Co w trawie piszczy – trubadur i królowa (ocena: 6/10)
Sympatyczna, aczkolwiek lekko trącąca myszką - przypomina do złudzenia przygody Pszczółki Mai, jej kompana Gucia, a także konika polnego Filipa.
Pasikonik Tonik (ładny rym) jest nie spełnionym trubadurem – jego występy nie wzbudzają zainteresowania, a dodatkowo tkwi w nim traumatyczne przeżycie. Dociera do wioski pszczół gdzie równie nie wzbudza zachwytu. Tymczasem pszczelej królowej Margerytce zaczyna doskwierać dworne życie – chętnie wyszłaby na zewnątrz, ale jedyna okazja to przygotowywane huczne urodziny. Nawet nie wie, ze marzeniem Tonika jest wystąpić przed nią. Tymczasem mroczne siły, ze złośliwą osą w długich szpilach na czele (taka laska nie do końca pasująca do dziecinnych opowieści) przygotowuj intrygę, a wręcz zamach stanu.
Z duża przyjemnością ogląda się tę prostoduszną bajkę. Główni bohaterowie naprawdę chcą dobrze, chociaż może momentami maja zbyt wybujałe ambicje. Antagonistka natomiast to zło wcielone, ale dużo może napsuć. Taki prosty czarno-biały świat w bardzo kolorowej animacji.
Film wyróżnia się całkiem długimi scenami dialogowymi (na szczęście nie zepsutymi polskim dubbingiem, poza drobnymi incydentami typu „Borys Mszyc”), których zarzewiem jest pierwsze spotkanie przyszłych kochanków z odgadywaniem kształtów w gwiazdach. Może stanowić to pewien dysonans dla przyzwyczajonej do żywej akcji maluchów, jednak starszy widz odnajdzie klimat dawnych bajek, w których przesłanie i walory edukacyjne były ważniejsze niż pędząca na złamanie karku akcja. Ta jest tutaj bardzo przewidywalna i schematyczna. Aczkolwiek trudno jej wytknąć jakieś błędy, czy absurdy, których tak wiele w wysokobudżetowych produkcjach.
Animacja jest przez to bardzo stonowana, bez fajerwerków, szaleńczych pościgów, nawet końcowa sekwencja walki o odzyskanie tronu jest raczej wolna, może nawet dyplomatyczna a nie agresywna. Z drugiej strony to chyba dobrze, że pojawia się animacja, która pokazuje że cel można osiągnąć sposobem, sprytem, a nie uruchamianiem pełnej machiny wojennej. W dodatku tym dobrym bohaterem może być lekko zaokrąglona bohaterka, a nie szczupła „szprycha” w obcisłych kreacjach.
Co prawda największy urok w tej produkcji mają pozytywni bohaterowie: trubadur, królowa i jej wierna poddana, oraz drugoplanowi „pomocnicy”, to być może najlepiej wypadł „Czarny Charakter” – o ile tam można nazwać strojącą się niczym jakaś celebrytka Osa. To u niej wyraźnie zarysowano żądzę władzy i jej konsekwencje – dla wielu może być alegorią autentycznych postaci, które zaszły w swojej rządzy władzy za wysoko.
W dodatku trzeba kierować się dobrem wspólnym, a nie własnymi ambicjami. Staroświeckie przesłanie? Zapewne, tak jak i ta animacja będąca francusko-luksemburską (pozdrowienia dla kibiców Legii Warszawa) koprodukcją. To i tak miła niespodzianka, że trafiła w Polsce do szerokiej kinowej dystrybucji.
Na pewno nie można jej wiec zakwalifikować jako najgorszej animacji roku:
Jakkolwiek francusko-luksemburska animacja przypomina naszą rodzimą pszczółkę to jednak ma swój oryginalny pierwowzór w postaci francuskojęzycznych książeczek dla dzieci pisarza i ilustratora Antoona Kringsa, który własnoręcznie postanowił wyreżyserować swoje dzieło i wyszło mu to całkiem dobrze. Acz staroświecko.
Zalety:
sympatyczni bohaterowie
nie głupie dialogi, przyzwoity dubbing
klimat dobranocek sprzed 40 lat (Pszczółka Maja)
szpilki i obcisłe wdzianka złej osy
Wady:
przestarzała animacja
dłużyzny dialogowe
przewidywalny koniec
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Drôles de petites bêtes
Polska premiera: 20 lipca 2018
Dystrybutor
Produkcja: Francja, Luksemburg
Rok: 2017
Gatunek: animacja
Reżyseria: Antoon Krings, Arnaud Bouron
Scenariusz: Antoon Krings, Arnaud Bouron, Christel Gonnard na podstawie książek Antoona Kringsa
Muzyka: Bruno Coulais
Polski dubbing: Janusz Wituch, Paulina Łaba, Olga Bończyk, Tomasz Steciuk, Miłogost Reczek, Maria Pawłowska, Przemysła Bluszcz, Adam Pluciński
Reżyser polskiego dubbingu: Aneta Michalczyk-Falana
Scenariusz polskiego dubbingu: Hanna Osuch