"(Nie)obecność" - pamięci Piotra Łazarkiewicza

(Nie)obecność to film poświęcony zmarłemu w 2008 roku w wieku zaledwie 54 lat Piotrowi Łazarkiewiczowi. Czy oglądać go z góry jest zadowolony? Wątpię.
Rozumiem jak jego żonie jest brak męża. I rozumiem że realizacja filmu miała pewnie być jakimś sposobem oczyszczenia. Ale wyszło naprawdę słabo.
Aż nie mogłem uwierzyć, że film trwał zaledwie 66 minut, bo autentycznie się na nim wynudziłem. A i tak włożono tam przydługawe fragmenty filmów zrealizowanych przez Piotra (głównie „0_1_0”).
Pierwsza część skupia się na problematyce muzyki rockowej i festiwalu w Jarocinie. Łazarkiewicz zrealizował w końcu dokument „Fala”. Ale po co przy wspomnieniach tego reżysera wrzucać opinie młodych, często ogłupiałych narkotykami ludzi, gadających że przyszłość będzie OK, bo jest więcej kapel dobrych niż złych.
W drugiej fazie filmu mamy trochę samego Łazarkiewicza, kilka jego przemówień, dużo wypowiedzi jego przyjaciół. Ale wszystko to jakieś takie miałkie. Fakt, że wykluwa się obraz człowieka zaangażowanego, zapracowanego, zdolnego i lubianego. Ale jakoś to wszystko nie porywa.

I znowu nadrabia się pustkę scenariuszową, filmami Piotra. W sumie to chętniej bym sobie obejrzał w kinie właśnie jeden z jego filmów, niż to wspomnieniowe dzieło jego żony. Interesujące są jedynie rozważania o współczesnej kulturze, jak wiadomo Łazarkiewicz nie do końca wpisywał się w pogoń za robienie filmów kasowych, popularnych, według oczekiwań publiczności. Zapewne dlatego bardziej pociągał go Teatr Telewizji, gdzie zrealizował kilka ważnych produkcji.

Zdecydowanie najciekawsze w tym filmie są jednak wypowiedzi i dziwne sytuację jakie spotkały żonę Magdalenę. Początkowo bardzo sugestywnie opowiada o pustce, jaka ją ogarnęła po tej przedwczesnej śmierci. Za gardło wręcz chwyta historia z jej podróży do Japonii, gdy poznaną młodą zakochaną parę spotyka jeszcze trzykrotnie, tak jakby ktoś zaaranżował te przypadkowe spotkania.

(Nie)obecność wchodzi podobno do repertuaru kin w tym tygodniu. Można obejrzeć ten film w warszawskiej Kulturze. Jak ktoś jest ciekawy (i na przykład bardzo lubi Łazarkiewicza) to polecam, ale jak ktoś chce lepiej poznać, to lepiej obejrzeć jego filmy.