Anioł - Carlito(s) (ocena 5/10)

Argentyński kandydat do Oscara. Historia znanego przestępcy, który od ponad 40 lat siedzi w więzieniu.
Carlito (a właściwie Carlos Eduardo Robledo Puch) niewinnie, wręcz anielsko - stąd późniejsze określenia, wyglądający młody człowiek, smykałkę do przestępstw ma we krwi. Rozpoczyna od drobnych włamów do bogatych domów, gdzie z opanowaniem i precyzją przywłaszcza sobie ich rzeczy, wypożycza pojazdy, swobodnie korzysta z luksusów. Gdy znajduje wspólników do napadów ujawnia dodatkowo skłonność do bezmyślnego zabijania. Gang organizuje coraz bardziej śmiałe (mleczarz na drodze w środku dnia) napady, połączone z morderstwami.
Filmy o słynnych przestępcach można podzielić na trzy kategorie. "Anioł" do żadnej z nich nie aspiruje, i to jest podstawowy problem.
1). Nie jest to film wiarygodnie opowiadający historie przestępcze kariery: zbrodnie, pojmanie i więzienie (jak "Zodiak", czy polski "Jestem mordercą"). Wprost przeciwnie. Absurd goni tutaj absurd. I to zupełnie celowo, już od sceny pierwszego postrzelenia. Fabuła co prawda toczy się w oparciu o losy słynnego argentyńskiego więźnia, ale nie ma wątpliwości że mocno fantazjuje.
2). Nie jest to także film, który próbowałby nawiązać nić sympatii z bohaterem (bohater to tutaj słowo nie na miejscu), jak chociażby takie klasyki jak "Bonnie i Clyde", "Urodzeni mordercy", czy nawet "Milczenie Owiec" albo "Mechaniczna pomarańcza". Tutaj były takie przesłanki, z uwagi na urodę jaką odznaczał się argentyński morderca, jednak także z tej okazji nie skorzystano. Co prawda jest coś baśniowego w sposobie opowiadania o kolejnych napadach, ale bynajmniej nie budzi on sympatii widza. Morderstwa są brutalne, dokonywane z zimną krwią, a nade wszystko najczęściej nieuzasadnione. Anioł zabija bo lubi, i nawet jego wspólnicy mają co do tego wątpliwości. Jest postacią po każdym względem zasługującą na potępienie. Film nie tylko nie ociepla jego wizerunku, ale wręcz pogłębia.
3). Nie jest to także produkcja sensacyjna, pełna akcji, atrakcyjna kryminalnie, ze zwrotami akcji. "Anioł" to bardziej kino artystyczne, ze schematycznym scenariuszem: włam, włam, włam (końcówka trochę narusza taką monotonie), wydłużane sceny, chaotyczne dialogi, klimat tajemniczości, ale nie takiej która intryguje.
Tak naprawdę to kino przypominające filmy z klimatu LGTB. Wątki erotyczne są tutaj sygnalizowane, jednak nie wybrzmiewają, bo to jednak historia o czymś innym. Najwyraźniej przebija się tutaj osobisty problem, który ma argentyński reżysera. Więcej o tej kwestii TUTAJ.
Pod względem artystycznym należy docenić wiele aspektów: zdjęcia, charakteryzacja, kostiumy, a szczególnie oryginalna argentyńska muzyka z lat 70-tych, która ratuje wiele scen w tym filmie. W produkcji filmu jako producent maczał palce sam Pedro Aldomowar. Trochę to wygląda tak, jakby hiszpański mistrz wpadł na dwa dni zdjęciowe i poprawił kilka scen - szczególnie te w drugiej części są sensownie skomponowane.
Film ciągnie na swoich barkach charyzmatyczny Lorenzo Ferro - na nim koncentruje się kamera, ze zbliżeniami, ukazywaniem spojrzenia, gestów, ruchy. Ferro nadspodziewanie dobrze sobie z tym radzi, z kilkoma znakomitymi scenami (palenie samochodu, ucieczka z więzienia, finałowy tanie). Filmu zepsutego scenariuszowo nie uratował, ale jego rola zasługuje na uznanie.
Plusy:
muzyka
zdjęcia
Lorenzo Ferro
autentyczna historia
Minusy:
scenariusz
wątki homoseksualne
monotonne tempo
brak przesłania
za długie
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: El ángel
Produkcja: Argentyna, Hiszpania
Rok: 2018
Polska premiera: 1 lutego 2019
Gatunek: dramat
reżyseria: Luis Ortega
scenariusz: Luis Ortega, Rodolfo Palacios, Serguio Olguín
zdjęcia: Julián Apezteguia
montaż: Guille Gatti
obsada: Lorenzo Ferro, Chino Darín, Daniel Fanego, Mercedes Morán, Cecilia Roth