Nina – pretensjonalnie o lesbijkach (ocena: 3/10)
Pod względem fabularnym mocny kandydat na najgorszy polski film roku. Wpychany do kina ze względu na tematykę i osobę reżyserki.
Nina (bardzo przeciętna Julia Kijowska) uczy języka francuskiego w liceum. Na szkolnym parkingu jej samochód zostaje uszkodzony przez nieuważnie cofającą Magdę (Eliza Rycembel). Od razu pojawia się Wojciech (Andrzej „duszpasterz hipsterów” i „inżynier z Kleru” Konopka) oferujący pomoc we własnym warsztacie samochodowym. Okazuje się, że całe zdarzenie prowadzi do zupełnie innej od ustalenia zapłaty za szkodę sytuacji. Wojciech i Nana są bowiem małżeństwem poszukującym kobiety, która mogłaby urodzić im dziecko. Nina staje się kolejną kandydatką na surogatkę. Tylko, że to ona przejmuje inicjatywę, wyzwalając w Magdzie wcześniej nie znane instynkty.
W zasadzie recenzje filmów o tematyce gejowsko-lesbijskiej można pisać na zasadzie kopiuj-wklej. Najwyraźniej postrzeganie świata tego środowiska, w którym często znajdują się również twórcy, jest na tyle specyficzne, że dla przeciętnego widza wieje jedynie nudą. Pretensjonalny scenariusz, przeciągane sceny, wydumane kadry, drewniane dialogi i sztywne aktorstwo – to cechy immanentne praktycznie każdego filmu z łatką LGTB. Tutaj osiąga to wręcz kuriozalny poziom. Wydaje się, że celowo kręcone jest to tak aby niewiele było widać. A także żeby przypadkiem nie dojrzeć sensu i motywacji bohaterów. Postawa na przykład takiej postaci odgrywanej przez Konopkę, akurat pozbawionej skłonności homoseksualnych, to już jakiś nierzeczywisty absurd – aż trudno uwierzyć że zdecydował się na tak słabo napisaną rolę. Zresztą każdy z bohaterów jest odpychający, mało ciekawy i wzbudzający niechęć. To chyba nienajlepszy sposób aby nakreślić tak ważne dla twórców tematy, jak poszukiwanie macierzyństwa, czy też miłości. Generalnie to na podstawie kina LGTB można wysnuć wniosek, że osoby innej orientacji: nie potrafią się śmiać, żartować, cieszyć życiem, chodzą tylko z naburmuszonymi minami przytłoczeni bagażem problemów.
Nawet biorąc pod uwagę mankamenty scenariuszowo-dialogowe to najgorzej w tym filmie jest z aktorstwem. Konopka chciałby być Więckiewiczem, ale tak słabo rozpisanej roli kompletnie nie udźwignął – i to już od pierwszej sceny (kto miał jakikolwiek kontakt z mechanikami samochodowymi to wie). Najgorzej jednak jest w kluczowych rolach kobiecych: Kijowska bardzo zawodzi, ale to co wyprawia na ekranie Rycembel wygląda na dywersję – gra na tak pretensjonalnej minie, że nie można na nią patrzeć. Fakt, że to aktorka niedoświadczona, zapewne jeszcze jest fatalnie prowadzona na reżyserkę, na karb której można zrzucić większość mankamentów tej koszmarnej realizacyjnie produkcji.
Problemem w tego typu filmach są sceny intymne, tutaj jednak przechodzą w prawdziwy koszmar realizacyjno-kompozycyjny. Zaczyna się od fatalnie sfilmowanego seksu małżeńskiego, nakręconego w sposób nieakceptowalny nawet dla twórców filmów pornograficznych. A potem jest jeszcze gorzej typu seks w toalecie. Jeżeli tak ma wyglądać życie intymne osób homoseksualnych to naprawdę trudno zaakceptować takie skłonności, i pozostaje jedynie stanąć na barykadzie po drugiej strony parady równości.
Żeby nie było że wszystko jest źle to należy pochwalić realizację dźwięku (kolejny polski film, w którym wszystko idealnie słychać) i całkiem przyzwoite motywy muzyczne. Tylko, że to trochę za mało, żeby zdzierżyć w kinie ponad dwie godziny. Szczególnie, że do wyrzucenia, bez żadnej straty dla fabuły i klimatu, jest co najmniej kilka scen na łącznie prawie godzinę.
Tajemnicą dystrybucji tego filmu może być osoba Olgi Chajdas – debiutującej w roli reżyserki. Nie przypadkiem za montaż (też zresztą nieudolny) odpowiedzialna jest Kasia Adamik. Panie są parą więc chyba tylko dlatego promuje się ten film: wysłał go do Cannes (gdzie pewnie pasował stylistycznie), w Gdyni dostał nagrodę „Złotego Pazura” (cokolwiek to jest), a do kin wprowadzany jest dosyć szeroko (na szczęście z pominięciem multipleksów) poprzez środowisko związane z kinem Muranów. Są oczywiście także głosy zachwytu, ale och argumentacja wskazuje, że mogą być po prostu interesowne. W końcu polskie kino LGTB dalej jest w powijakach i raczej nie doczekamy się rodzimych „Tajemnic Brokeback Mountain”.
Plusy:
dźwięk
muzyka
Minusy:
irracjonalny scenariusz
dialogi
fatalne aktorstwo
nieostre kadry
sceny intymne
śmiertelna powaga
ponad dwie godziny nudy
Zwiastun:
Polska premiera: 5 października 2018
Produkcja: Polska
Rok: 2018
Gatunek: dramat
reżyseria: Olga Chajdas
scenariusz: Marta Konarzewska, Olga Chajdas
muzyka: Andrzej Smolik
zdjęcia: Tomasz Naumiuk
obsada: Julia Kijowska, Eliza Rycembel, Andrzej Konopka, Katarzyna Gniewkowska, Maria Peszek