trzeba przyznać, że Phillips potrafi rozbawić i zaangażować widza"
Szczere recenzje: "nawet na tak nieoczywistej mieszance stylów, wielu widzów czuło się naprawdę rozbawionych"
Onet: "tu trochę śmiechu, tam szczypta dramatu, jeszcze gdzie indziej nieco akcji, plus zgodne z prawdą nałogowe palenie marihuany, szastanie pieniędzmi, ostre imprezowanie w klubach nocnych"
Także Kinomaniakowi się bardzo podobało: