top of page

"Ghostbusters: Pogromcy duchów" - jak hejterzy (ocena 4/10)


No nareszcie jakaś powtóreczka klasyki z lat 80-tych. Dawno nic z tej półki nie było – ostatnio to chyba Dzień Niepodległości. Kiedy to było? Aha, trzy tygodnie temu. Fachowo nowi pogromcy, a właściwie pogromczynie duchów: to jest reboot. Bo nie jest kontynuacją, tylko nowym wykorzystaniem pomysłu z poprzedniego filmu. Nawet nie wiedziałem że ten reboot wzbudził tak wielkie wzburzenie fanów. I to jeszcze długo przed premierą: TUTAJ Podobno trailer był najgorzej ocenianym filmikiem na youtube. A wszystko przez to, że kultowymi pogromcami zrobiono bohaterki płci żeńskiej. Fakt, film jest nieudany, ale głównie przez brak innych pomysłów, a nie tylko przez zamianę płci. Można się wpisać w nastroje hejterskie, bo Ghostbusters2016 faktycznie jest koszmarnie słaby. Fabułę pomijam, nie było nowego pomysłu, stary wygląda jak odgrzewany kotlet, a cała reszta była pisana chyba w kiblu na kolanie, podczas … wiadomo czego. Niestety największa wtopa to: bohaterki. Są one zupełnie pozbawione charyzmy, sztampowe i zwyczajnie nudne. Pierwsza połowa to głównie ich babskie gadanie. Nadałyby się bardziej do jakiegoś kobiecego serialu. Jest jeden wyjątek, ale o tym na końcu. W efekcie oglądanie tego filmu to droga przez mękę: pierwsza połowa jest koszmarnie nudna i przegadana, pierwszy duch się chyba pojawia po 45 minutach, a później dla odmiany akcja leci na łeb na szyję, jakby chciano koniecznie wydać wszystkie fundusze otrzymane na efekty specjalne. Fabuła jest jota w jotę powtórzeniem pierwowzoru, czyli tajemnicą poliszynela jest istnienie duchów, ale trzeba trochę w tajemnicy je łapać, żeby społeczeństwo nie wpadła w panikę, bla bla bla. Nic to, że w końcówce masakra przypomina bardziej atak King Konga. Pogromczynie nie co że nic nowego nie wnoszą, to jeszcze zostały pozbawione – obecnego w latach 80-tych – poczucia humoru. No może góra dwa momenty wzbudzają jakiś uśmiech. Oczywiście nie licząc uśmiechów politowania, które akurat wzbudza średnio co druga scena.


Ale nawet w tej kupie gnoju można znaleźć trzy perełki.

  1. Perełka pierwsza to 3D. W czasach gdy jest ono ostatnio w kinach kwiatkiem do kożucha, tym razem twórcy się postarali. Co prawda sceny akcji zaczynają się dość późno, ale jak już się zaczną to dają widzowi po oczach. A o to w tym całym 3D chodzi, a nie o siedzenie w okularach przez 2 godziny po zapłaceniu 3 złotych więcej za bilet.

  2. Druga perełka to scena podczas koncertu. Właśnie o coś takiego chodziła. Scena jest konkretna, pomysłowa, dynamiczna i dobrze zrealizowana. A przede wszystkim ma w sobie to coś, co ożywia temat duchów i ich łapania. Nigdzie, tak jak na koncercie metalowym, ten temat aż dobrze nie zabrzmi. Świetni moment, ale to niestety tylko 5 minut, po którym już kolejne sceny z użyciem technologii komputerowej są wtórne, nieciekawe i zbyt chaotyczne.


A trzecia perełka to jedna z postaci. Niestety najmniej eksponowana. Zakręcona Kate McKinnon. Każde jej pojawienie, czy też uwaga, trochę ożywia te babskie „robótki”. Trochę inaczej to widzą TUTAJ Na plus jeszcze może muzyka (nawiązanie do motywu z pierwowzoru i mocne dźwięki na metalowym koncercie) i fajne, przesuwane napisy końcowe. Ale już scena po napisach jest kiepska. Gdzie był scenarzysta?


Całkiem rozsądna recenzja z Tylko Kino:

Także tutaj całkiem obiektywnie:

Tą recenzję warto dla plakatu w tle:

A na koniec Pietras Kinomaniak, którego chyba w trakcie seansu nawiedziły jakieś duchy:

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page