Nocne istoty – duchy prosto z Argentyny (ocena 4/10)

Zjawisko niespotykane na polskich ekranach – niskobudżetowy horror z Ameryki Południowej. Tylko dla zapalczywych fanów gatunku albo dla amatorów eksperymentalnego kina.
Rozpoczyna się od naprawdę mocnego uderzenia: sceptyczny odnośnie zdarzeń nad przyrodzonych mąż odkrywa masakrowane nad wanną przez nieokreśloną siłę zmasakrowane zwłoki swojej żony, która chwilę wcześniej ostrzegała, że słyszy jakieś głosy – głównie ze zlewu. Oskarżony o morderstwo trafia na obserwację psychiatryczną. W jego wersję wierzą tylko badacze zjawisk nadprzyrodzonych, którzy zauważają w okolicy (osiedle na przedmieściach stolicy Argentyny) podobnie zagadkowe zjawiska – na przykład siedzące przy stole zwłoki, jakby wykopane z grobu, młodego chłopca - raz na jakiś czas dające znaki życia.
Zaczyna się od mocnego uderzenia. Jednak podział na trzy historie nie służą fabule. Narracja jest bardzo chaotyczna, w zasadzie łatwo się pogubić – zarówno w następstwie wydarzeń, jak i w poszczególnych wątkach. Na dodatek prowadzone badania i działania nie służą jakiemukolwiek wyjaśnianiu sprawy. Wiadomo co prawda, że tak łatwo nie jest wyjaśnić takie tematy, ale jednak widz oczekuje jakiś zwrotów akcji. Bohaterowie, co prawda wyraziści, wydają się bezradni, a ich poczynania raczej budzą politowanie. Nic dziwnego, że efekty ich pracy są nijakie, a zakończenie w żaden sposób nie wyjaśnia pretekstu do nakręcenia tego filmu.
Twórcy od razu wprowadzają w nastrój krwawego horroru (scena w łazience) jednak nie potrafią tego utrzymać. W odróżnieniu od standardu takich filmów, napięcie zamiast rosnąć – opadać. Nawet można popaść w znużenie – po kolejne istoty zza grobu przestają budzić przerażenie. Szczególnie, że nie wiadomo o co im tak naprawdę chodzi.
Na osobną wzmiankę zasługują efekty specjalne, typowe dla niskobudżetowego horroru. Ich realizacja popada wręcz w groteskę: nadmierna krwawość, czy zbyt głośne efekty dźwiękowe. Pewnie znajdą się tacy, którzy dostrzega tutaj parodię horroru. Problem w tym, że cel twórców chyba był zgoła odmienny. Pochwalić należy za to charakteryzację – szczególnie w scenach z „wykopanym” chłopcem – dobrze tutaj ciemne ciało koresponduje z białą szklanką mleka.
Film po roku trafił do polskiej dystrybucji kinowej w bardzo ograniczonej skali: trzy seanse dziennie przez tydzień w jednej sieci multipleksów. Wzbudził nawet pewne zainteresowanie – ale raczej jako ciekawostka „przyrodnicza”. Jak ktoś przeoczył – nic nie stracił, takie produkcje kręcono już w latach 80-tych i trafiały co najwyżej na kaset wideo, już nie mówiąc o wysypie produkcji azjatyckich. Chociaż nie wykluczone, że to faktycznie, jak reklamuje dystrybutor: „najlepszy argentyński horror wszechczasów”. Poza tym chodzą plotki, że scenariusz doczeka się amerykańskiego remaku. Jak komuś nie przeszkadza, że jest tutaj wszystko co już wcześniej było – to może spróbować gdzieś wygrzebać – w kinach przepadł z kretesem i raczej nikt tego „trupa” wykopywać nie będzie.
Plusy:
mocny początek
wyraziści bohaterowie
charakteryzacja
argentyńska odmienność kulturowa
Minusy:
brak pomysłu na rozwiązanie fabuły
chaotyczna narracja
spadające tempo akcji
karykaturalne efekty specjalne
słabe aktorstwo
niskobudżetowa realizacja
ograniczona dystrybucja kinowa
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Aterrados
Polska premiera: 23 listopada 2018
Dystrybutor: Wistech Media
Produkcja: Argentyna
Rok: 2017
Gatunek: horror
reżyseria: Demian Rugna
obsada: Ariel Chavarria, Maximiliano Ghione, Norberto Gonzal