Zakon Świętej Agaty – spożywanie wymiocin, obcinanie języka (ocena 5/10)
Dobrymi chęciami słabe horrory wybrukowano. Bez duchów, zjawisk nadprzyrodzonych, oklepanych sposobów straszenia. Niestety oryginalność nie idzie w parze z jakością.
Maria (debiutująca bardzo udanie jak na scenariusz, który dostała - Sabrina Kern) w zaawansowanej ciąży trafia do zakonu pod „opiekę” zakonnic. Szybko okazuje się, że mają one specyficzne podejście do przyszłych matek, a podstawowym elementem przygotowania do porodu jest zamykanie ciężarnej dziewczyny w trumnie w celu zmiany imienia. Maria przemianowana na Agatę chce uciekać, jednak nie ma już odwrotu. Równolegle poznajemy jej historię z przeszłości: z małym braciszkiem, wyrzuceniem z domu i nieroztropnym partnerem życiowym.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że fabuła miała większe ambicje niż sztampowy horror. Ciekawym rozwiązaniem jest chociażby rozbudowana retrospekcja. Pozwala ona poznawać stopniowo genezę tragedii dziewczyny, z drugiej strony stanowi odskocznią do trudnych scen w klasztorze. Niestety ta dbałość scenariusz to tylko pozory. Pierwsze zastanowienie się o sens i motywacje bohaterów stawia dziesiątki pytań wskazujących, że nic tutaj nie zostało dopracowane, a cała historia jest idiotyczna, nie realna, a tym samym nie angażująca. Zarówno praktyki zakonnic, jak i postawa pensjonariuszek nie znajduje żadnego uzasadnienia, czy też racjonalnego wytłumaczenia. A już finałowy zwrot akcji woła o pomstę do nieba (nomen omen), udowadniając tylko że autorami scenariusza, a jest ich czterech, są nieudacznicy w tej materii.
Podobnie dwojako rzecz się ma w wersji realizacyjnej. To horror bez duchów, zjawisk nadprzyrodzonych, odbywa się głównie w głowie bohaterki. Straszenie widza opiera się o wykorzystanie dźwięku, muzyki, naświetlenia odpowiednich ujęć kamery i montażu. Cóż z tego jak do najmocniejszych scen wybrano motywy wręcz obrzydliwe: jak chociażby spożywanie rzygowin, czy też realistycznie ukazane obcinanie sobie języka. Nie ma to w dodatku specjalnego uzasadnienia (jak chociażby w serii „Piła”, z która twórcy tego filmu mają wiele wspólnego), stanowi szokowanie dla szokowania, nie wywołując innej reakcji niżli zamykanie oczu i odwracanie wzroku od ekranu.
Najbardziej szkoda tego filmu ze względu na wysiłek aktorski. Debiutująca na ekranie Sabrina Kern dostała fatalny scenariusz i musi robić rzeczy głupie, bezsensowne – jednak odgrywa swoją rolę wiarygodnie – jak ktoś się nie zniechęci to w końcówce może jej nawet kibicować. Dobrze wygląda również kreacja zakonnic, z jej przywódczynią (Carolyn Hennesy) na czele. Tutaj też jest problem z motywacją nieuzasadnioną scenariuszowo, jednak panie grają tak przekonująco że budzą odrazę.
Szkoda tylko, ze tak na siłę epatuje się tutaj symbolami wiary. I tak praktyk i zakonnic nie są w niczym uzasadnione. A próbuje się eksponując raz po raz krzyż przekazać, w sposób prostacki, jakby takie praktyki miały związek z działalnością Kościoła katolickiego. Nawet jednak nadwornych krytyków religijnych taka przerysowana forma nie przyciągnie.
Oczywiście w kinach pojawia się wiele dużo gorszych horrorów. Jednak jak ktoś ma ambicje stworzenia czegoś oryginalnego to wymaga się więcej. Stąd, pomimo że jest kilka lepszych nawet emocjonujących momentów. „Zakon Świętej Agaty” pozostaje kompromitująca porażką.
Plusy:
pomysł na rozbudowaną retrospekcję
dobre aktorstwo
wzbudzenie emocji
nastrojowe sposoby straszenia
Minusy:
nagromadzenie scen obrzydliwych
brak logiki i nierealność scenariusza
idiotyczny finałowy zwrot akcji
epatowanie symbolami religijnymi
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: St. Agatha
Polska premiera: 15 lutego 2019
Dystrybutor: Kino Świat
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: horror
reżyseria: Darren Lynn Bousman
scenariusz: Andy Demetrio, Shaun Fletcher, Sara Sometti Michaels, Clint Sears
zdjęcia: Joseph White
montaż: Patrick Perry
kostiumy: Oskar De La Cruz
muzyka: Mark Sayfritz
obsada: Sabrina Kern, Carolyn Hennesy, Courtney Halverson, Seth Michaels, Trin Miller, Lindsay Seim, Shaun Fletcher