Toy Story 4 – akcja Widelec (ocena 7/10)
Wyraziste postacie i solidna realizacja pozwalają zapomnieć, że to zwykły skok na kasę, bez nowych pomysłów.
Chudy ze swoją ekipą zabawek trafił do szafy dziewczynki Bonnie. Ta nie docenia szeryfa tak jak jego poprzednie dziecka. Jednak gdy idzie pierwszy dzień do przedszkola wierny Chudy ładuje się jej do plecaka. Dziewczynka z trudnościami znosi nową rzeczywistość, zabijając rozgoryczenie tworzy z plastikowego sztućca nową zabawkę – Folky (kretyński przekład w polskim dubbingu jako Sztuciek”). Ten jednak bardziej niż zabawką czuje się śmieciem i zamiast do innych ciągnie go do kosza. Odpowiedzialny chudy podejmuje się trudu wychowania młokosa, a przy okazji trafia na ślad swojej dawnej miłości.
Nie czas rozwodzić się innowacyjnością pomysłu sprzed już blisko ćwierć wieku i całkiem udanym dwóm kontynuacjom. Trzy filmy z serii stanowiły zwartą całość i wyczerpały potencjał. Stąd pojawienie się kolejnej części nasuwa wrażenie skoku na kasę, przy braku innych ciekawych pomysłów na mądry film dla dzieci i zajmujący dla dorosłych. Jednak czwórka broni się takim posądzeniem i dobrze że powstała, bo ogląda się z przyjemnością.
Trzonem fabuły pozostaje Chudy, jako główny bohater poprzednich części. Także i tym razem to on prowadzi akcję, co stanowi idealny pomost do całej serii. Twórcy jednak dokładają mu nowe, mniej lub bardziej ciekawe, postacie. Na pierwszy plan wysuwa się pocieszny Folky/Sztuciek, którego naiwność i problemy emocjonalne stanowią oś fabularną filmu – scena gdy wędrują samotnie skrajem drogi jest najlepsza nie tylko w filmie, ale może i w całej serii. Akcenty komediowe przejmują także nowi bohaterowie, a szczególnie pocieszna para (Kwaku i Bunio) ze strzelnicy sportowej. Dopracowano również złe charaktery (lalka Gabi Gabi), chociaż może kot jest zbyt okrutny dla zabawek.
Film jest perfekcyjnie dopracowany wizualnie. Każda zabawka ma specyficzne gesty, sposób poruszania się, mimikę. To sprawia wrażenie autentyczności. Ponownie najlepiej wypada Chudy, który jest tak samo sympatyczny, a zarazem odpowiedzialności jak w poprzednich filmach. Animacja jest żywa, dynamiczna i kolorowa. Idealna dla młodego widza. Bo to dla nich przeznaczony jest ten film, unikający głupich żart, czy też aluzji dla dorosłych. To także udany zabieg ze względu na to, że starsi widzowie przychodzą z sentymentu – struktura wiekowa na widowni była odmienna niż w standardowych kreskówkach dla maluchów. Zadbano nawet na efekt 3D, co ostatnio jest piętą achillesową filmów animowanych – tutaj głębia obrazu jest zachowana przez cały film, a zasadność wydatkowania kilku złotych na wersję trójwymiarową w pełni uzasadniona.
Filmowi z pewnością brakuje nowych pomysłów. Ten oryginalny: zabawki które ożywają gdy człowiek ich nie widzi, był na tyle znakomity że poprzeczka była zbyt wysoko zawieszona aby próbować wymyślić coś nowego. Rozmyślnym zabiegiem była również wymiana bohaterów drugoplanowych – dla widzów zaprzyjaźnionych z poprzednimi częściami może to stanowić pewien dysonans. Konsekwencją tego, że film jest skierowany dla młodszej widowni jest również prostota przewidywalnej historii. Dorośli mogą co najwyżej sentymentalnie wracać do poprzednich części (trójka to wręcz dramat psychologiczny o przemijaniu i odrzuceniu), gdzie scenarzyści potrafili zaskakiwać. W „czwórce” fabuła jak po sznureczku zmierza do udanego zakończenia. Rodzice muszą zrozumieć, ze to seria dla młodszych widzów, a że po 25 latach wyrosło się z prostych historii to już niestety smutna kolej losu.
Polski widz skazany jest na rodzimą wersję językową, nie ma więc okazji ocenić Toma Hanksa. Dubbing jednak jest solidny i nie przeszkadza w oglądaniu. Wyróżnia się piskliwy głos Edyty Olszówki, ale także Robert Czeborat podkładający Chudego radzi sobie poprawnie. Dobrze wypadają również polskie wersje piosenek, wiec dyskomfortu nie ma nawet dla wyczulonych na ten element dorosłych widzów.
Plusy:
wyraziści bohaterowie: utrzymanie w centrum Chudego i dołożenie nowych postaci
prosta ukierunkowana na młodszą widownię historia
sentymentalne podejście starszych widzów – dziś zapewne rodziców (to już ćwierć wieku od „jedynki”)
ładna kolorowa, żywa, dopracowana animacja
dobre dialogi, udany polski dubbing, solidne piosenki
solidne 3D
humor sytuacyjny (bez głupich żartów) i dowcipne dialogi
Minusy:
wyautowanie części starych bohaterów – co prawda drugoplanowych, ale sympatycznych
brak nowych pomysłów
przewidywalność historii
kot jako czarny charakter
Folky to „Sztuciek”? WTF? „Widelczyk” byłoby lepiej, albo cokolwiek …
wrażenie „skoku na kasę”
Zwiastun:
polska premiera: 9 sierpnia 2019
dystrybucja: Disney
produkcja: USA
rok: 2019
gatunek: animacja
reżyseria: Josh Cooley
scenariusz: Andrew Stanton, Stephany Folsom
muzyka: Randy Newman
oryginalny dubbing: Tom Hanks, Tim Allen, Annie Potts, Tony Hale, Keegan-Michael Key, Madeleine McGraw, Christina Hendricks
polski dubbing: Robert Czebotar, Łukasz Nowicki, Edyta Olszówka, Sebastian Perdek, Wojciech Tremiszewski, Kalina Sołtysiak, Julia Kamińska, Abelard Giza, Jacek Kopczyński, Przemysław Glapiński, Elżbieta Futera-Jędrzejewska, Izabella Bukowska-Chądzyńska, Dominika Kluźniak, Barbara Lauks, Agnieszka Kunikowska, Tomasz Sapryk, Emilian Kamiński, Katarzyna Wincza, Jan Kulczycki, Andrzej Chudy