Trzy twarze – samobójstwo na żywo (ocena 4/10)
Kino irańskie weszło rozpędem na polski rynek dwadzieścia lat temu znakomitym filmem „Dzieci niebios”. Niestety był to jednostkowy wyskok, każda kolejna produkcja nie dorastała temu dziełu do pięt. Nie inaczej jest również z tą.
Dziewczyna za pomocą telefonu komórkowego przesyła z jaskini osobiste przesłanie do popularnej aktorki. Wywołuje ono ogromne wrażenie, przez co gwiazda rzuca wszystko i jedzie na poszukiwanie dziewczyny, odkrywając po drodze wiele aspektów codziennego życia, które jej do tej pory nie były znane.
Punkt wyjściowy jest znakomity. Pierwsza scena nakręcona smartfonem odkrywa malutki pionowy prostokąt ekranu. Dramatyczne nagranie robi wrażenie. Nie dziwi więc reakcja głównej bohaterki. Ale poszukiwania autorki filmu i jej motywacji to za mało na cały scenariusz (nagroda w Cannes za scenariusz jest ponurym żartem). Pasowałoby może na etiudę, albo krótki metraż. Znany irański reżyser poszukuje więc innych motywów, a żeby stworzyć pełny metraż pławi się w swoich pomysłach realizacyjnych, które dla widza oczekującego zgrabnej fabuły są nie do strawienia. W efekcie film tonie w mozolnym tempie, bezsensownych dialogach (na przykład o napletku, czy byczych jądrach), na siłę przeciąganych scenach. Jafar Panahi ma oczywiście talent reżyserski i pojedyncze jego zabiegi można podziwiać, ale może bardziej na wykładach o sztuce filmowej (jak chociażby scena gdy niepostrzeżenie dzień przechodzi w noc). Gorzej gdy sztuka filmowa ma służyć opowiadaniu historii, bo tej tutaj jest tyle co kot napłakał.
Te typowe dla kina irańskiego mankamenty spychają tego typu produkcje jedynie na pokazy festiwalowe (chociaż na przykład na Warszawskim Festiwalu Filmowym, na którym kiedyś wspomniane „Dzieci niebios” w cuglach zgarnęły nagrodę publiczności, filmu irańskiego nie było od lat, a ten trafił na bardziej odpowiednie dla formy wrocławskie Nowe Horyzonty i toruński Tofifest), a w normalnej dystrybucji są co najwyżej ciekawostką. Ten film nawet nie wiadomo kiedy miał datę premiery: wyświetlany dwa tygodnie w warszawskim Rejsie, podobno wchodzi później do kin. Jaki to ma sens nie wiadomo – poza egzaltacją niektórych krytyków.
Męczące są przede wszystkim dialogi, chyba ludzie w ten sposób się ze sobą nie porozumiewają, nawet w taki dziwnym kraju. Niektórych może zainteresuje temat traktowania kobiet w Iranie, jednak tłumów feministek na seansach nie widać. Reżyser jak wiadomo ma swoje przejścia we własnym kraju, ale jakoś nie wpływa to pozytywnie na jego kolejne filmy, nawet można odnieść wrażenie, że w każdym kolejnym tapla się w swoich wizjach. Umiejscawiając siebie w fabule próbuje sprawić, że film ma bezpośredni przekaz, co wcale nie pomaga. Bardziej sprawia wrażenie, jakoby zjadł wszystkie rozumu, może ze względu na prześladowanie przez władze, i kreuje się na jedynego komentatora życia społecznego w Iranie. Na miejscu władz irańskich rozsądnie byłoby mu cofnąć ten bzdurny zakaz.
Kiepsko ta produkcja wypada również aktorsko – nie wystarczy grać przez półtorej godziny na jednej minie. Niektóre sceny są odegrane w sposób zdecydowanie zbyt przerysowany – w tym kluczowa scena rodzinna.
Wizyta w kinie polecana jedynie zwolennikom tego rodzaju kina i zainteresowanych współczesnym obrazem irańskiej społeczności.
Plusy:
pomysł wyjściowy
intrygujące pomysły reżyserskie
kolorowy plakat
Minusy:
brak pomysłów na pełny metraż
nie naturalne dialogi
kiepskie aktorstwo
nużące tempo
egzaltacja gnębionego reżysera
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Se rokh
Polska premiera: 2 listopada 2018
Dystrybutor: Solopan
Produkcja: Iran
Rok: 2018
Gatunek: dramat
Festiwale: Cannes (Złota Palma za scenariusz), Nowe Horyzonty, Tofifest
reżyseria: Jafar Panahi
scenariusz: Jafar Panahi, Nader Saeivar
muzyka: Amireze Alavian, Abdolreza Heydari
zdjęcia: Amin Jafari
obsada: Behnaz Jafari, Jafar Panahi, Marziyeh Rezaei, Narges Delaram, Maedeh Erteghaei