"Baba jaga" - pszepraszam (ocena 1/10)

Woda zapomniała o tym seansie i jechała taksówką. To chyba najgorzej wydane pieniądze w jej życiu.
Coś za dużo tych "jedynek" ostatnio. Ale jest naprawdę słabo - dlaczego Cinema City akurat tą produkcje wybrało na lukratywny seans dla posiadaczy kart Unlimited?
Zaczyna się może i przyzwoicie. Do sierocińca przyjeżdża matka-rzeźbiarka, która straciła prawa rodzicielskie ze względu na skłonność do narkotyków. Już prawie dorosła córka ma ją teraz gdzieś. Ale scenę później w dziwnych okolicznościach, po zapukaniu do chatki baby jagi (która popełniła samobójstwo lata temu) znika jej kolega. Dziewczyna Chloe jednak jest zmuszona wrócić do matki. A sprawa zaginięcia przybiera absurdalny tok: pojawia się policjant, który prowadził sprawę, przyjaciółka rzeźbiarki. Reżyser myli tropy, myśli że końcówką zaskoczy. Nie, nie zaskoczy bo już nikogo w tym momencie ten film nie interesuje.
Jeszcze nieudolne polskie słowo w ustach bohaterki o rosyjsko brzmiącym nazwisku.
Tytuł - równie idiotyczny, pochodzi od polskiego dystrybutora. Oryginalny jest minimalnie lepszy: "nie pukaj dwa razy". Nie trzeba za to dawać adnotacji "nie oglądaj dwa razy" - bo aż takich desperatów, nawet w gronie fanów horrorów klasy D - nie ma.
Zwiastun: