Najlepsze polskie 30' vol 3 – pieski, woltyżerka, Beksiński, psychiatryk
Pomysł na wprowadzanie polskich filmów krótkometrażowych w pakietach okazał się znakomitym pomysłem. Dzięki temu można w warunkach kinowych obejrzeć wiele ciekawych pozycji, które zginęłyby się w emisjach telewizyjnych nocną porą. Pomysł, dobrze rozreklamowany, zyskał popularność widzów – frekwencja dopisuje. Seanse organizowane są przede wszystkich w kinach studyjnych (w Warszawie: Iluzjon, Rejs/Kultura, Luna), ale także zorganizowano cykl pokazów przedpremierowych w sieci Cinema City, co zapewne ucieszyło posiadaczy kart Unlimited.
Do filmów krótkometrażowych – tzw. 30’ (od czasu trwania) włączono cykl dokumentalny: „pierwszy dokument”, czyli debiuty młodych twórców, najczęściej adeptów szkoły filmowej.
Oczywiście nie wszystkie filmy są warte pokazania, ale można odnaleźć prawdziwe perełki. Taka trafiła się także w trzeciej edycji zawierającej: dwa dokumenty i dwie trzydziestki.
Euforia – pudle (ocena 6/10)
Skonfundowane białe, małe pieski przygotowywane przez maniakalne kobiety do konkursów piękności. Tytułowa euforia to ten, z którym wiąże największe nadzieje na zwycięstwo.
Pozornie sympatyczna historia ma swoje drugie dno. Podtekst jest taki, że biedne zwierzęta są ofiarą ludzkich ambicji. Bohaterka bowiem jest wręcz chorobliwie napalona na wygrywanie pokazów. Zwierzęta traktowane są pretensjonalnie, męczy się je przygotowaniami: strzyżeniem, układaniem fryzur, szkoleniem w chodzeniu. Nie wyglądały na szczęśliwe tym całym zamieszaniem. Pewnie wolałyby sobie pobiegać nie skrępowane w parku.
Debiutująca reżyserka Natalia Pietsch (zaledwie 30 lat) miała niezwykle trudne zadanie. Praca nad dokumentem wymaga współpracy z przedstawianym bohaterem. Problem pojawia się, gdy celem filmu jest ukazanie go w niekorzystnym świetle. Wówczas współpraca może się okazać problematyczna, chyba że tak jak może być w tym przypadku, bohaterka jest tak zapatrzona w siebie że nie dostrzega prawdziwych intencji twórcy. W każdym razie Pietsch przyzwoicie z tego wybrnęła. Dobrym pomysłem były sceny „na oddech”, w których widać przywiązanie kobiety do swojego zastępu pudli.
Krótki, ale wyczerpujący temat, sprawnie zrealizowany dokument. Udany debiut – w dodatku dostąpił zaszczytu obecności na dużym ekranie.
Zalety:
śmieszne pudle
prawda o wykorzystywaniu zwierząt
odwaga reżyserki
sprawna realizacja
Wady:
brak odważniejszego przesłania
niewykorzystany potencjał tematu
reżyseria i scenariusz: Natalia Pietsch
zdjęcia: Natalia Pietsch, Tomasz Woźniczka
dźwięk: Bartosz Siedlar
udźwiękowienie: Bartosz Idzi
montaż: Irena Siedlar
obsada: Danuta Szwedowska, Marzena Rychlewska
Wolta – woltyżerka (ocena 5/10)
Trening młodych dziewczynek w trudnej sztuce woltyżerki. Ukazane niepowodzenia, usilne próby utrzymania pozycji, strofowanie trenerów. Męczące i dla młodych dziewcząt i dla nad wyraz cierpliwych zwierząt.
Ten krótki dokument miał ukazać trudy uprawiania tego sportu, na przykładzie zawodniczek jeszcze do końca nie zachwyconych perspektywą sukcesów. Nie do końca się to udało, chyba brakuje elementów bardziej osobistych – dziewczyny są anonimowane, niewiele się o nich dowiadujemy, szczególnie o ich motywacjach, przyczynach wybrania takiego hobby. Akurat ten dokument wydaje się zbyt ubogi w akcję, chociaż gwarantuje jeden zwrot akcji.
Pomysł był zresztą ciekawy: ukazanie bardzo efektownego i widowiskowego sportu niejako od kuchni, gdzie widać jak wiele pracy jest niezbędne, żeby efekt cieszył publikę i oko widza.
Pochwalić należy realizację, sceny treningów są dobrze zmontowane i poprawnie ukazane operatorsko, z dodatkiem dobrze dobranej muzyki.
Debiut dwóch młodych reżyserek został doceniony i zakwalifikował się na kilka festiwali: Hot Docs Film Festival, Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki „Transatlantyk", T-Mobile Nowe horyzonty, Kino w Trampkach.
Zalety:
montaż, zdjęcia, muzyka
ciekawy pomysł
Wady:
monotonia
brak puenty
scenariusz, reżyseria: Monika Kotecka, Karolina Poryzała
zdjęcia: Monika Kotecka
dźwięk na planie: Karolina Poryzała, Michał Truong
montaż: Izabela Pająk
udźwiękowienie: Patrycja Krysik
muzyka: Aleksandra Kotecka, Tomasz Wierzbowski
pars pro toto – Beksiński (ocena 4/10)
Zdzisław Beksiński w okresie swojego życia, w którym został sam po serii śmierci w swojej rodzinie. Dalej maluje swoje niezwykłe dzieła, ale co raz zaczyna doskwierać mu zdrowie. Problemy z poruszaniem powodują, że zamawia wizytę fizjoterapeutki. Przychodzi ładna kobieta: do masażu nie dochodzi, ale Beksiński dąży do przyjaźni z masażystką. Wkrótce to ona będzie potrzebowała pomocnej ręki.
Katarzyna Łęcka podjęła się trudnego tematu z uwagi na dwa poprzednie filmy o rodzinie Beksińskich - niezależnie od ich oceny wyznaczające wysoki poziom. I nie podołała zadaniu. Jej film jest nużący, nic nie wnoszący, słabo zrealizowany. Nawet wątek, który podjęła, ciekawy skądinąd, bo odnoszący się do nie naświetlanego okresu życia Zdzisława, zupełnie nie ma rozwinięcia. Jedyny plus to obrazy Beksińskiego, w jakimś tam stopniu odtworzone.
Rozczarowuje również zatrudniony, może wystawiony na minę, Jerzy Radziwiłowicz. Nie oznacza to, że jest gorszym aktorem od Andrzeja Seweryna, ale tutaj nie miał po prostu okazji wykazać swojego aktorskiego warsztatu.
Tytuł oznaczający figurę retoryczną może jest jakimś drogowskazem dla widza, ale znanym chyba tylko reżyserce. Krótki metraż musi mieć odpowiednie tempo, a o tym chyba Łęcka zapomniała. Opowieść się nuży i praktycznie nie zmierza do jakiegokolwiek finału, pozbawiona zresztą ciekawego zwrotu akcji. Jeżeli tak miało być (może, w końcu biorąc pod uwagę przypadki i poglądy Beksińskich życie do zbytnio ekscytujących nie należy) – to nie był to materiał na film.
Zalety:
tematyka
mało eksponowany moment życia Beksińskiego
obrazy
Wady:
wolne tempo
brak zwrotu akcji i tempa
ograniczona interakcja mistrza z terapeutką
mierna realizacja
reżyseria – Katarzyna Łęcka
scenariusz - Katarzyna Łęcka, Paweł Dobrzycki
zdjęcia – Tomasz Woźniczka, Witold Płóciennik
montaż - Jacek Kloskowski, Lech Starzyński
muzyka - Łukasz Pieprzyk
scenografia - Paweł Dobrzycki
kostiumy - Kamila Zabłocka
charakteryzacja - Izabela Magier
obsada: Jerzy Radziwiłowicz, Anna Grycewicz, Ewa Kania, Mirosława Krajewska
Atlas – psychiatryk (ocena 9/10)
Do szpitala psychiatrycznego trafia pacjent (Tomasz Kot) trzymający non stop ręce w górze, z którym nie ma żadnej interakcji. Lekarze zgodnie ze sowim zwyczajem dają mu pseudonim. Pozycja jaką przyjmuje jednoznacznie kojarzy się z Atlasem podtrzymującym kule ziemską. Co było przyczyną takiego stanu jest przedmiotem kilku, wzajemnie wykluczających się historii.
REWELACJA. Genialny scenariusz, wartka akcja, zwrot akcji i piorunujące zakończenie. Do tego rewelacyjne aktorstwo: szczególnie Mariana Opani jako dyrektora szpitala. Prawdziwa trzydziestominutowa perełka filmowa. Maciej Kawalski niech się zabiera za długi metraż – bo ma chłop talent. Już tutaj spokojnie można było się pokusić o „pełny” film.
Zalety:
scenariusz
aktorstwo
zdjęcia
zwrot akcji i puenta
Wady:
za krótki
reżyseria, scenariusz – Maciej Kawalski
zdjęcia – Paweł Dyllus
muzyka - Łukasz Targosz
scenografia – Alicja Kazimierczak
kostiumy – Dominika Syroka-Czwartosz
charakteryzacja – Aleksandra Plewako-Szczerbińska
montaż – Marek Klimaszewski
kierownik produkcji – Hanna Janocha
obsada: Tomasz Kot, Marian Opania, Magdalena Pociecha, Kinga Ciesielska