top of page

"The Possession Experiment" – miazga (ocena 6/10)


Taki horror - to rozumiem, a nie jakieś popierdułki typu „Annabelle: Narodziny zła” (TUTAJ).


Zaczyna się od mocnego uderzenia, czyli od dwóch krwawych scen. Potem następuje wyciszenie, czyli zawiązanie akcji, która po pierwsze jest logiczna i ciekawa, a po drugie ma charyzmatycznych bohaterów.


Brandon – student, zamiast interesować się tym czym jego koledzy z roku (czyli w skrócie mówiąc „dupeczkami”, a kręcą się wokół niego prawdziwe rodzynki) ma zajoba na punkcie egzorcyzmów. Zgłasza się na ochotnika do pisania pracy. Fascynuje go, czy przypadki nawiedzenia są prawdziwe. Los żeby się naocznie przekonać wpada na nomen omen szatański pomysł. Los mu po części wynagradza odmienne od kolegów zainteresowania, bo opiekę medyczną podczas tytułowego eksperymentu ma sprawować młoda, atrakcyjna studentka. No cóż, w tym momencie nawet zatwardziali fani horrorów optują za zmiana gatunku filmu na bardziej frywolny, ale poza jednym pocałunkiem na wiele nie można liczyć.


Za to w konwencji krwawej jatki jest wszystko co tygrysy lubią najbardziej i nawet brygada SWAT na niewiele się zda.


Ten horror na pewno lepiej oglądałoby się w kinie. Były do tego przymiarki na grudzień 2016, ale nie wiadomo czemu dystrybutor się wycofał. A szkoda, szczególnie w kontekście tak wielu słabych filmów tego gatunku, które jakoś drogę do dystrybucji sobie torują.


Zwiastun:

 
Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page