Truposze nie umierają – zombiaki Jarmuscha (ocena 5/10)
Romans znanego reżysera z kinem grozy klasy B. Średnio udany. Widać zombiaki to wyższa szkoła jazdy niż wampiry („Tylko kochankowie przeżyją”).
Dwóch policjantów w sennym miasteczku Centerville udaje się do lasu, gdzie koczuje bezdomny, aby sprawdzić oskarżenie miejscowego farmera o kradzież kurczaka. Tymczasem zaczyna się w miasteczku dziać coś dziwnego z czasem i zwierzętami, a światowe agencje straszą globalnym kataklizmem.
Jim Jarmusch próbuje łamać jeden z najpopularniejszych motywów w kinie grozy, częściej jednak stosowany w krwawych i mało ambitnych produkcjach. Swoim stylem prowadzi wolną narrację skupiając się na kilku środowiskach: oprócz policjantów pojawia się młodzież z poprawczaka, pracowniczka domu pogrzebowego, hipsterzy z Cleveland. Wszyscy oni musza zmierzyć się z odmienną rzeczywistością i nieuniknionym zagrożeniem ze strony tytułowych truposzy – to że tytuł zdradza praktycznie cały film także jest symptomatyczne. Dla Jarmuscha bowiem nie sama historia jest ważna, co sposób w jaki ją opowiada, i jak odnosi się do filmowych szablonów.
Gdy przechodzi do właściwego w tej tematyce momentu, czyli do krwawej rzezi, także zrywa ze standardami. Truposze na przykład mają skłonność do swoich ulubionych zajęć za życia, a nie tylko do bezmyślnego ataku. Nawet sposób ich unicestwienia przez dekapitacje ma odmienny, mniej krwawy, prawie mistyczny charakter.
Jarmusch umiejętnie utrzymuje klimat charakterystyczny dla swoim filmów, mimo że tematyka żywych trupów zupełnie do tego nie pasuje. W sposób naturalny wymusza to wiec groteskę i komizm. I tutaj wydaje się że reżyser wpadł we własne sidła. Na komedię ten film jest zbyt artystyczny, na horror zbyt groteskowy, a do typowego kina Jarmuscha nie pasuje przyjęta tematyka. Od pewnego momentu cały tworzony nastrój wydaje się więc sztuką dla sztuki, bo film nie pasuje do żadnego szablonu tak bardzo, że staje się nudny i irytujący.
Nie pomogło zatrudnienie całej plejady gwiazd. Wyrusza się praktycznie tylko demoniczna Tilda Swinton, która jako jedyna znalazła własny pomysł na taką konstrukcję scenariuszową. Jeszcze może Selena Gomez, ale bardziej ze względu na okrąglutki wyraz twarzy i ciasnawe szorty.
Wydaje się, że Jarmusch chciał zaskoczyć miłośników swoich filmów, a jednocześnie rozprawić się z szablonowym horrorem klasy B. Niebezpiecznie jednak jego film wpadł do poziomu jaki chciał sparodiować. Liczne smaczki, które można wyciągnąć w niewielkim stopniu zakrywają taką konkluzję. Oczywiście jest ich wiele, od drobnych żartów, po całe nawiązania kulturowe – które jednakże są czytelne tylko dla uważnego widza. A przy tym filmie szybciej można usnąć, niż tropić szczegóły.
Plusy:
utrzymywany w rymach jarmuschowy klimat
charakteryzacja
Tilda Swinton
autoironia i kulturowe aluzje
sarkastyczna czapeczka „Keep America White Again”
Minusy:
kiepski scenariusz
naciągany motyw zmian klimatycznych
brak jednoznaczności gatunkowej
niezamierzona groteskowość
niewykorzystane aktorstwo
polityczny antytrumpowy wydźwięk – to już jest nudne
Zwiastun:
tytuł oryginalny: Dead Don’t Die
polska premiera: 26 lipca 2019
dystrybucja: UIP
produkcja: USA
rok: 2018
gatunek: horror
Festiwale: Cannes (film otwarcia)
reżyseria i scenariusz: Jim Jarmusch
obsada: Bill Murray, Adam Driver, Tilda Swinton, Chloë Sevigny, Selena Gomez, Steve Buscemi, Danny Glover, Tom Waits, Iggy Pop, Maya Delmont, Taliyah Whitaker, Jahi Di’Allo Winston, Caleb Landry Jones, RZA