"Lolo" - po powrocie z Francji (ocena 4/10)
Pójść na film francuski, dzień po powrocie z męczących wakacji we Francji (drogie autostrady, prohibicja w związku z EURO-2016, niedobre zimne bułki na śniadanie, emigranci w Marsylii), to trzeba mieć nie po kolei w głowie. A film Lolo jest kwintesencją wszystkiego co złego w tym kraju.
Już początek to dramatycznie obrzydliwe poczucie humory. Dwie 45-latki najpierw rozmawiają przy basenie, a następnie w pociągu stymulują pewną czynność łóżkową. Wątek przyjaźni tych „pań” szybko ustępuje i sprowadza się jedynie do krótkich rozmów telefonicznych. Na scenie pozostaje jedna bohaterka, która zakochuje się w mocno przeciętnym (no ale w tym wieku to już się podobno bierze „co leci”) informatyku piszącym programy dla dużego banku. Romans szybko prowadzi do łóżka, problem w tym że w łóżku wpadają na tytułowego Lolo – prawie pełnoletniego syna. Lolo mieszka z mamą, i najwyraźniej nie akceptuje jej wyborów sercowych. Także ten najnowszy nie przypadnie mu do gustu.
Jak ktoś mimo mojej opinii (oczywiście będzie negatywna) ma ochotę zobaczyć ten film, to niech zakończy czytanie w tym momencie, bo mam zamiar opisać wszystkie głupoty do samego końca.
Plan Lolo jest prosty. Zrobić wszystko żeby zniechęcić swoją matkę do nowego faceta. Znając jej fobie (np. hipochondrie) realizuje perfekcyjnie swój cel. Najpierw powoduje wysypkę na skórze i swędzenie. Następnie dosypuje proszku do alkoholu i delikwent kompromituje się na imprezie służbowej. W końcu idzie na całość, i z pomocą kolegi – maniaka komputerowego, wpuszcza wirusa do programu informatyka, przez co paraliżuje funkcjonowanie całego banku. Może i byłaby w tym scenariuszu odrobina humoru, gdyby wszystkie te motywy nie były tak bardzo naciągane i nieprawdopodobne. Dopiero lektura dziennika Lolo nasuwa trop, że to on stoi za tymi wszystkimi „przypadkami”. W końcu nawet matka odkrywa prawdę o Lolo i wraca do swojego kochanka. Postanawia zamieszkać u niego, gdzie spotyka … nastoletnią córkę. Kurwa, materiał na drugą część tego gniota jak znalazł.
Dlaczego ten film jest taki zły? Nie tylko dlatego że francuski. Głównie to wina aktorów, którzy nawet przy tak słabym scenariuszu mogli dać coś z siebie. Tymczasem grający Lolo aktor operuje na jednej minie. Sympatii też nie wzbudza główny poszkodowany, który wydaje się tak głupawy, że aż niemożliwe żeby wymyślił jakiś program komputerowy. No bo jeżeli informatyk jest przerażony, że mu gaśnie ekran to chyba coś jest „nie halo”.