Kapitan Marvel – rudy sierściuch (Oceny: Woda 4/10, Ogień 6/10)
Czas poznać nowego superbohatera, w dodatku uroczą blondynkę. Film zapamiętamy jednak głównie ze względu na rudego kota i premierę nowej technologii kina ScreenX. Biorąc pod uwagę, że Kapitan Marvel ma uratować jeszcze w tym roku Avengersów – zdecydowanie zmarnowany potencjał.
Na planecie Kree wojowniczka Ves (znana z zupełnie innego gatunkowo filmu „Pokój” Lie Larson) jest szkolona w obawie przed atakiem wrogiej rasy Skrullów. Dziewczyna jest sprawna, ma ponadprzeciętne moce i spotyka się z samą wyrocznią planety. Gorzej ze stanem psychicznym, męczą ją koszmary i nie pamięta swoje przeszłości. Podczas wykonywania zadania zostanie pojmana przez wroga i poddana torturom, w trakcie których pojawią się wspomnienia z poprzedniego życia. Uda jej się jednak wyzwolić i trafi na planetę C53 – do złudzenia przypominającą Ziemie z lat 90-tych ubiegłego wieku.
To, że Ves jest ważna i stanie się Kapitan Marvel, a może nawet uratuje cały świat wiemy z zakończenia ostatniego filmu serii Avengers. Pojawienie się filmu o genezie jej postaci wydaje się więc tylko przyczynkiem do włączenia jej, może jako ostatniej nadziei, do głównego nurtu produkcji marvelowskich. Nawet jeżeli tak, to warto byłoby się bardziej postarać. Scenariusz i rozwój akcji jest bowiem od początku chaotyczny, razi brakiem logiki, a motywacje i decyzje budzą co najmniej wątpliwości. Zapewne jeszcze większy dysonans będą mieli czytelnicy komiksów, którzy znają lepiej bohaterkę. Wydaje się na początku, że ten film jest nie do uratowania, ale jednak twórcy nas zaskakują pozytywnie.
Na właściwe tory wjeżdża ten filmowy pociąg po wylądowaniu bohaterki na planetę C53, która nie tylko przypomina nasz mały świat, ale jest nim. Znakomitym pomysłem było umiejscowienie czasu akcji na lat sentymentalne dla wielu widzów: czasy wolnego internetu, długiego ładowania plików, wypożyczalni muzyki, specyficznym strojów i dobre muzyki. Od tego momentu film zaczyna zbliżać się do sympatii widza potęgując dobrą dawką poczucia humoru. Zapewnia ją pojawienie się Agenta Fury (znakomity Samuel L. Jackson) , a przede wszystkim rudego kota. To nie pierwszy raz, gdy sierściuch ratuje cały film. Co prawda w końcówce znowu wracamy do scenariuszowego chaosu i kiepskiej jakości nawalanek, ale pozytywne wrażenie pozostaje, szczególnie że kot bierze również udział w walce dobra ze złem Podkreślić należy także całkiem rozsądny i zaskakujący zwrot akcji, zmieniający optykę dla bohaterów, a także sympatię bohaterów. Można co prawda dopatrywać się pewnych nielogiczności w tym kontekście w pierwszej części filmu, ale nawet nie ma czasu na taką drobiazgowość. Bo zapewne wszyscy fani produkcji Marvela czekają na kluczową scenę po napisach, która ostatecznie umiejscowi nową bohaterkę w oczekiwanej finałowej walce z Thanosem mordującym pół świata. I faktycznie twórcy serwują nawet informację o skali masowego morderstwa.
Nie można psioczyć na włączenie Pani Kapitan do serii bo również Lie Larson radzi sobie ze swoją rolą co najmniej pozytywnie. Jest niezwykle kobieca, atrakcyjnie kobieca, ale przede wszystkim odtwarza swoją rolę ukazując zmiany nastroju, nastawienia i podejścia do akcji, co nie jest regułą w tego typu produkcjach. Ryzykowny, ale udany eksperyment z zaproszeniem uznanej, bo w końcu Oskarowej aktorki do rozrywkowej serii.
To co najbardziej dyskredytuje ten film to jakość efektów specjalnych. Trudno zrozumieć aż taki chaos i zamieszanie, typowe raczej dla produkcji klasy B. Szczególnie akcja w kosmosie jest bardzo słabo zrealizowana, źle skomponowane i beznadziejne zmontowana. To takie momenty gdy widz zamiast siedzieć jak na szpilkach przysypia, bo i tak nie wie co się w tym zamieszaniu dzieje. Ewenement jak na film tej klasy, przy tak wysokim budżecie. Może zadecydował tutaj pośpiech, żeby wprowadzić Kapitana do gry przed zapowiadaną premiera nowych Avengersów. Umiejscowienie akcji 30 lat temu jest tutaj pewnym usprawiedliwieniem, ale tylko częściowym, bo trudno uwierzyć aby było to działaniem celowym uwiarygadniającym słabsze efekty specjalne w filmach sprzed przełomu tysiąclecia.
Można więc psioczyć na wiele elementów tego filmu, jednak nie sposób się źle bawić na wielu jego fragmentach. Do historii kina, a nawet filmu superbohaterskich nie przejdzie, chociaż pojawiają się głosy, że kot powinien dostać swoją własną produkcję.
ScreenX
Wszystko to jednak nic w porównaniu do okoliczności, w jakich przyszło nam oglądać ten film. W ramach walki konkurencyjnej Cinema City w Galerii Mokotów otworzyło nową salę. To kolejny, po technologii 3D, IMAX (Sadyba), 4DX (Arkadia), perfekcyjnym dźwięku (Galeria Północna), czy nawet leżących fotelach (Blue City), sposób na uatrakcyjnienie seansu filmowego. Innowacja polega na wyświetlaniu filmu na trzech płaszczyznach: głównej oraz dwóch bocznych (w sumie ciekawe czemu nikt nie wpadł na pomysł wykorzystania sufitu). Ma to na celu wytworzyć wrażenie uczestnictwa widz w świecie filmowym. Jak to sprawdza się w praktyce, czy faktycznie uatrakcyjnia seans – to już kwestia dyskusyjna.
Pierwsza kwestia to pojawianie się trzyekranowej technologii tylko na wybrane sceny. W przypadku „Kapitan Marvela” są to głównie sceny walki i w kosmosie. Jest to nie więcej niż 20%, a są momenty gdy przez kilkadziesiąt minut „działa” tylko ekran główny.
Widz i tak musi się skupić na głównym ekranie, szczególnie gdy jeszcze w trakcie sceny pojawiają się dialogi. Boczne ekrany uzupełniają akcję, jednak dzieją się tam wydarzenia mniej istotne. Można więc dalej patrzeć tylko na ekran główny, a jedyna zmiana to taka, że na sali robi się dużo jaśniej, zmniejszając typowy motyw ciemności – od lat wyróżniający wizytę w kinie od oglądania filmów w innych okolicznościach.
Są oczywiście momenty dynamiczne, gdy zestawienie trzech ekranów robi wrażenie, nawet zapiera duch w piersiach. Jednak jest to wrażenie krótkotrwałe, trochę przypominające znudzenie ruszającymi się fotelami w konwencji 4DX.
Nie będzie to raczej rewolucją, chociaż warto zobaczyć. Może w przypadku innego filmu, pokazywano także fragmenty „Bohemian Rapsody”, efekt jest lepszy. Cinema City chyba to rozumie, bo dopłata do biletu jest niewielkie, chociażby w porównaniu do wspomnianego 4DX gdzie bilety sięgają absurdalnych cen 50 zł. Dla próby robiono jedną salę, czy koszt jest warty zysków – to się okaże. Trzeba jednak pamiętać, że ta technologia wymaga również dodatkowych kosztów w trakcie produkcji – oryginalny film musi być bowiem kręcony trzema kamerami.
Plusy:
kot
lata 90-te
Samuel L. Jackson
Brie Larson
ScreenX
Minusy:
scenariusz
efekty specjalne
za długie
początek i koniec
Zwiastun:
https://www.youtube.com/watch?v=CuhVr4MXKLs
Tytuł oryginalny: Captain Marvel
Produkcja: USA
Rok: 2019
Polska premiera: 8 marca 2019
Gatunek: fantasy
reżyseria: Anna Boden, Ryan Fleck
scenariusz: Geneva Robertson-Dworet
zdjęcia: Ben Davis
muzyka: Pinar Toprak
kostiumy: Sanya Milković Hays
montaż: Elliot Graham, Debbie Berman
obsada: Brie Larson, Samuel L. Jackson, Ben Mendelsohn, Jude Law, Annette Bening, Lashana Lynch, Clark Gregg, Rune Temte