Jesień we Francji – gloryfikacja uchodźców (ocena: 5/10)
Pozornie dramat jednostki w obliczu niegodziwości współczesnego świata. W praktyce propagandowa agitka w kontekście potrzeby ograniczania masowego napływu emigrantów do krajów europejskich.
Abbas Mahadjir (Eriq Ebouaney) z dwójką dzieci przybywa do Francji. W swojej ojczyźnie był nauczycielem, tutaj nosi skrzynki w warzywniaku. Poznaje tam białą kobietę, która już jakiś czas przebywa we Francji. Jak się okazuje okoliczności ucieczki Abbasa ze swojego kraju były dramatyczny. Także jednak w nowym miejscu nie wiedzie mu się najlepiej, podobnie zresztą jak jego najbliższemu przyjacielowi. Dzieci marzą o godnym życiu, sam Abbas jest pracowity, inteligentny, wesoły. Ale surowe przepisy nie pozwalają mu na pełną asymilację, a może nawet skazują na wyjazd z tak niechętnej imigrantom Francji.
Mahamat Saleh Haroun – reżyser i scenarzysta pochodzący z Czadu. Jakoś nikt mu nie utrudnia robienia filmów w tak niesprawiedliwej wobec obcokrajowców Francji. Z jego filmu jednak wynika, że uchodźcy przezywają prawdziwą gehennę. Nawet jeżeli chcą pracować, to robi się wszystko aby to utrudniać, uzyskanie azylu to prawie misja niemożliwa, a wizja deportacji jak najbardziej realna. Uwierzyć w taką wizję mógłby tylko ktoś niespełna rozumu, bo jak jest – każdy może się naocznie przekonać.
Można zrozumieć przemożną chęć reżysera zabrania głosu w toczącej się dyskusji o prawie imigracyjnym i postawie wobec uchodźców. Ale tak skrajnie nieprawdziwie opowiedzianą historią nic się nie wskóra. To nie jest nawet głos dyskusji – to skrajna propaganda, która na pewno nikogo nie przekona (oprócz najtrwalszych zwolenników kultury wielokulturowości).
Naprawdę szkoda tego filmu na tak nędzną propagandę, bo sam w sobie mógłby być dramatem jednostki, która na skutek wielu niekorzystnych zrządzeń losu staje w obliczu dramatycznych decyzji. W końcu znamy wiele indywidualnych przypadków ludzkich tragedii spowodowanej urzędniczymi decyzjami – żeby daleko nie sięgać to można dać przykład perypetii warszawskich lokatorów reprywatyzowanych kamienic.
Film stosuje metodę realistycznych scenach. Są one rozwleczone, wolne, często niespójne. Jednak to ma odwzorować prawdziwe życie, bo tak się ono właśnie toczy. Reżyser jednak nie daje rady tym sposobem przekazać swoich tez. Wprowadza więc zbyt proste środki, jak na przykład opowiedzianą przez syna bohatera historię dramatycznych wydarzeń w trakcie ucieczki. Odbiorca tego rodzaju filmów oczekuje bardziej subtelnych wskazówek (takie też są, chociażby w rozmowie z córką), a nie wykładania „kawy na ławę”. Kwintesencją jest końcówka, która opiera się liście napisanych przez bohatera. Widać, że Haroun chciałby robić kino ambitne, ale nie bardzo mu to wychodzi (może jest prześladowany we Francji?).
Nie przekonująco jest również aktorsko. Eriq Ebouaney jakby nie potrafił odnaleźć sposobu na swoja rolę. Jeszcze gorsza jest Sandrine Bonnaire. To nie są postacie przykuwający uwagę, angażujące widza do opowiadanej historii.
W sumie to jednak dobrze, że film ma także realizacyjne wady. Bo tak prosta propaganda lepiej żeby jak na krócej zagościła na ekranach kin.
Plusy:
odwzorowanie zwyczajnych sytuacji życiowych
dramat jednostki
scena ciałopalenia
tytuł
Minusy:
propaganda proimigracyjna
wolne tempo
łopatologiczne przedstawianie wydarzeń
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Une Saison en France
Polska premiera: 21 września 2018
Produkcja: Francja
Rok: 2017
Gatunek: dramat
reżyseria i scenariusz: Mahamat-Saleh Haroun
obsada: Eriq Ebouaney, Sandrine Bonnaire, Aalayna Lys, Ibrahim Burama Darboe, Sandra Nkake