top of page

Cała prawda o Szekspirze – filmowy niefart Shakespeare (ocena: 4/10)


Najznakomitszy angielski dramaturg i pisarz nie ma jak na razie szczęścia do sztuki filmowej. Najpierw „Zakochany Szekspir” uważany za największą pomyłkę oscarową, a teraz przegadany do bólu z mylącym tytułem teatr jednego aktora – Kennetha Branagha, wręcz fanatyka, reżysera wielu adaptacji sztuk Szekspira.

Po pożarze w londyńskim teatrze Globe Theatre w 1613 r. w trakcie wystawiania „Henryka VIII”, Szekspir kończy pisanie i wraca do rodzinnej wiejskiej okolicy Stratford, gdzie czeka niepiśmienna żona i dwie córki. Prawdziwy dramat pisarza związany jest jednak ze śmiercią w niewyjaśnionych okolicznościach 11-letniego syna, który wykazywał – przynajmniej według ojca, już w tak młodym wieku wielki talent poetycki.

Już do tytułu tego filmu można mieć duże pretensje, jakby dystrybutor go dokładnie obejrzał to powinien z szacunku dla widza dobrać lepsze tłumaczenie (oryginalny tytuł odnosi się do jednego z utworów Szekspira). Fabuła odnosi się bowiem jedynie do krótkiego fragmentu życia pisarza. I w dodatku skupia się na jego traumie po utracie syna. Niewiele jest o jego twórczości, przyczynach zaniechania pisania, radzenia sobie z popularnością. Dodatkowo sama główna linia narracyjna nie przekonuje. Szekspir próbuje tutaj grać zrozpaczonego ojca, a od tragedii mija już kilkanaście lat, które pisarz spędził w Londynie, głównie wystawiając komedie – to nie jest wiarygodność na miarę „trenów” Kochanowskiego.


Film ma nieznośną formę opartą na długich teatralnych dialogach, wręcz słowotoku niestrawnym w formie filmowej. Konia z rzędem widzowi, którego zainteresuje tak długie tyrady, niewiele wnoszące do obrazu pisarza. Trzeba się bowiem przygotować na blisko 10-minutowe statyczne dialogi.


To teatr jednego aktora. Kenneth Branagh wziął na siebie rolę reżysera, a także odtworzył aktorsko bohatera – i w obu funkcjach poległ na całej linii. Reżysersko ten film ma wiele ułomności, a aktorsko zupełnie nie przykuwa uwagi. Szekspir Branagha to postać jednowymiarowa, nudna, bez werwy i sprzecznych emocji. Taki smutny dziadek, który na emeryturze roztrząsa swoje fobie. Można by to zrozumieć jakby celem reżysera było ośmieszenie i zdeprecjonowania uwielbianego w Anglii pisarza, jednak jego dotychczasowe zaangażowanie na to nie wskazuje.


Jeżeli już czegoś na siłę wartościowego można się doszukiwać w tym filmie to jednoznacznych aluzji feministycznych. Sam fakt, że żona i córki tak wielkiego pisarza były analfabetkami stanowi ciekawe spojrzenie historyczne. W dodatku ciekawie rozwija się wątek talentu pisarskiego zmarłego syna, w kontekście lekceważenia przez Szekspira córek. Branagh jakoś jednak nie wyczuł w tym wątku potencjału, bo pozostaje on na drugim filmie.


Także realizacyjnie ta produkcja bardziej odpycha, mimo dbałości o szczegóły ukazania XVII-wiecznej Anglii. Większość zdjęć jest jednak w ciemnych pomieszczeniach, ze słabym montażem i beznadziejnym naświetleniem. Gdy kamera „wychodzi” na zewnątrz jest już o wiele lepiej, jednak to tylko krótkie przerywniki w długich tyradach i dialogach.


Film pojawił się w polskiej dystrybucji w trakcie weekendu majowego. I to go może trochę uratować, bo do oglądania w kinie się nie nadaje. Jak ktoś przez pytanek z braku innych propozycji się skusi, to może przeżyć wyjątkowo senny seans.

Plusy:

  • feministyczne elementy

  • charakteryzacja i scenografia

Minusy:

  • reżyseria

  • słabe aktorstwo Kennetha Branagha

  • nudnawy scenariusz

  • przedłużane dialogi

  • niewielki wycinek biografii

  • mylący tytuł

Zwiastun:

tytuł oryginalny: All Is True

polska premiera: 3 maja 2019

produkcja: Wielka Brytania

rok: 2018

gatunek: biograficzny

  • reżyseria: Kenneth Branagh

  • scenariusz: Ben Elton

  • obsada: Kenneth Branagh, Judi Dench, Ian McKellen, Kathryn Wilder, Lydia Wilson

Ostatnie posty
Search By Tags
Follow Us
  • Twitter Social Icon
bottom of page