"180 sekund" - Tarantino dla ubogich
Film o tytule „3 minuty” powstał w 2012 roku i teraz wszedł do kin. No żart po prostu. Oczywiście jest wyświetlany na kilku seansach na krzyż i gromadzi średnio dwóch widzów na seans. Czasami pomysły dystrybutorów są wprost genialne.
Sam film chyba miał ambicję być kalką co najmniej Tarantino. Sama akcja trwa tyle ile w tytule i jest całkiem pomysłowa. Niestety film skonstruowano tak, że szybko można się zorientować jaki będzie efekt, a więc obserwowanie przygotowań i wydarzeń sprzed napadu jest zwyczajnie nie interesujące.
W dodatku forma filmu jest chaotyczna, reżyser chyba w połowie filmu się zorientował że kina sensacyjnego nie potrafi, i uderza w lekki dramat oparty na interakcjach pomiędzy bohaterami. Też mu to średnio wychodzi, zresztą nieliczni widzowie pewnie już mają dość.
Czy coś jest wartego oglądania w tym filmie?
Zmarnowane 90 minut na 180 sekund.