Loveling – jazgot (ocena: 2/10)
Uwaga, OSTRZEŻENIE! Trzymać się jak najdalej od sal kinowych, w których wyświetlany jest „Loveling”. A jest dystrybuowany nawet w multipleksie, co już jest kompletnym nieporozumieniem. Jeszcze seans w takim Muranowie można uzasadnić, bo tam nie pierwszy to tego typu gniot, ale natknąć się na coś takiego w centrum handlowym ….
Wielodzietna rodzina gdzieś na przedmieściach Rio de Janeiro, ale równie dobrze mogłoby się to wydarzyć w każdym kraju Ameryki Południowej. Mieszkają w domku, w którym psuje się praktycznie wszystko – przez pierwsze 5 minut filmu zacina się zamek w drzwiach (musza wychodzić przez okno) i kran zalewając kuchnię. Obraz nędzy i rozpaczy. Wydaje się, że z tej beznadziei ma szanse wyrwać się najstarszy syn Fernando – bramkarz lokalnej drużyny piłki ręcznej, który otrzymuje propozycję wyjazdu do Niemiec. To nie do końca spodoba się apodyktycznej matce, która kocha wszystkie cztery swoje dzieciaki i od poprawy ich losu woli bliskość fizyczną, nie wyobrażając sobie tęsknoty. Nie najlepiej natomiast dzieje się w rodzinie jej siostry, która przychodzi od męża z opuchniętą twarzą. Także dla niej znajdzie się miejsce w tej kolorowej rodzince.
Punkt wyjścia jest pretekstem do całkiem dobrze zapowiadającej się fabuły .Niestety to ona jest głównym mankamentem filmu. Chaos jaki panuje w scenariuszy jest nieznośny. To zlepek scen, nie mających ze sobą wiele wspólnego, bez myśli przewodniej. Wydawałoby się, że powinna być nim kwestia transferu Fernando, ale wątek ten popada najpierw w absurd: pretensje trenera o wyjazd, aż po częściowe porzucenie. Wątek problemów siostry też się okazuje epizodyczny. Jest jeszcze próba zrobienia biznesu księgarniarnego przez męża. Ale główny nacisk raczej położony jest na matkę, która jest bohaterką niezwykle irytującą: scena gdy w jazgocie wreszcie wyprowadzają się z tego zdezelowanego domu skłania do jak najszybszego opuszczenia kina. Myliłby się ktoś oczekujący jakieś gloryfikacji życia rodzinnego – jest ono przedstawione w schematyczny sposób, głównie jako wspólne wędrówki rodziny (może jedyna lepsza scena to wzruszenie w trakcie defilady). Myliłby się ktoś oczekujący większej refleksji na tematy społeczne – po prostu widz otrzymuje obraz nędzy, jednak bez głębszej analizy ich przyczyn, czy też niemożności poprawienia takiego losu. Nawet ten cały szczypiornista staje się bohaterem tak męczącym, że trudno mu już życzyć powodzenia w Europie.
Cóż więc jest w tym brazylijsko-urugwajsko-niemieckim filmie, że zwrócił on uwagę polskiego dystrybutora i zbiera całkiem przyzwoite recenzje. Zapewne jest nim inne postrzeganie rodziny: w pewnych kręgach wspólnota nawet w biedzie budzi większy zachwyt niż popularyzowania w europejskich standardach rodzina oparta na dążeniu do szczęścia i dobrobytu z poszanowaniem tradycyjnych zasad. Jak widać niektórym podoba się (a może tylko udają że im się podoba, aby odciąć się od tradycyjnych wartości) takie życie rodzinne w slamsach - może dlatego chętnie widzieliby w Europie masowy najazd uchodźców z biedniejszych krajów. Ale to oczywiście kwestia polityczno-społeczna, nie można wszystkiego zrzucać na poglądy polskiego środowiska filmowego, lepiej przyjąć ich dobrą wolę i obiektywizm w doborze filmów. Szukając więc dalej należy docenić ujęcia operatorskie. Sceny są pod tym względem pomysłowe i dopieszczone, dla przykładu taka scena z żabami. Ze zdjęciami jednak jest tak, że nie są one wystarczającym elementem atrakcyjności filmu. Muszą one współgrać z ciekawą fabułą. W innym przypadku mogą jeszcze bardziej irytować – co bowiem z tego, że nudne sceny są ładnie sfilmowane?
Podsumowując nie było dawno filmu, na który Gosia złorzeczyłaby przez całą drogę powrotną z kina. A z Arkadii na Powiśle jednak kilkanaście minut się jedzie ….
Zalety:
ujęcia operatorskie
piłka ręczna
Wady:
chaos realizacyjny
brak wątku głównego
jazgot matki
szeroka dystrybucja
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Benzinho
Polska premiera: 24 sierpnia 2018
Dystrybutor: Best Film
Produkcja: Brazylia, Niemcy, Urugwaj
Rok: 2018
Gatunek: dramat
Reżyseria: Gustavo Pizzi
Scenariusz: Gustavo Pizzi, Karine Teles
Zdjęcia: Pedro Faerstein
Muzyka: Maximiliano Silveira
Montaż: Lívia Serpa
Scenografia: Dina Salem Levy
Kostiumy: Diana Leste
Obsada: Karine Teles, Otávio Müller, Adriana Esteves, Konstantinos Sarris, César Troncoso, Mateus Solano, Camilo Pellegrini, Ariclenes Barroso