Ja, Godard – na granicy kiczu (ocena 4/10)
Jean-Luc Godard. Uznawany za jednego z najwybitniejszych reżyserów w historii kina. Przedstawiciel tzw. francuskiej Nowej Fali, czyli męczących, pretensjonalnych dłużyzn. Jego najbardziej znany film to: „Do utraty tchu” z 1960 roku. Duże kontrowersje i raczej słabe oceny zebrała natomiast nakręcona w 1967 roku, czyli tuż przed 1968 rokiem, komunistyczna w wydźwięku „Chinka”. To również ważny osobisty okres w życiu reżysera: ożenił się z dużo młodszą aktorką Anne Wiazemsky, a także rozpoczął aktywność w rodzących się protestach młodzieży.
I właśnie ten okres bierze pod lupę reżyser oskarowego „Artysty” Michel Hazanavicius tworząc bardzo nietypowa biografię. Dzieli swój film na podrozdziały ukazując życie Godarda z punktu widzenia jego młodej żony (co zrozumiałe, bo jest oparty na książce aktorki). To głównie domowe rozmowy, wspólne demonstracje, spławianie fanów, wyjazdy, przyjęcia, wywiady.
Godard ukazany jest jako artysta ekscentryczny, zagubiony w sobie, bez jednoznacznej wizji, a przede wszystkim z dużymi problemami w kontaktach międzyludzkich. Początkowo objawia się to głównie w świetnych scenach, gdy zaczepiają go ludzie zachwyceni jego twórczością – zamiast przyjemnej rozmowy otrzymują jednak impertynenckie zachowanie swojego idola. Z czasem to przechodzi także na współpracowników i żonę, która chyba zorientowała się w miarę szybko jak trudnego partnera wybrała. Hazanavicius przez pewien moment kreśli negatywny obraz swojego bohatera, ale raz po raz obraca to w żart, którego symbolem są wciąż rozbijane okulary, czy idiotyczna gra słów: POBIERZ i MYSIE. Czyżby jednak obawy nad szarganiem filmowej sławy uniemożliwiły Hazanaviciusowi przekazanie tego co chciał? Im bliżej końca tym bardziej ta biografia zmierza w kierunku autoironii i farsy, jak chociażby dialog podczas sceny rozbieranej. W efekcie tak naprawdę nie wiemy, co było celem tego filmu: czy odbrązowienie Godarda, czy autoironia, czy biografia, a może tylko jeden żart. Hazanavicius pozostał przy swoim stylu pewnie wierząc, że zachwyty nad „Artystą” przełożą się na kolejne jego filmy. Jak widać się nie przełożyły i to dzieło przejdzie nie zauważone.
W zasadzie można ten obraz polecić jedynie znawcom filmów Godarda, którzy zapewne odnajdą wiele smaczków, a dodatkowo będzie im się dobrze oglądało, bo film jest stylizowany na klimat francuskiej Nowej Fali. Dla przeciętnego widza są to zwyczajne nudy. Nawet obraz 1968 roku został jedynie lekko zarysowany – a szkoda bo tutaj też był duży potencjał. Nie będzie więc tym razem rozgłosu dla Hazanaviciusa, a jedynie zainteresowanie wąskiego grona odbiorców.
Zwiastun:
Produkcja: Francja, Włochy
Rok: 2017
Gatunek: biograficzny, komediodramat
Reżyseria i scenariusz: Michel Hazanavicius
Obsada: Louis Garrel, Stacy Martin