Creed II – jak Gołota (ocena 3/10)
Filmowa kompromitacja w stylu słynnej ucieczki Andrzeja Gołoty z ringu po drugiej rundzie konfrontacji z Mike'em Tysonem.
W pięściarskim świecie dominuje Adonis Creed (który na szczyt wspiął się trzy lata wcześniej w filmie „Creed: Narodziny legendy”), w cuglach wygrywając kolejną walkę o mistrzowski pas. Gorzej mu idzie w życiu osobistych. Ciągle ciąży na nim wspomnienie śmierci ojca-boksera, za którą obciążano legendarnego trenera Rocky’ego Balbo (nie mogło się obyć bez Sylwka Stallone). Nie do końca to uzasadnia jego nieokiełznanie w życiu osobistym, gdy zwykłe czynności są wyzwaniem, szczególnie w kontaktach z uroczą narzeczoną. Bardziej więc w tym filmie obawiamy się o powodzenie Adonisa w zwykłych życiowych sytuacjach, niż w mordobiciu za linami ringu. A w tym też pojawiają się problemy w postaci ogromnego Ukraińca, który ma swoje porachunki z amerykańskimi rywalami.
Nic by się nie stało, gdyby to był film na „to samo kopyto” co wszystkie z serii „Rocky”, z prostą sekwencją fabuły: porażka, morderczy trening, wielki rewanż. Niestety tym razem twórcy chcieli dodać coś więcej i wymyślili wręcz kuriozalnie zrealizowany wątek życia rodzinnego. Już pierwsza scena z tej sekwencji woła o litość: otóż bokser, kilka godzin po walce z facjatą jakby trenował warcaby, jest bliski zawału przed czynnością wręczenia pierścionka zaręczynowego. To odpowiedni moment, aby wyjść z kina, bo kolejne sceny są jeszcze gorsze – do wręcz groteskowego motywu nowo narodzonego dziecka.
Wszystko jest tutaj źle ułożone. Szczególnie rażą sztuczne dialogi: mądrości wypowiadanych przez bohaterów nie sposób wysłuchiwać. Kiepsko jest również aktorsko, tutaj nawet Stallone niewiele pomaga – naprawdę nie warto było dla kilku dodatkowych dolarów niszczyć swój wizerunek, bo tym razem Oscara nie będzie.
Jak ktoś jakimś cudem przetrwa to fabularne mordobicie dostanie na deser boks w postaci finałowej walki w Moskwie z przewidywalnym do bólu przebiegiem i realizacją której nie mogli by się powstydzić co najwyżej twórcy filmów o Rocky Balboa, ale z lat 80-tych. Chaotyczny montaż, kompletne odrealnienie, mało oryginalne ujęcia i irytujący slow-motion. Ręce opadają po każdym ciosie ... widzom na sali kinowej.
Ten film to niestety profanacja serii, która ma tak wielu fanów. A także jeden z najsłabszych filmów sportowych ostatnich lat. Szkoda pisać więcej. A Andrzeja Gołotę – serdecznie pozdrawiamy pamiętając te nie przespane noce w oczekiwaniu na jego walkę.
Zwiastun:
Polska premiera: 23 listopada 2018
Produkcja: USA
Rok: 2018
Gatunek: sportowy
reżyseria: Steven Caple Jr.
obsada: Michael B. Jordan, Sylvester Stallone, Tessa Thompson, Wood Harris, Russell Hornsby