Śmierć nadejdzie dziś 2 – równoległe wymiary (ocena 7/10)

Wygląda jakby twórcy wpadli w pętlę czasową kilkakrotnie odnajdując pomysł na film. Wydawało się, że to nie ma prawa się udać, a jednak …
Skośnooki student Ryan (Phi Vu) budzi się wyraźnie skacowany w samochodzie. To będzie dziwny dzień: rektor powstrzyma eksperyment naukowy, który wymyślił z równie zakręconymi kolegami, a na koniec zostanie zasztyletowany. Chwilę później obudzi się w tym samych samochodzie z bólem w klatce piersiowej. Dzień zostanie powtórzony. Jak opowie to swoim znajomym, studentka Tree (Jessica Rothe) zorientuje się że to powtórzenie jej doświadczenia. Budziła się raz po raz w swoje urodziny w powtarzalne do bólu dni, które kończyły się jej zamordowaniem. Wydawałoby się że sprawcy zostali unieszkodliwieni i życie potoczy się spokojnie dalej, jednak jak się okazuje koszmar może wrócić. A wszystkiemu winny eksperyment naukowy grupy zakręconych studentów.
Można było mieć uzasadnione obawy co do kontynuacji pomysły z pierwszej części, która też nie była zbyt oryginalna (kultowy „Dzień Świstaka”, czy również „Efekt motyla”). Wówczas się udało dzięki sprawnemu scenariuszowi, kontynuacji jednak trudno było wróżyć powodzenie. A tym czasem twórcy wykazali się niezwykłą pomysłowością (już oryginalny tytuł jest zabawny wskazując że nie ma co liczyć na horror sensu stricte) i sprawnością we wplątaniu kolejnych zwrotów akcji. Scenariuszowe eksperymenty z tematyką zakrzywienia czasu zawsze stanowią wyzwanie, bo bardzo łatwo popaść w nielogiczność i absurd. Ten film ma na to prosty sposób – a jest nim skręcanie w kierunku komedii. Momentami przypomina to bardziej „Straszny film” niż sensowny thriller. Jednak wraz z kolejnym zwrotem akcji wszystko wraca na odpowiednie tory, a nawet pojawiają się poważne, wręcz egzystencjonalne pytania. Beztroska w punkcie wyjścia („jedynki”) bohaterka staje przed kluczowymi życiowymi wyborami i to takimi z najwyższej moralnej półki: czy wybrać życie matki, czy własną miłość do mężczyzny. Umiejętność balansowania pomiędzy gatunkami oraz tonowanie nastrojów i powagi sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie idzie nad wyraz sprawnie. Trudno przy takiej swobodzie wytykać błędy, chociaż pewnie można znaleźć je z łatwością, a cała ta maszyna Sissy – sprawczyni całego zamieszania stanowi wątpliwe wytłumaczenie. Może również lepszym pomysłem byłoby utrzymanie problemu pętli czasowego nowego bohatera, a nie powrót do kłopotów niesfornej studentki. Byłoby to jednak zbyt złośliwe i niesprawiedliwe dla twórców czepiać się ich pomysłów i związanej z nimi logiki (czy też jej braku), gdy traktują oni swoje dzieło z dużym dystansem. Zapewniają takim scenariuszem rozrywkę i mimo że nie predysponują do nowatorskich rozwiązań w kinie rozrywkowym wykorzystującym motyw podróżowania w czasie („Powrót do przyszłości” to oczywiście całkiem inna liga, chociaż nawiązania są bardzo czytelne) to wychodzą obronną ręką. Ogląda się to z przyjemnością, rozbawieniem, a może nawet napięciem. Idzie im tak dobrze, że aż strach przewidywać wyraźnie zapowiadaną kontynuacją, bo w końcu mogą się na tym zakręconym scenariuszu potknąć o własne nogi. Film jedynie zahacza o tematy z gatunku science-fiction także już poruszane w kinie (ze zmiennym szczęściem) jak” równoległe wymiary, konsekwencje podróży w czasie, a nawet rozdwojenie jednostki. Nie ma tutaj jednak ambicji wchodzenia szerzej w te rozważania, jakby twórcy zdawali sobie sprawę, że to niebezpieczny i ślepy zaułek.
Klasą samą w sobie jest już po raz drugi: Jessica Rothe. To zdecydowanie jej film: gra wyraziście, przekonująco, no i oczywiście uwodzicielsko. Nie gorzej jest także na drugim planie, a niektóre sceny komediowe (udawanie niewidomej przez przebojową Rachel Matthews) wypadają dobrze tylko i wyłącznie dzięki dobrze poprowadzonym aktorom. Nie ma tutaj słabego punktu, a można odnaleźć prawdziwe rodzinki, oczywiście zachowując proporcję oczekiwań co do tego typu produkcji.
Realizacyjnie jest bardzo przeciętnie. Trochę efektów specjalnych w momentach eksperymentów naukowych, ale specjalnie się tutaj nie postarano (to także kwestia niskiego budżetu – ale przynajmniej film ma pewny zysk). Napięcie budowane jest prostymi metodami: dźwięk i muzyka w tle. Dużo lepiej wychodzą sceny komediowe, i te przyśpieszające fabułę – jak chociażby niezwykle sprawnie ukazana sekwencja kolejnych samobójstw z groteskowym skokiem w stroju kąpielowym i trochę zbyt makabrycznym do maszyny rozdrabniającej (to oczywiście także klisza znana fanom podobnych produkcji).
Sukces tego filmu to także efekt niskich oczekiwań, a wręcz przewidywań kompletnej klapy. Oglądając widz wręcz dziwi się, że jednak twórcom się udaje jakoś wybrnąć z komplikacji scenariuszowych, które jakby sami sobie narzucają. Oczywiście nie jest tak, że ten film na dłużej pozostaje w głowie, ale stanowi bardzo dobrą dawkę zabawy.
Uwaga 1: warto przed obejrzeniem „dwójki” przypomnieć sobie pierwszą część, bo nawet szczegóły są istotne pogłębiając zrozumienie szalonych pomysłów scenarzystów.
Uwaga 2: ważna scena po napisach.
Plusy:
zakręcony scenariusz
Jessica Rothe
balansowanie pomiędzy gatunkami
udane zwroty akcji
motywy muzyczne
role drugoplanowe
przewrotny tytuł oryginalny
Minusy:
mało wiarygodna geneza problemów bohaterów
ryzykowny pomysł na kontynuację
standardowe sposoby podtrzymania napięcia (dźwięk, muzyka w tle)
niski budżet
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Happy Death Day 2U
Polska premiera: 1 marca 2019
Produkcja: USA
Rok: 2019
Gatunek: thriller
reżyseria i scenariusz: Christopher Landon
zdjęcia: Toby Oliver
montaż: Ben Baudhuin
muzyka: Bear McCreary
obsada: Jessica Rothe, Israel Broussard, Phi Vu, Rachel Matthews, Sarah Yarkin, Ruby Modine, Suraj Sharma, Steve Zissis, Charles Aitken, Laura Clifton, Missy Yager, Jason Bayle, Caleb Spillyards