Przepraszam, że przeszkadzam – telemarketer (ocena: 6/10)
Jedna z najbardziej specyficznych premier w polskich kinach. Trochę szkoda niszowej dystrybucji, bo wizja korporacji wykorzystujących pracowników z pewnością trafiłaby do szerszej publiczności.
Czarnoskóry Cassius po niezbyt przekonującej rozmowie kwalifikacyjnej dostaje pracę jako sprzedawca-telemarketer. Umieszczony w open-space wydzwania z propozycjami do potencjalnych nabywców, co jest ukazane w pomysłowej, teledyskowej formie. Mężczyzna nie ma wyjścia, bo jego sytuacja materialna jest dramatyczna: mieszka ze swoją dziewczyną w obskurnym garażu samochodowych z otwierającymi się, najczęściej w trakcie intymnych czynności, drzwiami. Tymczasem w firmie narasta bunt przeciwko sztywnym zasadom („trzymaj się skryptu!”) oraz wykorzystywaniu pracowników i niskich zarobkach. Tymczasem Cassius dostaje propozycję awansu i wjeżdża na wyższe piętro porzucając solidarność pracowniczą. A walka o tożsamość jest ważna w kontekście funkcjonowania na rynku innej korporacji, która stuprocentowo uzależniła od siebie pracowników, także w zakresie życia prywatnego.
Szalona wizja świata, która jednakowoż wymyka się spod kontroli twórców. Powoduje to utratę spójności i pewien chaos narracyjny, szczególnie w drugiej części filmu. Jednak sama wizja do czego mogą doprowadzić współczesne korporacje jest interesująca. Film unika jednoznaczności gatunku komediowego, bardzo wyraźnie rysując społeczne i rasowe aspekty. Może brakuje trochę zdecydowania, w która stronę powinien pójść, jednak jest ciekawym sposobem spojrzenia na współczesne problemy amerykańskiego społeczeństwa.
Charakter filmu tłumaczy po części osoba reżysera i scenarzysty. Jest to praktycznie autorski pomysł rapera Boots Riley. Film podobnie jak zaangażowane społecznie utwory muzyczne sygnalizuje problem, mieszając trafne spostrzeżenia, z żartobliwym czy nawet wulgarnym podtekstem, ale na poważniejszą analizę zagadnienia już go nie stać. To trochę satyra na współczesne korporacje, system prawny i gospodarczy kapitalizm, ale bez jakiejkolwiek recepty. Reżyser woli uciekać do świata przerysowanego, absurdalnego, jak pojawiający się chyba niepotrzebnie motyw skrzyżowania człowieka z koniem. Wszystko jest atrakcyjnie wykonane: szybki montaż, pomysłowe ujęcia, mocna muzyka, z dbałością o zainteresowanie i wzbudzenie emocji widza. Jednak po przemyśleniu niewiele z tego zostaje. Acz mogą się znaleźć też tacy, dla których taki film będzie emocjonalnym kopniakiem.
Tym bardziej szkoda, że znika prawie niezauważony w polskich kinach. W Warszawie był pokazywany jedynie w niezawodnej w takich sytuacjach (podobnie jak przy „Assassination Nation”) Kinotece, ale i tak utrzymał się w niej bardzo krótko, chociaż chętni do oglądania byli, nawet o mało atrakcyjnych porach (typu 15.30).
Plusy:
ciekawy pomysł wyjściowy
wiwisekcja życia społeczno-gospodarcze
celne spostrzeżenia w zakresie funkcjonowania telesprzedaży i organizacji życia w korporacjach
przyjazna forma filmowa: pełna skrótów, cięć, szybkiego montażu i dobrej muzyki
Minusy:
brak całościowego przekazu
zbyt absurdalna druga część
fatalna dystrybucja w polskich kinach
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Sorry to Bother You
Polska premiera: 15 marca 2019
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: komediodramat
reżyseria i scenariusz: Boots Riley
obsada: Lakeith Stanfield, Tessa Thompson, Jermaine Fowler, Omari Hardwick, Terry Crews