Geostorm – Prezydent demokrata (ocena 6/10)
- Ogień
- 25 paź 2017
- 2 minut(y) czytania

To było do przewidzenia. Już w 2019 roku (czyli za chwilę) Ziemię opanuje cała masa zjawisk atmosferycznych zagrażających jej egzystencji. Ludzie się trochę ogarną i ponad podziałami zrealizują projekt sieci satelitów, które będą ograniczać negatywne zjawiska. Projekt ten nazwany zostanie jako „holenderski chłopiec” (Holender) nawiązujący do opowieści o małym dziecku który ręką zatkał dziurę. System zadziała i faktycznie uchroni od wielu katastrof. Twórcą i koordynatorem będzie główny bohater, który organizacyjnie podoła pracy kilkuset naukowców z wielu, często zwaśnionych, krajów. Niestety z dyplomacją u niego będzie na bakier. Poznajemy go przy okazji przesłuchania przed politykami strofującymi go za niesubordynację. I nawet brat – najbliższy człowiek z otoczenia Prezydenta nie pomoże mu uratować posady. A bez niego sprawność systemu Holender zostanie nadszarpnięta.
To tylko oś fabuły, której ujawnianie nie jest specjalnym nadużyciem, bo jest do bólu przewidywalna. Jakby robić w trakcie seansów stopklatki – to widzowie bez trudu odgadliby intencje twórców. Jak ktoś lubi w kinie być zaskakiwanym to nie będzie usatysfakcjonowanym takim filmem.
Niestety wady tej produkcji wychodzą ba wierzch bardzo szybko. Oprócz słabego scenariusza to głównie wtórne efekty specjalne. Wszystko w tym filmie zostało już kilkakrotnie wynalezione w produkcjach katastroficznych i kosmicznych. Przesada w skali zniszczeń i zbyt oczywiste absurdy typu fala mrożąca ludzi na ciepłej plaży wołają o pomstę do nieba. Budżetu też za dużego nie było, więc efekty specjalne nadrabiają skalą zniszczeń. Co wbrew twórcom nie budzi grozy, a raczej uśmieszek politowania.
To co najgorsze w tym filmie to jednak wizja urzędowania Prezydenta USA z ramienia partii demokratów – czyste science-fiction, ale Trump się wkurwi i zniszczenie nawet Kremla – tutaj Putin się wkurwi. Pozostałe pomysły niech sobie nawet zostaną, ale to się powinno ocenzurować na ulicy Mysiej.
Największym jednak zaskoczeniem jest to, że mimo tak oczywistych wad film ogląda się całkiem przyjemnie. Główna w tym zasługa dobrze zarysowanych bohaterów. Butler grający główną rolę aktorsko nie jest takim geniuszem, jak jego bohater, ale został tak sympatycznie (chociaż sztampowo) rozpisany, że wzbudza sympatie. Całkiem nieźle radzi sobie szczególnie w dialogach z bratem. Poprawnie, a raczej ładnie jest również na drugim planie – trzy postacie kobiece (agentka, analityczka i Niemka) są bardzo sympatyczne, szczególnie agentka w ... koszuli nocnej.
Wszystko okraszone jest może drętwym poczuciem humory, ale nawet ze dwa teksty Prezydenta potrafią rozładować atmosferę niechybnej (?) katastrofy naszego globu.
Film więc dużo lepiej się prezentuje, gdy znika kino katastroficzno-sensacyjne, odkładane na bok są finansowane na ostatni guzik efekty specjalne, a na ekranie dominuje dialog, luźne podejście do życia i nie głupie spostrzeżenia natury życiowej.
Do annałów kina katastroficznego, ani żadnego innego, ten film nie przejdzie, ale obejrzeć można. Tylko nie ma sensu inwestować w 3D (jeden efekt na cały film), IMAX, a tym bardziej w 4DX na którym nieopacznie przepłaciłem.
Comments