

"Ofiara" - Teatr WARSawy
Niewpuszczona Woda
Wpływ na ocenę spektaklu „Ofiara” w Teatrze WARSawy (jak do tej pory jednym z ulubionych naszych teatrów) mogło mieć minutowe spóźnienie i niewpuszczenie na widownię Wody. Zupełnie niezrozumiałe argumenty pań z obsługi: skrzypiąca podłoga, rozpoczęte przedstawienie …
Fakt przedstawienie się zaczęło, a spóźniać się nieładnie jest, ale trochę trzeba mieć wyobraźni, bo w zabieganej Warszawie, z fatalnie działającą komunikacją miejską i brakiem miejsc parkingowych każdemu może się zdarzyć.
Początek przedstawienia miał miejsce w głębi scenie, przyciemnione światła na pewno nie pozwalały, żeby spóźnialska była nawet zauważona przez aktorów. Podłoga nie skrzypiała, a jeśli już to jakoś nikomu nie przeszkadzało, że w połowie spektaklu jedna osoba wyszła do ubikacji i niepokojona wróciła na widownię, ktoś wyszedł odebrać telefon, a jeszcze ktoś udał się do domu (może mu się tak podobało jak mnie), a ktoś inny musiał wyjść z powodu kaszlu zapewne z uwagi na zapach scenografii.
Słabo teatr dba o widza, a pół widowni puste. Nawet dobre spektakle nie przyciągają na rynek Nowego Miasta kompletu. A jak przyjdzie do wyrzucenia WARSawy z tej lokalizacji to będzie płacz na całe miasto. Może najpierw warto zacząć szanować widza?
Sam spektakl to interakcja dwóch postaci: Żyda i bezdomnego antysemity. Spotykają się na odległej od widowni ławeczce (wtedy Woda spokojnie mogła zasiąść na widowni) i rozpoczynają dłuższą, niespecjalnie przyjazną znajomość. Sama fabuła sztuki jest już mało interesująca, a ciągłe poruszanie strun antyżydowskim mocno naciąganie.
Niestety oprócz fabuły także pozostałe elementy spektaklu są słabe. Aktorzy grają na jednej minie, w dodatku z fatalną dykcją: siedząc w pierwszym rzędzie (z zajętym dla Wody miejscem) nie słyszałem wielu tekstów – fakt że obecnie w wielu teatrach jest już system mikrofonów nie usprawiedliwia nikogo. Scenografia jest jednostajna, spektakl nie ma żadnego tempa, żadnej dynamiki. Jest po prostu nudny jak flaki z olejem, a ciągnie się bez przerwy blisko dwie godziny.
Jakim cudem tak słabe przedstawienie wyszło spod ręki Adama Sajnuka, którym się ostatnio zachwycałem po realizacji przedstawienia Barbarzyńcy, nie jestem w stanie pojąć.

"Wojna to tylko kwiat" - Teatr WARSawy
Przepiórska jako korepondentka wojenna
Dzień przed imieninami Agnieszki odwiedziliśmy Teatr WARSawy w celu obejrzenia najnowszego (trzeciego z kolei) monodramu wykonywanego przez właśnie Agnieszkę Przepiórską. I faktycznie to właśnie Agnieszka była gwiazdą wieczoru. Jest zdolności zarówno komediowe (Pożar w Burdelu), jak i dramatyczne (tryptyk monodramów w WARSawie) są godne podziwu.
Najnowszy monodram to przeżycia reporterki wojennej, która po powrocie do kraju, do rodziny nie potrafi wyrzucić z siebie przeżytego i obejrzanego na własne oczy koszmaru wojny. Zgrabne przedstawienie, urozmaicane obrazami filmowymi, zdjęciami, zmianą scenografii, mocną muzyką i światłem. Może trochę za krótkie. Może trochę oderwane od codziennych problemów Polaków, ale w końcu wojnę mamy za progiem (Ukraina), a i w przypadku poprzednich konfliktów mieliśmy relacje na żywo (a też ktoś to musiał relacjonować, tragiczny przypadek Milewicza nie wziął się sam z siebie).
Dobre, dynamiczne, niedługie i ciekawe przedstawienie.