Książka Lili – kolumbijska animacja (ocena 5/10)

Animacja rodem z Ameryki Południowej. Ciekawy pomysł dystrybucyjny, szczególnie że produkcja ma swoją mroczą specyfikę.

Lily żyje w swoim świecie książkowym, przypominającym kolorowy, ale samotny raj. Pewnego dnia jednak wypada z książki i trafia do innego, dość przerażającego świata. Tam musi odnaleźć drogę, czyli książkę z której wypadła, aby powrócić. Po drodze nawiązuje przyjaźnie i przekonuje się jak wygląda prawdziwe życie.

Historia jest utrzymana w klimacie znanym z produkcji azjatyckich (japońskich): podróż małej dziewczynki przez dziwne światy w poszukiwaniu celu. Jest tutaj wiele nawiązań do życia, przemijania, różnych światów. Może nawet trochę za dużo, dla młodszego widza zdecydowanie za dużo. On dostaje barwną animację, oczywiście nie umywająca się do współczesnych produkcji wysokobudżetowych (koszt tego filmu to ledwie półtora miliona dolarów).

To dobrze, że takie kraje jak Kolumbia próbują robić animacje „po swojemu”, bo w konkurencji z amerykańskim superprzemysłem i tak stoją na straconej pozycji. A tak mogą przemycić własną kulturę, wierzenia, styl życia. To że trafia do Polski taka produkcja to z jednej strony duża niespodzianka, a z drugiej kontestacja że nasza rodzima szkoła animacji, nawet na taki poziom się współcześnie nie wspięła (pomijając koszmarne realizacyjnie pomysły typu „Basia”).

Jest pewnym ryzykiem zabrać dziecko na ten film, bo zarzut że nie poszliśmy na „Disneya” od razu się narzuca. Ale kto wie czy młody widz z tej produkcji nie wyciągnie więcej niż z robionych na jedno kopyto superprodukcji. Może przynajmniej doceni zalety z czytania książek, zamiast siedzenia z nosem w telefonie. Nareszcie jakaś ciekawa propozycja dystrybutora Vivarto.

Plusy: