top of page

"Botoks" - ostracyzm (ocena 8/10)


Czuję się trochę jak w przypadku filmu "Smoleńsk" - bo chyba jestem jedynym recenzentem, który jest "Botoksem" (filmem, a nie zabiegiem) zachwycony.


Patryk Vega wykorzystał swoją popularność, ugruntowaną głupawymi i wulgarnymi żartami w poprzednich filmach, żeby przekazać najnowszą produkcją dawkę kina poważnego. Nie mogło się to spowodować wielu środowiskom. Chociażby ukazana tutaj tematyka aborcji jest dla wielu nie do przyjęcia. Problem w tym, że jest prawdziwa.


Pomijając tematykę i jej wydźwięk (fakt, że skrajnie jednostronny i przerysowany), "Botoks" jest zwyczajnie filmem dobrze wyreżyserowanym. W porównaniu do poprzednich filmów Vegi scenariusz jest spójny - można tutaj nawet dostrzec wykorzystanie fabuły mozaikowej, aktorzy - szczególnie role żeńskie, są dopracowane w każdym detalu, a niewybredne żarty w zasadzie wyczerpane w zwiastunach. Jedynie dźwięk pozostawia wiele do życzenia. No i może warto było skrócić film o 30 minut wyrzucając niektóre sceny.


Ludzie walą do kin drzwiami i oknami, niezrażeni opiniami co raz bardziej oderwanego od społeczeństwa mainstreamu (Korwin-Piotrowska), bawiąc się jedynie przez pierwsze kilkanaście minut, w trakcie których reżyser nagromadził serię absurdalnych scen. Celowo, bo za chwilę uśmiech zamiera najbardziej rozrywkowo nastawionym widzom. Od 15 minut cała sala w ciszy chłonie to co się dzieje na ekranie. Co ciekawe - tylko jednostki wychodzą.

Czyżby jednak chytry plan Vegi się powiódł - ludzie chcą obejrzeć film, w którym nie robi sobie jaj, a porusza tematy poważne? Może jednak, Pani, Duch Święty pomógł?


Rozumiem oczywiście środowiska (służba zdrowa, koncerny farmaceutyczne, właściciel sieci aptek - aczkolwiek nie mogę się doczekać aż "dobrazmiana" weźmie się również za nich), które zostały tym filmem skrajnie skrzywdzone, a także tych którym nie przejdzie pochwała przez gardła ze względu na fakty w nim przedstawione (mam tutaj namyśli szczególnie feministki i zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego).

Tylko że ta "przegięciowość" jest celowa. Vega musiał wstrząsnąć widzem przedstawiając skrajny obraz, aby wyrazić swój sprzeciw wobec wypaczeniom, które niewątpliwie występują w polskim systemie ochrony zdrowia. Jakoś nikt nie płacze, że taki serial "Na dobre i na złe" przedstawia równie skrajny, tyle że na przeciwnym biegunie, obraz służby zdrowia. A jak ktoś z tych domorosłych krytyków i recenzentów tak usilnie broni polskich lekarzy to może niech skorzysta z SOR-u w warszawskim szpitalu na Wołoskiej ...


I nie mam nic przeciwko żeby Vega poszedł za ciosem i nakręcił równie ostry film o: strażakach, leśnikach, taksówkarzach, a nawet analitykach finansowych :) Bo niestety każda grupa społeczna (no może strażacy najmniej) ma coś na sumieniu. I taki film Vegi powinien być antybiotykiem, a nie przedmiotem ostracyzmu.


Zwiastun:

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page