Dzień czekolady – gorzki smak czekolady (ocena: 5/10)
Kino familijne w starym stylu. Bez szans na zaskarbienie sympatii współczesnego widza.
Dorastająca Monika zostaje przez rodziców przymuszona do przeprowadzki na prowincję do wielkiego, ale pustego i odludnego domu. Dziewczynka bardzo tęskni za swoją babcią, która rzekomo wyjechała na Hawaje. W sąsiedztwie mieszka Dawid, chłopiec w jej wieku, który odkrył tajemniczy tutel za starym zegarem. Dawid również tęskni – za swoją siostrzyczką, od której utonięcia zanikł zwyczaj tytułowego dnia czekolady.
Dawna, dawno temu … tak właśnie wyglądało kino familijne. I zapewne widzowie teleranka sprzed czterdziestu lat poczują pewien sentyment do twórców. Szczególnie, że nie boja się oni poruszać spraw trudnych: śmierć bliskich, problemy z rodzicami, samotność, wyobcowanie, poszukiwanie swojego miejsca. Cóż z tego, jak praktycznie żaden z wątków tego filmu nie został poprowadzony umiejętnie. Nawet nie wiadomo, które z dzieci jest ważniejszą postacią. Także ich wzajemna interakcja jest bardzo słabo widoczna. Ledwie ponad godzinny film dłuży się jak trzygodzinna epopeja, a praktycznie od połowy nie ma za bardzo o czym opowiadać. A że jeszcze trochę gloryfikuje nieposłuszeństwa, a nawet ucieczki w domu – także jego wartość dydaktyczna jest wątpliwa. Jedyne co, to samodzielność dzieciaków i ich zdolności wyobraźni – współcześnie w zalewie produktów smartfonowych – niespotykana. Nie zachwyca również aktorstwo – dobór młodych wykonawców nie był do końca szczęśliwy. Inna sprawa, że włożona w ich usta dialogi, z których nie mieli szans wybrnąć. Szwankuje przede wszystkim reżyseria, co jest widoczne że to debiut w tej roli Jacka Piotra Bławuta. Film cierpki na inspirację książkową nie wykorzystując ciekawie zarysowanych wątków. Brakuje przejścia na stronę fantastyczną, te sceny ograniczają się do widoku starego zegara w skalnej dolinie.
Film jest mroczny, tajemniczy, wypełniony symbolami, a wręcz filozofią, jak na przykład cofanie czasu. To tematy zbyt trudne dla młodego widza. A sam film na pewno nie jest propozycją dla dorosłych. Na marne idzie więc cała wartość artystyczna w postaci niezwykłej wizualności oraz ciekawych ujęć operatorskich. Trochę sztuka dla sztuki, gdy w filmie nie ma scenariusza. Chociaż w wygodnym kinie, film trafił nawet do multipleksów, warto się momentami rozsmakować w tej tajemniczości podkreślanej ciemnymi kadrami.
Dorosłym widzom może się jeszcze spodobać długowłosa Katarzyna Kwiatkowska. Wszystkich natomiast urzeknie z pewnością trójkolorowa kotka Luna – najlepsza aktorka na planie. A tytułowej czekolady praktycznie nie ma – ten wątek jest najbardziej wydumany. Przez co cały film smakuje bardzo gorzko.
Plusy:
wizualność
ujęcia operatorskie
tajemniczość
kot Luna
seksowna Kwiatkowska (to dla tatusiów)
Minusy:
braki scenariuszowe
nie wykorzystane wątki
dialogi
niezrozumiała symbolika
pochwała nieposłuszeństwa
przeciętne aktorstwo, pomimo dobrej obsady
mało czekolady
Zwiastun:
polska premiera: 31 maja 2019
dystrybutor: Mówi Serwis
produkcja: Polska
rok: 2018
gatunek: familijny
reżyseria: Jacek Piotr Bławut
scenariusz: Anna Onichimowska, Jacek Piotr Bławut na podstawie książki Anny Onichimowskiej
zdjęcia Radosław Ładczuk
muzyka Hubert Zemler, Karolina Rec-Jarmulska
obsada: Julia Odzimek, Leo Stubbs, Dawid Ogrodnik, Katarzyna Kwiatkowska, Witold Dębicki, Magdalena Cielecka, Barbara Kurzaj, Tomasz Sobczak, Tomasz Kot