„Braveheart” – wolna Szkocja (ocena 6/10)

Patetyczna produkcja o pragnieniu wolności, a może bardziej o zemście i waleczności.
Na przełomie XII i XIII wieku ziemie szkockie były regularnie najeżdżane przez wojska brytyjskie, a miejscowa szlachta upokarzana i wykorzystywana. Wprowadzono nawet prawo pierwszej nocy. William Wallace stracił najbliższych i był świadkiem masakry, ale chciałby wieść spokojne życie, szczególnie że zakochał się w pięknej kobiecie. Gdy jednak ona zostanie skrzywdzona nie ma innego wyjścia jak zemścić się na najeźdźcach.
Scenariuszowo jest to zaskakująco, jak na sławę którą zdobył - słabiutki film. Rozwleczony w pierwszej fazie, mającej ukazać przyczynę postawy protagonisty. Niekonsekwentny w drugiej, z licznymi absurdami narracyjnymi (także w scenach bitewnych), a przede wszystkim czarnobiałym obrazem konfliktu. Najważniejsze dla Mela Gibsona jest ogólne przesłanie: ukazanie siły i potencjału jednostki, a przede wszystkim umiłowanie wolności ponad wszystko poprzez położenie na karb walki o sprawiedliwość i honor własnego życia. Tym film uraczył krytyków i widzów przechodząc do historii kina. Ale nie tylko tym.
Głównym atutem jest warstwa realizacyjna: przede wszystkim piękne ujęcia, sprawny montaż, realizacja dźwięku. Pewnie, że lepiej ogląda się w go w kinie, ale obietnica powrotu do polskiej dystrybucji okazała się w 2016 roku złudna – wszystkiego jeden seans w podrzędnym warszawskim kinie studyjnym. Nawet w programie telewizyjnym wcale nie jest łatwo ten film „upolować”, szczególnie bez reklam. Na szczęście w czasach koronawirusowej kwarantanny zlitowała się nad spragnionymi kinomanami jedna ze stacji.
Dla Mela Gibsona był to projekt autorski. Widać zaangażowanie, ale głównie aktorskie. Nie da się ukryć, że jego postać jest zbyt patetyczna. Ratują ją dialogi, a słynne przedbitewne mowy motywacyjne przeszły do filmowego kanonu, chociaż z rzeczywistością niewiele mają wspólnego.
Film jest długi, zdecydowanie za długi, nie dopracowano go na etapie postprodukcji, bo wiele scen jest zbytecznych. Traci przez to klimat i tempo akcji. Dużo lepiej ogląda się pojedyncze sceny niż całość, co wskazuje na spore niedoróbki reżyserskie. Sławę i uznanie krytyków jednak zyskał. Może dlatego … że nikt nie lubi Brytoli.
Zalety:
ogólne przesłanie o umiłowaniu wolności
edukacyjna wartość historyczna (acz jednostronna)
zdjęcia
realizacja dźwięku
patetyczne przemowy
motyw muzyczny
Wady:
czarnobiały obraz rzeczywistości i zarysowania bohaterów
za długi, sporo niepotrzebnych scen
wiele nieścisłości i absurdów scenariuszowych
szwankuje reżyseria, Gibson zbyt skupiony na aktorstwie i swojej idei
Zwiastun:
tytuł oryginalny: Braveheart
produkcja: USA
rok: 1995
premiera światowa: 18 maja 1995 (w Polsce obiecane wznowienie 11 listopada 2016 skończyło się na jednym seansie w podrzędnym kinie studyjnym)
gatunek: historyczny
reżyseria: Mel Gibson
scenariusz: Randall Wallace
muzyka: James Horner
zdjęcia: John Toll
scenografia: Thomas E. Sanders
kostiumy: Charles Knode
montaż: Steven Rosenblum
obsada: Mel Gibson, Sophie Marceau, Brendan Gleeson, Patrick McGoohan, Catherine McCormack, Angus Macfadyen