Powrót – Kler dla ubogich (ocena: 5/10)
Magdalena Łazarkiewicz w duchu antykościelnym i antyrodzinnym. Wielka szkoda za taki schemat, bo historia ciekawa, a i realizacyjnie momentami zachwycająco.
Żyjąca w skromnych warunkach, małomiasteczkowa rodzina. Ojciec (Mirosław Kropielnicki) organizator wyjazdów na pielgrzymkę. Klepiąca „Maryśki” matka (Agnieszka Warchulska). Wujek ksiądz (Tomasz Szobczak). I trójka dzieci: główna bohaterka Ula (Sandra Drzymalska) z zacięciem muzycznym – półfinalistka konkursu telewizyjnego, nastoletni syn (Stanisław Cywka) pasjonat szachów i najmłodszy zafascynowany rodzeństwem (Dawid Rostkowski).
Ula, uznana za zaginioną, a przez rodzinę nawet za zmarłą - wraca do domu po dłuższym okresie czasu. Krótka spódniczka, kabaretki, podbite oko – to sugeruje jej ucieczkę z miejsca gdzie była wykorzystywana przez mężczyzn. Rodzina jakby nigdy nic akceptuje jej powrót, co najwyżej brat ma pretensje o utracony pokój. Powoli odkrywane są mroczne wydarzenia, a szczególną grozę budzi kontakt Uli z religią, tak powszechną w tej bogobojnej rodzinie.
Jeżeli historia jest oparta na faktycznym wydarzeniu (a ta podobno jest), to należy od niej oczekiwać przynajmniej zalążków realności. Tymczasem fabuła zupełnie abstrahuje od faktu, że bądź co bądź akcja toczy się w cywilizowanym kraju. Porwanie należy zgłaszać do odpowiednich służb, a w przypadku cudownego powrotu tez należałoby tę sprawę zbadać. Szczególnie, że imię porywacza dziewczyna ma wytatuowane, a i on bezceremonialnie zgłasza się po „zgubę”. Jednak nie kryminalne, czy nawet mafijne zachowania są winne tragedii dziewczyny. Winny jest bowiem … Kościół. I katolickie zachowanie rodziny. Największa niechęć budzi obrzydliwy wujek-ksiądz: alkoholik, cham i prostak, a w domyśle pewnie i pedofil. Tak stereotypowego duchownego nie powstydziłby się nawet Smarzowski w „Klerze”. Winne są również tradycyjne wartości, wychowanie w duchu katolickim. Przecież ojciec, który z każdej pielgrzymki przywozi najmłodszej latorośli świecącą figurkę Świętej to samo zło. Przez moment aż dziwne, że dziewczyna wolała taki domowy reżim, od domu publicznego, gdzie była co najwyżej wykorzystywana seksualnie, a przynajmniej nikt nie ciągał co niedziela na mszę. Nic to, że sama tragedia dziewczyny nijak z Kościołem związana nie jest, chociaż scenarzyści absurdalny zwrot akcji wymyślili. Zresztą cała końcówkę zasługuje na tytuł najgłupszego zakończenia polskiego filmu w historii. Nie wypada się w kontekście tragicznego losu bohaterki śmiać, ale ociera się ona o groteskę. Oczywiście można uwierzyć w każdą sytuację, w końcu życie wielokrotnie przebija fikcję filmową, ale w tym przypadku najwyraźniej reżyserkę zaślepiła czysta nienawiść do jednej z instytucji. Co pewnie przysporzy jej poklask w pewnych środowiskach, akurat obecnych w branży filmowej – więc film może liczyć na pozytywny odbiór.
Odrzucając realność przedstawionych wydarzeń, skrajny obraz religijnej rzeczywistości, logikę postępowań bohaterów – można odnaleźć wiele pozytywów realizacyjnych. Tworzony jest bowiem klimat traumatycznych przeżyć młodej dziewczyny, która znikąd nie może znaleźć ratunku: perwersyjnie wykorzystana przez ukochanego, pogrzebana za życia przez rodzinę, w kraju bez policji i żadnej ochrony, tylko z nieludzkim Kościołem Katolickim. Nic dziwnego, że popada w obłęd – i ten proces znakomicie koresponduje z niejednoznacznymi, od pewnego momentu rozmazanymi ujęciami operatorskimi. Pod względem zdjęć to jedna z ciekawszych polskich produkcji ostatnich lat, ale kto o tym będzie pamiętał po tak pretensjonalnej scenie finałowej?
Fantastyczna jest Sandra Drzymalska. To jej film i można uwierzyć w jej wiarygodność. Gra tak dobrze, że można nawet znaleźć interpretacje ratujące absurdalną fabułę, jakby filmowy obraz był tylko fikcją powstałą w głowie dziewczyny. Świetna rola Drzymalskiej koresponduje ze znakomitymi kreacjami drugoplanowymi: Warchulska jako Święta Anna robi piorunujące wrażenie (w celu negatywnego odbioru przez widza), podobnie jak przerysowane role Mirosława Kropielnickiego jako ojca i Tomasza Sobczaka jako wujka „samo zło” księdza. Jakżeż szkoda, że ten wysiłek aktorski poszedł na marne.
To pierwszy film Magdaleny Łazarkiewicz po dłuższym, ośmioletnim, okresie reżyserskiego milczenia. Ten powrót z filmem „Powrót” niestety jest aktem pod publiczkę. Zmarnowana historia, zmarnowany wysiłek operatorsko-aktorski. Jak Bóg chce kogoś ukarać, chociażby reżyserkę, to odbiera mu umysł. Przykre.
I jeszcze jedna drobnostka. Szachy. Warto widza traktować poważnie i skonsultować się z kimś biegłym w temacie – jak można dać mata. Bo reżyserka o tej grze ma tak samo blade pojęcie jak o sytuacji w polskim Kościele.
Plusy:
ujęcia operatorskie
Sandra Drzymalska
role drugoplanowe
Minusy:
hejt na Kościół i tradycyjną rodzinę katolicką
absurdalna fabuła – kraj bez policji
szczegóły, szczególiki (szachy)
Zapowiedź:
Polska premiera: 5 kwietnia 2019
Produkcja: Polska
Rok: 2018
Gatunek: dramat
reżyseria: Magdalena Łazarkiewicz
scenariusz: Magdalena Łazarkiewicz, Katarzyna Terechowicz
zdjęcia: Wojciech Todorow
muzyka: Antoni Łazarkiewicz
montaż: Witold Chomiński
kostiumy: Dorota Roqueplo
obsada: Sandra Drzymalska, Agnieszka Warchulska, Katarzyna Herman, Mirosław Kropielnicki, Tomasz Sobczak, Stanisław Cywka, Dawid Rostkowski, Bartosz Gelner, Ewa Jakubowicz, Alona Szostak, Joanna Gonschorek, Kinga Kowalczyk, Adam Cywka, Robert Pożarski, Katarzyna Kasica, Izabella Weiner, Helena Mazur
Ciekawostka:
Dystrybutor filmu zorganizował pokaz prasowy dokładnie o tej samej porze i lokalizacji, co uroczysty pokaz religijnego filmu „Miłość i miłosierdzie”. Byli nawet dziennikarze, którzy pomylili salę i zdziwili się że trafili na tak antyklerykalną produkcję. Taka mała religijna walka na pokazy prasowe w kinie Atlantic.