„Hej, Sokoły” – futbol pod wulkanem (ocena 5/10)
Islandzki futbol miał ostatnio swoje pięć minut, ale ta familijna produkcja się do rozpowszechnienia sportu nie przyczyni.
Dziecięcy zespół piłkarski przyjeżdża na wyspę wulkaniczną gdzie przystępuje do turnieju. Już w pierwszym meczu trafiają na ostrego i skutecznego napastnika, który niweczy ich sportowe marzenia, a w dodatku najlepszy zawodnik ląduje w szpitalu ze złamaną ręką.
Piłka nożna – sport będący pasją wielu młodych ludzi. Moda na futbol dotarła również do Islandii po sukcesach ich narodowego zespołu. Skierowanie tej tematyki do młodego pokolenia to dobry pomysł, bo i łatwo jest sklecić przyzwoitą historię, jednocześnie przenosząc pozytywne wzorce. Niestety twórcy tego filmu opartego na popularnej na Islandii powieści (w Polsce nie znanej, ale my mieliśmy swojego Bahdaja), a szczególnie trójka scenarzystów nie sprostała zadaniu.
Sama fabuła oparta na kolejnych szczeblach turnieju jest uzupełniona o wydarzenia okołoboiskowe, w tym głównie historię chłopaka zdominowanego przez swojego ojca. Niestety ten i inne wątki przedstawione są mało edukacyjnie. Ukazane zachowania, jakkolwiek negatywnie oceniane, mogą stać się złym wzorcem dla młodzieży. Tak bezpośrednie pokazywanie złego zachowania: picia alkoholu, przemocy w rodzinie, przeklinania, nie jest dobrym pomysłem w kinie familijnym. Zresztą scenarzyści kompletnie gubią się także w narracji sportowej, a już finałowa scena powstała chyba w narkotykowym zwidzie. W filmie jest zbyt dużo nie tylko negatywnych zachowań, ale również antypatycznych postaci. A wystarczyło skupić się na piłkarzach (i piłkarkach), którzy są w miarę wyraziści.
Kuleje niestety także dramaturgia scen piłkarskich. Są one zupełnie oderwane od rzeczywistości. Co prawda niektóre gole imponują, ale nie uświadczy się takich zagrań w futbolu młodzieżowym.
Film po części ratuje piękna wulkaniczna sceneria. Piłkarz nożna w połączeniu z surową przyrodą islandzkich wysp robi wrażenie. To jednak za mało żeby żałować niszowej dystrybucji, typowej dla Vivarto – NieWarto, tego filmu, szczególnie przy fatalnym wręcz polskim dubbingu. Przy wielu, w czasach kwarantanny, propozycjach retro stacji sportowych – taki film zamiast ciekawostką staje się stratą czasu.
Zalety:
+ sportowy temat
+ widoki krajobrazowe
+ wyrazistość bohaterów
Wady:
- absurdalna fabuła, szczególnie końcówka
- odrealnione sceny piłkarskie, nadużywane slow-motion
- negatywne wzorce
- dużo antypatycznych postaci
- kiczowate
- niszowa dystrybucja
- polski dubbing
Zwiastun:
tytuł oryginalny: Víti í Vestmannaeyjum
produkcja: Islandia
rok: 2018
premiera: 10 maja 2019 (pojedyncze seanse)
dystrybucja: Vivarto
gatunek: familijny
reżyseria: Bragi Thor Hinriksson
scenariusz: Ottó Geir Borg, Jóhann Ævar Grímsson, Gunnar Helgason
obsada: Lukas Emil Johansen, Robert Luu, Ísey Heiðarsóttir, Viktor Benóný Benediktsson, Joi Johannsson