Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda – nie ma co się czepiać? (ocena 6/10)
„Naprawdę nie ma do czego się przyczepić w tym rewelacyjnym filmie” – taka pierwsza opinia posłyszana po seansie wskazuje na ślepe zakochanie w kolejnych produkcjach opartych na pomysłach J. K. Rowling. A akurat przyczepić się jest do wielu rzeczy. Tylko najwyraźniej film trafia do odpowiedniej grupy odbiorców.
W drugim filmie serii o magicznych zwierzętach, czyli lata przed pojawieniem się Harry Pottera, pojawiają się bohaterowie z "jedynki": Newt Scamander – późniejszy twórca podręcznika o magicznych zwierzętach, Kowalski - jedyny mugol z jedynki piekarz polskiego pochodzenia oraz jego magiczna oblubienica. Rozpoczyna się jednak od ucieczki tytułowego Grindewalda z konwoju więziennego. Naturalnym jego rywalem jednak znany wszystkim profesor Dumbledor, jeszcze młody, tylko że akurat on nie może się zmierzyć z uwagi na jakiś zawarty pakt. Wysyła więc Scamandera z cała walizką swoich pociesznych zwierzątek.
W scenariuszu panuje totalny chaos. Wprowadzana jest cała masa postaci, którzy nie za bardzo wiadomo jaka mają rolę. Teoretycznie powinien to być film o zatrzymaniu groźnych dążeń Grindewalda – ale wszystkiego znajduje się on w kilku scenach. Jego zbrodni chwilowo nie ma. Pewnie będą w kolejnym odcinku. Także bohaterowie z poprzedniej części giną w tłumie zupełnie zbytecznych wątków. Pomieszane są także lokalizacje – chociaż dominuje Paryż i czas akcji – ilość retrospekcji (jedynie te z Hogwartu przywołują klimat starego dobrego Harry Pottera) powoduje, że nie wiadomo w którym okresie toczą się bieżące wydarzenia. Czego tutaj nie ma: nawet Titanic (chyba) i bomba atomowa. Szczytem absurdu jest wyraźne nawiązanie do ideologii faszystowskiej oraz przygotowań czarodzieja do czegoś na kształt II Wojny Światowej. Tylko, że nie wiele z tego wszystkiego wynika, a sam film wygląda jedynie jak łącznik do kolejnej części. Tylko, że koszmarnie przedłużony. Ale za to opakowany w prześliczny papierek. Bo wizualnie faktycznie jest momentami oszałamiająco.
Zaprezentowany świat jest dopracowany w każdym szczególe. Wybrane sceny wręcz wbijają w fotel. Wykorzystano tutaj nowoczesne metody komputerowego tworzenia rzeczywistości, ale tak idealnie są w to wpasowani aktorzy, że nie ma nawet przez moment wrażenia sztuczności. Dodano wiele efektów 3D – stąd konieczna wizyta na droższym seansie w okularach. Idealnie zmontowano dźwięk – uwypuklający doznania. Można jedynie kwestionować, czy tych efektów specjalnych nie jest trochę za dużo, czy nie są zbyt intensywne (to raczej dla starszych widzów). Szczególnie w połączeniu ze zbyt długim trwaniem filmu.
Pomysłowo jest również odnośnie zwierzątek: są nowe, ale także te lubiane z jedynki. W tym zakresie udało się również umiejscowić jeszcze jeden istotny element: czyli humor, którego niestety jest dużo mniej niż w "jedynce". Brakuje go bowiem w samej opowieści, która jest śmiertelnie poważna, a wręcz mroczna. Inna sprawa, że zagrożenie jest adekwatne do nastroju.
Pojawia się więc pytanie o grupę docelową tego filmu. W sposób naturalny są nią fani książek J. K. Rowling (to ciekawe, że ta znakomita pisarka ma taki sam inicjał, jak najbardziej kontrowersyjny polski polityk), i tylko oni mogą tutaj wykminić, może nie cały, ale przynajmniej akceptowalną część scenariusza. Trudno kierować ten film do młodego widza: jest za straszny, a w dodatku kompletnie niezrozumiały. Co prawda dzieciakom często wystarczają migające fakty specjalne, jednak zadaniem kina jest również coś przekazać. Dla dorosłego widza seans może być prawdziwym wyzwaniem w kontekście tego całego chaosu scenariuszowego – to w końcu trochę głupio pójść na jakąś bajeczkę o świecie czarodziei i niewiele z niej zrozumieć. Ale to wina kompletnie przeładowanego i niestrawnego scenariusza, a nie widza, który nawet przy najlepszej koncentracji nie obejmie wszystkich ważnych niuansów.
Dialogi są szybkie, łatwo się w nich pogubić, może nawet rozwiązaniem jest wersja zdubbingowana. Jednak z drugiej strony ze względu na renomę aktorów trochę szkoda rezygnować z naturalnej wersji. Tyle, że co z tego że Law i Depp grają na swoim wysokim poziomie jak mają wszystkiego cztery sceny na krzyż – możliwe że ich kreacje rozświetlą aktorsko kolejne części. Dużo więcej dostaje Eddie Redmayne i chyba jako jedyny, może dzięki swojej stonowanej postawie, wychodzi z tego filmu z twarzą. Ochłapy dostają niestety Dan Fogler i Alison Sudol - a szkoda, bo to ich wątek uratował pierwszą część serii.
Abstrahując od możliwości technicznych, należy podkreślić perfekcyjną scenografią oraz kostiumy, które w przypadku kobiet są mocno odważne, co również sugeruje, że film przeznaczony powinien być dla dojrzałej wiekowo widowni. Dodatkowym elementem „tylko dla dorosłych” jest dosyć podejrzany, chociaż bardzo mocno podprogowo ukazany, związek uczuciowy głównych antagonistów, o którym aż huczy w rozkminkach fanów serii.
Nie można traktować tego filmu tylko i wyłącznie w kontekście koncertowo „skopanego” scenariusza. To naprawdę atrakcyjne dzieło, skrojone na potrzeby fanów przygód opisywanych przez J.K. Rowling – acz też nie tych najbardziej zagorzałych, bo oni dla odmiany zaczną wytykać drobne błędy i przeinaczenia.
Plusy:
efekty specjalne
nowe (i stare) zwierzątka
klimat świata magicznego
kostiumy i scenografia
Minusy:
chaos scenariuszowy
za wiele wątków, za wiele postaci
konieczna znajomość świata książkowego
za mało poczucia humoru
mylący tytuł (zbrodnie jeżeli będą – to w kolejnych filmach)
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald
Polska premiera: 9 listopada 2018
Dystrybutor: Warner Bros.
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Rok: 2018
Gatunek: fantasy
Reżyser: David Yates
Scenariusz: J. K. Rowling
Obsada: Eddie Redmayne, Katherine Waterston, Dan Fogler, Alison Sudol, Ezra Miller